Bo chociaż zajmował się przede wszystkim problemami cywilizacji (nie tylko ludzkiej, ale też innych, jeszcze nieodkrytych acz przecież możliwych), filozofią człowieka i jego sposobów poznawania świata, strukturą rzeczywistości z rolą przypadku na czele, nie stronił w swej eseistyce od kwestii aktualnych, do najzwyczajniejszej polityki włącznie.
Podczas wywiadów (sam miałem zaszczyt kilka z nim przeprowadzić) potrafił zgrabnie przejść od kwestii potencjalnego życia na Marsie przez problemy determinizmu filozoficznego, do wojennych strategii Marszałka Piłsudskiego.
Taki właśnie był Stanisław Lem, zmarły w roku 2006 genialny pisarz, ale przede wszystkim jeden z najtęższych umysłów epoki. Nigdy do końca jako artysta i filozof nie doceniony - nie doczekał się Nobla, gdyż świat z niewiadomych przyczyn lekceważąco traktujący uprawiany przezeń gatunek literacki, zwany science fiction. Ceniąc go, nie był w stanie w pełni zrozumieć.
Przed laty Marek Oramus, omawiając publikowane przez Wydawnictwo Literackie kolejne tomy dzieł zebranych pisarza, ukuł nader zgrabną formułę: drugie czytanie Lema. Idealnie pasującą do wydanego właśnie takoż przez WL opasłego tomu, zatytułowanego „Planeta LEMa. Felietony ponadczasowe”, zawierającego wybrane przez wieloletniego sekretarza pisarza, Wojciecha Zemka, najlepsze teksty publicystyczne autora „Solaris”.
To swoiste silva rerum (las rzeczy) pisarza, zestaw tekstów poświęconych najróżniejszym problemom, od wspomnianych cywilizacji pozaziemskich, przez niemal prywatne odpowiedzi na głosy czytelników i krytyki, po politykę Władimira Putina i kwestię islamskiego terroryzmu (niektóre z tych tekstów sam Lem nazwał „Rozważaniami sylwicznymi”). Mnie jednak podczas tego „trzeciego czytania Lema”, tak jak i przed laty, najbardziej zafascynowały teksty, które - wraz - przede wszystkim - z jego prozą - budują fascynujący (i - jako się rzekło - niedoceniony) system filozoficzny autora.
A był Lem przede wszystkim sceptykiem - i pesymistą. Doceniając potęgę ludzkiego rozumu widział przyszłość naszego gatunku w najczarniejszych barwach. Wielbiąc osiągnięcia ludzkiej nauki zwracał uwagę na jej (nasze) ograniczenia poznawcze, skażone z natury rzeczy aparaturą zmysłową i umysłową, jaką homo sapiens dysponuje. Sytuował się w ten sposób w nurcie idealizmu epistemologicznego, choćby systemu Immanuela Kanta, rozróżniającego „rzeczy same w sobie”, czyli takie, jakie są w rzeczywistości, oraz „rzeczy dla nas” - takie, jakimi jawią się podczas ludzkiego doznawania świata (czy niebo nad naszymi głowami rzeczywiście jest niebieskie?...).
„Skądże możemy wiedzieć, czy innoplanetarne rozumy nie są - o ile istnieją - zaopatrzone przez inne przebiegi ewolucyjne czy odmienne fizykochemiczne warunki innych planet i słońc - w inne od naszego sensoria, a z kolei od tych sensoriów wywodzą się jako ich derywaty - inne systema quasi-formalne, inne logiki, inne matematyki, inne mikro- i makroświaty, różne od naszych, ludzkich standardów” - pisał Lem w eseju „Mój pogląd na świat”.
Cóż zatem jest prawda - chciałoby się - za Lemem i Piłatem - zawołać. Dodając za św. Augustynem: „Wątpię, więc jestem”. Bo Stanisław Lem przede wszystkim wątpił. Więc był. I jest.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?