Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy dni października

Redakcja
Obok obaw przed wysokimi kosztami operacji wojskowej, jakie spowodowałby nieuchronny opór zbrojny społeczeństwa, decydujący wpływ miał negatywny stosunek kierownictwa Komunistycznej Partii Chin do radzieckiej interwencji w Polsce Był piątek, 19 października 1956 r. Tego dnia miały się rozpocząć oczekiwane od dawna obrady VIII Plenum KC PZPR, podczas których spodziewano się rozstrzygnięcia wielomiesięcznej walki między dwoma frakcjami, jakie uformowały się w kierownictwie partii komunistycznej po śmierci Bolesława Bieruta. Spodziewano się również zmiany na stanowisku I sekretarza KC; miejsce wybranego zaledwie siedem miesięcy wcześniej Edwarda Ochaba zająć miał Władysław Gomułka.

ANTONI DUDEK

ANTONI DUDEK

Obok obaw przed wysokimi kosztami operacji wojskowej, jakie spowodowałby nieuchronny opór zbrojny społeczeństwa, decydujący wpływ miał negatywny stosunek kierownictwa Komunistycznej Partii Chin do radzieckiej interwencji w Polsce

Był piątek, 19 października 1956 r. Tego dnia miały się rozpocząć oczekiwane od dawna obrady VIII Plenum KC PZPR, podczas których spodziewano się rozstrzygnięcia wielomiesięcznej walki między dwoma frakcjami, jakie uformowały się w kierownictwie partii komunistycznej po śmierci Bolesława Bieruta. Spodziewano się również zmiany na stanowisku I sekretarza KC; miejsce wybranego zaledwie siedem miesięcy wcześniej Edwarda Ochaba zająć miał Władysław Gomułka.

   W nocy z 18 na 19 października Ochab otrzymał telefon. "Zadzwonił do mnie - wspominał później - ambasador radziecki Ponomarienko. Chciał w przeddzień plenum, byśmy je odłożyli. Zwołane przeze mnie natychmiast Biuro Polityczne zatwierdziło moją decyzję odbycia plenum. Poinformowałem ambasadora o wnioskach, które chcemy na nim postawić. Nie wdając się w żadne szczegóły, ale wspominając, że Biuro Polityczne postanowiło na plenum wysunąć Gomułkę na pierwszego sekretarza. Potem jeszcze raz dzwonili, bym odwołał plenum i zapowiedzieli przyjazd. Jeszcze raz powtórzyłem, że plenum nie odwołamy, więc przylecieli".
   Ochab miał oczywiście na myśli ścisłe kierownictwo Związku Radzieckiego: Nikitę Chruszczowa, Łazara Kaganowicza, Anastasa Mikojana i Wiaczesława Mołotowa. 19 października, około siódmej rano, politycy ci - wraz z dowódcą istniejącego od roku Układu Warszawskiego marszałkiem Iwanem Koniewem, ministrem obrony marszałkiem Gieorgijem Żukowem oraz grupą kilkunastu generałów - wylądowali na lotnisku wojskowym pod Warszawą.
   "Chruszczow po wyjściu z samolotu przywitał się najpierw z generałami radzieckimi i marszałkiem Rokossowskim, ignorując członków Biura Politycznego KC PZPR i przedstawicieli rządu. Następnie podszedł do delegacji polskiej i podniesionym głosem zaczął krzyczeć na tow. Ochaba, że `etot nomier nie projdiot` wygrażając mu palcem w sposób karczemny. (...) Po zebraniu się w Belwederze tow. Chruszczow od razu oświadczył: `Jesteśmy zdecydowani na brutalną interwencję w wasze sprawy i nie dopuścimy do realizacji waszych zamiarów`. Wobec takiego dyktatu odpowiedziałem mu, że nie będziemy rozmawiać (...). Zapytałem go, czy przyjechali po to, by nas aresztować. Chruszczow oświadczył, że tego nie powiedział i takich zamiarów nie ma, lecz że KPZR jest zdecydowana na interwencję w obronie interesów Związku Radzieckiego".
   W taki sposób Władysław Gomułka opisywał początek wielogodzinnych rozmów z Chruszczowem, w trakcie których starał się go przekonać, że Polska pozostanie w sojuszu z ZSRR, a narastający od wiosny 1956 r. proces zmian, którego najbardziej spektakularnym przejawem była czerwcowa rewolta poznańska, nie wymknie się spod kontroli partii komunistycznej.

Marsz na Warszawę

   Stwierdzenia Chruszczowa o możliwości interwencji zbrojnej nie były precyzyjne. W rzeczywistości bowiem w chwili, gdy jego samolot lądował w Warszawie, operacja wojskowa już się rozpoczęła. Dlatego wkrótce po rozpoczęciu rozmów w Belwederze płk Zbigniew Paszkowski z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinfomował Ochaba i innych członków polskiej delegacji (poza Gomułką był to Józef Cyrankiewicz i Aleksander Zawadzki) o ruchach wojsk radzieckich. Dwie dywizje Armii Radzieckiej opuściły swoje bazy w Bornem-Sulinowie na Pomorzu Zachodnim oraz w Żaganiu na Dolnym Śląsku i ruszyły w kierunku Warszawy. W Zatoce Gdańskiej pojawiły się okręty radzieckiej Floty Bałtyckiej, a w Białoruskim, Kijowskim i Przykarpackim Okręgu Wojskowym ogłoszono stan podwyższonej gotowości bojowej.
   W niespełna trzy godziny po rozpoczęciu rozmów w Belwederze Ochab opuścił salę obrad i udał się do odległego o kilometr gmachu KC PZPR, gdzie otworzył obrady VIII Plenum KC PZPR. Po odczytaniu porządku dziennego zaproponował, aby dokooptować do składu KC Gomułkę oraz jego współpracowników: Zenona Kliszkę, Ignacego Logę-Sowińskiego i Mariana Spychalskiego. Po jednogłośnym przyjęciu tego wniosku Ochab przedstawił propozycję odroczenia obrad do godzin wieczornych 19 października w związku z przyjazdem delegacji KPZR. Wieczorem o godz. 18 I sekretarz KC PZPR oświadczył, iż rozmowy nadal trwają i złożył propozycję, aby obrady plenum przełożyć na dzień następny. Tak też się stało.

Zamach,

którego nie było

   Pogłoski o ruchu wojsk radzieckich potęgowały nastroje podniecenia i sprzyjały powstawaniu plotek. Szczególnie bulwersująca była szeroko powtarzana informacja o przygotowywaniu przez grupę natolińską (skupiającą najbardziej dogmatyczną część kierownictwa PZPR) krwawego zamachu stanu, połączonego z radziecką interwencją wojskową. W odpisach krążyły nawet listy proskrypcyjne zawierające nazwiska osób przeznaczonych do aresztowania.
   "Moje nazwisko było tam na pierwszym miejscu" - opowiadał po latach Ochab. Atmosferę napięcia spotęgował artykuł pt. "Instynkt państwowy", autorstwa przewodniczącego Stowarzyszenia PAX Bolesława Piaseckiego, który z uwagi na swoją przeszłość, jak i zachowawczą publicystykę w ostatnim okresie, uważany był za osobę powiązaną z Kremlem. 16 października, na łamach "Słowa Powszechnego", Piasecki stwierdził: "...jeśli nie ujmiemy dyskusji w ramy odpowiedzialności, zamiast demokratyzacji sprowokujemy procesy konieczności brutalnego realizowania racji stanu w okolicznościach podobnych do ogłoszenia stanu wyjątkowego". Zdanie to powszechnie odczytywano jako ostrzeżenie ze strony Moskwy.
   W czasie gdy w Belwederze Gomułka spierał się z Chruszczowem, przez Warszawę przetaczała się fala wieców i wielogodzinnych zebrań, które następnie rozlały się na całą Polskę. "Szło o to - pisał później Jacek Kuroń - żeby czekać, żeby być. Tłumy na dziedzińcu Uniwersytetu, ludzie z kocami w auli, w salach, w akademikach. (...) Już od środy, może czwartku, krążyła taka informacja, że wojska idą na Warszawę po to, żeby Rokossowski przeprowadził zamach stanu i powołał rząd wojskowy. Teraz (w sobotę) powróciła pogłoska, że dokona się to pod osłoną sowieckich czołgów, a ci z (partyjnej) góry nie wezwą narodu do walki, chociaż dowództwo KBW, Komar, Hibner, zapowiadali, że będą walczyć".
   Jest faktem, że w tych dniach w szeregach wojska dochodziło do ostrych podziałów i nawet obecnie trudno jest stwierdzić, czy żołnierze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego zajmowali stołeczne budynki w celu ich obrony przed ludnością, czy też przed Armią Radziecką. Nie wiadomo nawet, kto wydał żołnierzom KBW ten rozkaz: szef sztabu generalnego WP, a zarazem radziecki oficer gen. Jurij Bordziłowski, czy też opowiadający się za Gomułką dowódca Wojsk Obrony Wewnętrznej gen. Wacław Komar.

Chruszczow się cofa

   Rozmowy w Belwederze skończyły się o świcie 20 października. Szczegółowy przebieg negocjacji nie jest znany, natomiast z opublikowanych skrótowych i fragmentarycznych notatek Gomułki i Zawadzkiego oraz wspomnień samego Chruszczowa wynika, że atmosfera rozmów była bardzo trudna. "Ze swej strony czyniliśmy uwagi, które nie miały być pojednawcze: dolewaliśmy oliwy do ognia" - napisał o tych wielogodzinnych rozmowach we wspomnieniach Chruszczow.
   Natomiast Gomułka w swoich zapiskach w następujący sposób relacjonował wypowiedzi Rosjan: "Co ich trwoży? Nie idzie o obrazę, lecz groźbę utraty przez nas władzy. (...) Polacy zaczynają to, od czego Jugosławia odrzekła się. Z tych przyczyn u nich wielka trwoga. (...) Jeśli pakt warszawski uważacie za niepotrzebny - powiedzcie nam. Propaganda antysowiecka nie napotyka na odpór. Z kierownictwa zdejmuje się nagle ludzi niczemu niewinnych - jak to rozumieć? Czy nie oznacza to, że wymierzone jest przeciwko przyjaźni polsko-radzieckiej. Jak może być rozumiane przez naród zdjęcie Rokossowskiego, jak to będzie interpretować zagranica. Wszyscy zrozumieją to jako uderzenie w sojusz. (...)
   Gomułka przez wiele godzin przekonywał stronę radziecką, że Polska pozostanie w sojuszu z ZSRR, a proces zmian nie wymknie się spod kontroli partii. Jego argumenty okazały się na tyle przekonujące, że Chruszczow wydał polecenie przerwania marszu wojsk na Warszawę. Zatrzymały się one w odległości około 150 km od stolicy, czekając na dalsze rozkazy. Rosjanie wstrzymali interwencję, ale jej ostateczne odwołanie uzależniali od tego, czy rozwój wydarzeń będzie zgodny z obietnicami Gomułki.

Odsiecz z Pekinu

   Rankiem 20 października radziecka delegacja odleciała do Moskwy, a w trakcie odbytego jeszcze tego samego dnia posiedzenia Prezydium KC KPZR ustalono: "Jeżeli Rokossowskiego pozostawią, to na razie cierpliwie poczekać". Minister obrony został zatem uznany na Kremlu za wskaźnik poziomu radzieckiej kontroli nad Polską, a jego usunięcie mogło doprowadzić do ponownego uruchomienia stacjonujących pod Łodzią i Włocławkiem radzieckich kolumn pancernych.
   Przewidując taką możliwość, Chruszczow i jego współpracownicy rozważali scenariusz, który w postaci trzech równoważników zdań zanotował uczestniczący w obradach prezydium kierownik Wydziału Ogólnego KC KPZR Włodzimierz Malin. Brzmiały one: "Manewry. Przygotować dokument. Stworzyć komitet", co w tłumaczeniu na bardziej zrozumiały język oznaczało kontynuację przygotowań do akcji wojskowej, opracowanie manifestu uzasadniającego interwencję oraz przygotowanie zespołu oddanych Moskwie działaczy PZPR, który miał odegrać rolę podobną do tej, jaka w listopadzie przypadła na Węgrzech ekipie Janosa Kadara.
   Tymczasem na wznowionych po odlocie Rosjan obradach VIII Plenum Rokossowski i popierający go natolińczycy znaleźli się w wyraźnej mniejszości. W trakcie kolejnych dwóch dni obrad próbowali oni jeszcze ataków na puławian, zwłaszcza zaś na I sekretarza warszawskiego KW PZPR Stefana Staszewskiego, nie mogło to jednak odwrócić ich przegranej, która najlepiej uwidoczniła się w wynikach wyborów do Biura Politycznego.
   W tajnych wyborach zgłoszony demonstracyjnie przez natolińczyków Konstaty Rokossowski uzyskał zaledwie 23 głosy i nie znalazł się w Biurze Politycznym. Zasiedli w nim natomiast ludzie Gomułki oraz osoby związane z liberalną grupą puławską. Po wyborze Biura i Sekretariatu członkowie KC wybrali jednomyślnie, drogą jawnego głosowania, I sekretarza KC PZPR, którym został oczywiście Władysław Gomułka.
   23 października Gomułka odbył rozmowę telefoniczną z Chruszczowem, prosząc go o cofnięcie do baz, stojących wciąż na drogach do Warszawy, wojsk radzieckich. Mimo upadku Rokossowskiego, radziecki przywódca zapowiedział spełnienie tego postulatu w ciągu dwóch dni. Trudno stwierdzić, co ostatecznie skłoniło przywódców KPZR do wstrzymania interwencji. Wydaje się jednak, że obok obaw przed wysokimi kosztami operacji wojskowej, jakie spowodowałby nieuchronny opór zbrojny społeczeństwa popieranego przez przynajmniej część Ludowego Wojska Polskiego, decydujący wpływ miał negatywny stosunek kierownictwa Komunistycznej Partii Chin do radzieckiej interwencji w Polsce.
   Mao Zedong, powiadomiony - podobnie jak przywódcy komunistyczni z Pragi i Berlina - o zamiarze radzieckiej interwencji zbrojnej nad Wisłą, wykorzystał polski kryzys dla zamanifestowania przed Moskwą mocarstwowej pozycji Chin, co zresztą zwiastowało późniejsze konflikty między obydwoma komunistycznymi potęgami. "Towarzysze radzieccy - relacjonował później swoją rozmowę z przewodniczącym Mao ambasador PRL w Pekinie Stanisław Kiryluk - zwrócili się do kierownictwa KPCh o aprobatę użycia siły. Mao stwierdził, że Komunistyczna Partia Chin kategorycznie sprzeciwiła się zamierzeniom radzieckim, a pragnąc bezpośrednio przedstawić stanowisko chińskie, wysłano natychmiast delegację z Liu Shaoqi do Moskwy".
   Pewną rolę w decyzji Chruszczowa mogły też odegrać obawy przed utrudnianiem radzieckiej dyplomacji zbliżającej się rozgrywki dyplomatycznej na Bliskim Wschodzie w tzw. kryzysie sueskim. W każdym razie Polska zdołała uniknąć tragedii, która kilka dni później stała się udziałem Węgier. Za ponury paradoks historii należy natomiast uznać fakt, że pierwszym przywódcą "bratniego kraju", którego Chruszczow zawiadomił o zamiarze inwterwencji zbrojnej na Węgrzech, był... Gomułka.
   Stało się to 1 listopada 1956 r., a nowy przywódca PZPR, którego miliony Polaków uznawały wówczas za narodowego bohatera, nie zdobył się nawet na słowo protestu. Milczenie Gomułki nie było oczywiście przypadkowe; w ciągu kilkunastu miesięcy po powrocie do władzy ograniczył on wywalczony przez społeczeństwo zakres swobód.
   Jednak Październik ’56 na trwałe zmodyfikował system komunistyczny w Polsce. Na totalitarnej konstrukcji ustrojowej pojawiły się liczne rysy oraz pęknięcia, które w ciągu kolejnych trzech dekad stopniowo się pogłębiały i rozszerzały.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski