Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy scenariusze dla Libii

Redakcja
Krzysztof Kubiak - politolog, absolwent Akademii Marynarki Wojennej i Uniwersytetu Gdańskiego, prorektor ds. rozwoju Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu. Autor m.in. książki "Wojny, konflikty zbrojne i punkty zapalne na świecie". Fot. archiwum prywatne
Krzysztof Kubiak - politolog, absolwent Akademii Marynarki Wojennej i Uniwersytetu Gdańskiego, prorektor ds. rozwoju Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu. Autor m.in. książki "Wojny, konflikty zbrojne i punkty zapalne na świecie". Fot. archiwum prywatne
ROZMOWA. - Lądowa interwencja sił koalicyjnych jest bardzo mało prawdopodobna - mówi kmdr. por. rez. dr hab. KRZYSZTOF KUBIAK, ekspert ds. konfliktów zbrojnych.

Krzysztof Kubiak - politolog, absolwent Akademii Marynarki Wojennej i Uniwersytetu Gdańskiego, prorektor ds. rozwoju Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu. Autor m.in. książki "Wojny, konflikty zbrojne i punkty zapalne na świecie". Fot. archiwum prywatne

- Pierwszą fazę międzynarodowej interwencji w Libii można chyba uznać za sukces?

- W oparciu o docierające do nas informacje można założyć, że potencjał bojowy libijskiego lotnictwa oraz systemu obrony powietrznej zostały bardzo poważnie ograniczone, a nawet zredukowane prawie do zera. W tej chwili pewne zagrożenie stwarzać mogą jedynie lufowe środki przeciwlotnicze małego i średniego zasięgu oraz przenośne zestawy rakietowe, których nie da się zniszczyć całkowicie tego typu atakami, jakie przeprowadziła koalicja.

- Można też powiedzieć, że działania lotnicze koalicji wyraźnie poprawiły sytuację powstańców.

- Samo zniszczenie lotnictwa Kaddafiego niewątpliwie miało pozytywny wpływ na położenie i operacje rebeliantów, bo przecież zlikwidowano groźbę ataków z powietrza na ich pozycje. Choć tak naprawdę nie była ona zbyt silna i nigdy nie odgrywała w tych zmaganiach roli kluczowej. Libijska batalia rozgrywa się na lądzie i prowadzona jest w ogromnej większości przez siły lądowe. Proszę zwrócić uwagę, że dopiero dwukrotnie siły lotnicze koalicji przystąpiły do zwalczania ugrupowań lądowych Kaddafiego. Najpierw doszło do tego pierwszego dnia interwencji w rejonie Benghazi, a 26 marca sojusznicze wsparcie lotnicze umożliwiło rebeliantom odniesienie wielu sukcesów w środkowej Libii. Pod Bengazi alianci powstrzymali natarcie wojsk rządowych na to miasto, w środkowej Libii umożliwili powstańcom przejście do działań zaczepnych i przełamanie pozycji rządowych obsadzonych przez broń ciężką: czołgi, wozy bojowe, wyrzutnie niekierowanych pocisków rakietowych. Zniszczono około 30 pancernych pojazdów bojowych i bliżej nieznaną liczbę samochodów ciężarowych. Jak więc widać ataki na siły lądowe, choć wykonane jedynie dwa razy, wydatnie wsparły powstańców.

- Jakie scenariusze rozwoju sytuacji w Libii można brać pod uwagę?

- Scenariusz pierwszy zakłada dalsze zaangażowanie lotnictwa sprzymierzonych, co może prowadzić do swoistej powtórki sytuacji z Afganistanu w 2001 roku. Tam Amerykanie operowali z powietrza, a Sojusz Północny wziął na siebie zadanie pobicia sił lądowych talibów. W Libii w takim przypadku możliwe byłoby stosunkowo szybkie opanowanie przez rebeliantów kluczowego z politycznego i ekonomicznego punktu widzenia rejonu - bogatej w ropę wschodniej części kraju, a następnie ofensywa na pozostałe obszary kontrolowane przez Kaddafiego, ze stolicą włącznie. Można też założyć, że - na skutek presji międzynarodowej, wynikającej np. z braku sukcesów powstańców czy zawężenia interpretacji rezolucji Rady Bezpieczeństwa - NATO zmuszone będzie do powstrzymania się od dalszych działań przeciwko wojskom lądowym Kaddafiego. Wtedy może dojść do utrwalenia linii podziału kraju na Libię zachodnią (Trypolitanię) kontrolowaną przez rząd i Libię wschodnią (Cyrenajkę) pod władzą powstańców.

- Jest jeszcze trzeci scenariusz, który przewiduje długotrwałą, wyniszczającą wojnę domową.
- Zakłada on co prawda szybkie zwycięstwo wojsk rebelianckich, ale także odwrót sił rządowych i współdziałających z nimi formacji plemiennych z klanów sprzyjających Kaddafiemu na południe kraju i rozpoczęcie tam działań nękających nowe władze. Dodajmy, że południowa granica Libii z Czadem, ale również Nigrem i Sudanem, ma dość symboliczny charakter i stosunkowo silne oddziały Kaddafiego mogłyby tam z powodzeniem stworzyć dla siebie bazy. Stamtąd mogłyby wyprowadzać uderzenia na północ, zarówno przeciwko siedzibom klanów wspierających nowe władze, jak i - co bardziej prawdopodobne - przeciwko kontrolowanej przez nowy rząd infrastrukturze służącej do wydobycia i transportu ropy naftowej. Konflikt libijski mógłby się wtedy przekształcić w nieregularną, wyniszczającą wojnę domową, podobną do tak zwanej Toyota war z czasów libijskiej interwencji w Czadzie, prowadzoną za pomocą pick-upów uzbrojonych w karabiny maszynowe czy działa bezodrzutowe. Taki konflikt mógłby być bardzo długotrwały i bardzo dla "nowej" Libii niekorzystny.

- A czy wariant lądowej interwencji sił koalicyjnych jest realny?

- Uważam go za bardzo mało prawdopodobny w kontekście trzech wydarzeń. Pierwsze to zapomniana dziś już próba budowy normalnego państwa w Somalii w latach 1992-1995 (podjęta z inspiracji Stanów Zjednoczonych, lecz na mocy rezolucji ONZ), która zakończyła się katastrofą. Drugie to doświadczenia irackie z próbą zaszczepienia tam demokracji, które również nie przyniosły satysfakcjonujących rezultatów. I wreszcie wydarzenie trzecie to trwający ciągle eksperyment afgański, którego rokowania wcale nie są pomyślne. W związku z tym otwieranie dziś trzeciego (po Iraku i Afganistanie) frontu konfrontacji lądowej jest trudne do wyobrażenia, zwłaszcza że sytuacja jest niepewna w całym regionie. Jeżeli Zachód miałby interweniować siłami lądowymi w różnych bliskowschodnich krajach objętych falą społecznego gniewu, to zapewne wysoko na liście znalazłyby się Kuwejt, Bahrajn i inne kraje nad Zatoką Perską, o dużo poważniejszym znaczeniu ekonomiczno-politycznym niż Libia. Libia wprawdzie znajduje się w pierwszej dziesiątce światowych producentów ropy naftowej, ale wśród państw, w których mogą wybuchnąć rebelie są takie, które dla Stanów Zjednoczonych i Zachodu są o wiele ważniejsze. W każdym razie: zaangażowanie lądowe, biorąc w dodatku pod uwagę niechęć Europy do udziału w misjach ekspedycyjnych, mocno ograniczyłoby możność USA reagowania na sytuacje kryzysowe w innych regionach.

Przedstawione scenariusze zakładają oczywiście pewne najbardziej prawdopodobne - i najbardziej wyraziste - przebiegi wypadków, ale na ich podstawie można też wysnuć całe mnóstwo wariantów pośrednich, łączących w sobie rozmaite elementy tych trzech głównych. Mówiąc o Libii o jednej rzeczy musimy pamiętać: nie wolno nam idealizować libijskiego zrywu jako wydarzenia o jednoznacznie wolnościowym charakterze. Oczywiście, wątek chęci obalenia autorytarnego reżimu jest istotny, ale znając libijskie realia wydaje się, że równie istotny jest kontekst rywalizacji tamtejszych regionów, klanów i plemion.

Rozmawiał PAWEŁ STACHNIK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski