Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy wymiary sprawiedliwości: dlaczego sędziowie biją na alarm

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
W sporze o Trybunał Konstytucyjny wszystkie gremia sędziowskie stanęły zgodnie po stronie trybunału. Politycy PiS uważają, że w ten sposób sędziowie wypowiedzieli wojnę władzy pochodzącej z wolnych wyborów
W sporze o Trybunał Konstytucyjny wszystkie gremia sędziowskie stanęły zgodnie po stronie trybunału. Politycy PiS uważają, że w ten sposób sędziowie wypowiedzieli wojnę władzy pochodzącej z wolnych wyborów Piotr Smoliński
Wielu sędziów uważa, że niewydolna polska Temida wymaga gruntownych zmian. Ale wszyscy podkreślają, że pod żadnym pozorem nie wolno naruszać niezawisłości i autorytetu sądów, bo zamiast sprawiedliwości będziemy mieli „ministerstwo zarządzania linczem”

Matysiakowie z Zielonek są załamani i wściekli. Państwowe nadleśnictwo odebrało im las kupiony przez pradziadka przed drugą wojną. Leśnicy skorzystali z ustawy o nacjonalizacji przeforsowanej przez PiS. Wprawdzie Trybunał Konstytucyjny uznał ją za sprzeczną z konstytucją, ale rząd nie opublikował orzeczenia. Matysiakowie poszli do sądu. Ten - opierając się na niepublikowanym wyroku TK - kazał zwrócić las.

Do siedziby nadleśnictwa puka komornik, pokazuje wyrok sądu. A nadleśniczy na to: „Zdaniem rządu i moim jest to tylko opinia grupki kolesi. Ja się trzymam ustaw”. Na boku dodaje: „Jak ja ten wyrok wykonam i las Matysiakom oddam, to mnie minister wywali i już roboty nie znajdę! A mam dzieci”.

Komornik wzywa policjantów, pokazuje wyrok, a oni mówią - słowo w słowo - to co nadleśniczy: że muszą się trzymać ustaw, bo jak nie, to komendant, który podlega ministrowi, wywali ich na zbity pysk. Potem grożą komornikowi wykluczeniem z zawodu. Dwaj prokuratorzy odmawiają wszczęcia dochodzenia przeciwko komornikowi i sędziemu, który wydał „skandaliczny wyrok”. Lądują na zapadłej prowincji z dyscyplinarkami. Trzeci prokurator oskarża komornika i sędziego. Sprawa trafia do speckomórki uprawnionej do karania sędziów i prokuratorów…

- Słowem: chaos prawny, a potem anarchia - podsumowuje tę czarną wizję Maciej Czajka, sędzia okręgowy z Krakowa.

Sędzia z krakowskiego Śródmieścia, anonimowo, dodaje: - Na świecie są trzy rodzaje państw: demokracje, w których rządzi prawo; satrapie, w których wszystko zależy od kaprysów władcy; i państwa upadłe, które wyniszcza chaos, bo każdy kieruje się własnym kodeksem. To, jakim krajem będzie Polska, zależy dziś od postawy i solidarności sędziów, bo ciągotki władzy są oczywiste. Polacy muszą zrozumieć, że tu nie chodzi o nas, 10 tysięcy polskich sędziów. Stawką jest los obywateli.

Problem w tym, że - według CBOS - ponad 60 proc. obywateli ocenia pracę sądów źle, aż 84 proc. uważa, że Temida pracuje zbyt wolno, co potwierdzają aktualne statystyki. Wielu chciałoby „leniwych sędziów” pogonić, chętnie oddaliby wymiar sprawiedliwości w ręce silnego szeryfa, na jakiego od lat pozuje Zbigniew Ziobro. Politycy PiS podgrzewają te emocje. I suweren kipi gniewem.

- Nigdy w życiu nie otrzymywałem tylu nienawistnych telefonów, esemesów, listów. Internetowe komentarze pełne są pogróżek pod adresem moim i innych sędziów. „Wrzucić gnidę do rowu i zakopać” - to najdelikatniejsza z nich - opisuje Waldemar Żurek, członek Krajowej Rady Sądownictwa rodem z Krakowa. Zastrzega, że z poprzednimi rządami gremia sędziowskie, w tym KRS, również wchodziły w ostre spory, bo politycy mają ciągotki do poszerzania swojej władzy. Stanowiska sędziów były dla ministrów i rządów druzgocące. Ale działo się to wszystko w ramach kultury państwa prawa. Dziś jest inaczej.

To niepokoi sędziów, bo w sporach z dwiema władzami - wykonawczą i ustawodawczą - które stanowią dziś karny monolit, są oni zawsze stroną słabszą: nie mają policji, tajnych służb, mediów, a jedynie - gwarantowaną przez konstytucję niezależność i niezawisłość.

- I oczywiście wyroki, z których obecna władza próbuje zrobić „opinie” - mówi sędzia z Krowodrzy, wieloletni stronnik PiS.

Wymiar pierwszy: fundamenty
Opisana na początku tekstu historia na razie się nie wydarzyła (nacjonalizacja prywatnych lasów to tylko pomysł), ale - jak twierdzą sędziowie, z którymi w tym tygodniu rozmawialiśmy - z każdym dniem jesteśmy coraz bliżej ziszczenia czarnego scenariusza. - Normy prawne, a potem społeczne przestaną obowiązywać. Jak na Ukrainie i w innych państwach upadłych - wieszczy były stronnik PiS.

- Normy wypracowane ogromnym wysiłkiem przez ćwierćwiecze są najcenniejszą wartością Polski i Polaków. My, sędziowie, trzymamy się z dala od polityki. Ale jednocześnie mamy obowiązek stać na straży prawa wynikającego z konstytucji. Dlatego mówimy dzisiaj jednym głosem - tłumaczy Maciej Czajka.

Jest działaczem stowarzyszenia Themis, które w ostatnich dniach, wspólnie z innymi zrzeszeniami sędziowskimi, w tym Iustitią - z której władz pochodzi zastępca ministra Ziobry - opowiedziało się jednoznacznie za przestrzeganiem przez wszystkie organy państwa wyroków Trybunału Konstytucyjnego, także tych niepublikowanych . Identyczne uchwały podjęły zebrania przedstawicieli sądów wszystkich szczebli, równie jasne jest stanowisko Krajowej Rady Sądownictwa, kropkę nad „i” postawił Sąd Najwyższy.

W sporze o TK wszelkie możliwe gremia sędziowskie stanęły zatem zdecydowanie po stronie TK. Wyraziły przy tym zdecydowany sprzeciw wobec „bezprecedensowych prób podważania autorytetu sądów i wpływania na sędziów” przez polityków partii rządzącej, w tym (a może przede wszystkim) ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę.

W reakcji najbardziej doświadczeni i szanowani w kraju i za granicą sędziowie usłyszeli od czołowych polityków PiS, że są „grupą kolesi” broniącą starego ładu. Posłanka Joanna Lichocka, była dziennikarka TVP, napisała na twitterze: „Dzięki uchwale SN dowiemy się, którzy z sędziów sprzeniewierzają się godności i etyce wykonywania zawodu - włączając się w walkę polityczną”.

- Jestem w szoku - mówi nam wyraźnie podenerwowany małopolski sędzia z dziesięcioletnim stażem, zwolennik zmian w wymiarze sprawiedliwości i do niedawna stronnik PiS. - Te panie mówią o sędziach broniących praworządności ze skrajną pogardą. To próba wywołania nagonki na niezawisłe sądy.

- Nie chcemy mieć nic wspólnego z polityką. To władza wciąga nas w swoją wojnę - podkreśla sędzia ze Śródmieścia.

- Chcielibyśmy spokojnie pracować i żyć. Sędziowie mają, jak wszyscy, rodziny, kredyty do spłacenia. Różnią się poglądami. Nikt tu się nie pisał na bohaterstwo. Ale PiS nie zostawia wyboru. Może to zabrzmi górnolotnie, ale w całym środowisku dominuje przekonanie, iż musimy wytrwale stać na straży prawa, broniąc jednocześnie autorytetu kluczowych instytucji wymiaru sprawiedliwości. Chodzi bowiem o fundamenty naszego wspólnego państwa - tłumaczy Waldemar Żurek.

Czy 10,2 tys. sędziów sądów powszechnych (plus sędziowie sądów administracyjnych) rzeczywiście wyznaje ten pogląd?

- Od początku przemian demokratycznych wpajaliśmy sędziom, że mają obowiązek służyć prawu, a nie instytucjom władzy. Wierzę, że oni mają to silnie zakodowane - mówi prof. Andrzej Zoll, były prezes TK i rzecznik praw obywatelskich.

- Faktycznie tak jest. Sędziowie mają też bardzo silne poczucie niezawisłości i niezależności - podkreśla Krzysztof Sobierajski, prezes krakowskiego Sądu Apelacyjnego.

Zdecydowana większość sędziów zaczęła pracę już w wolnej Polsce, wielu - po wejściu do Unii. To, ich zdaniem, sprawia, że nie mogą być skażeni dawnym systemem. Krytycy zbudowanego po 1989 roku systemu odpowiadają, że sędziowie nigdy nie przeszli lustracji, a weryfikowali się sami - co w praktyce oznacza, że żaden PRL-owski orzecznik za nic nie odpowiedział. Czy nie wpływało to na postawy i poglądy młodych? Nie doprowadziło do powielenia złych wzorców? Czy jakiś odsetek sędziów nie trafił do zawodu wskutek dawnych rodzinno-towarzyskich układów? Czy środowisko potrafiło i potrafi skutecznie pozbywać się czarnych owiec?

-To są ważne pytania, trzeba na nie uczciwie odpowiedzieć, ale sędziów nie mogą rozliczać politycy, bo to byłby zamach na praworządność i niezawisłość, czyli fundamenty państwa! Na to zgody nie będzie - kwituje sędzia z Krowodrzy, zwolennik zmian.

Wymiar drugi: system
Ale na tej wojnie - bo to już wojna - sędziowie są dla polityków łatwym celem. Nasz wymiar sprawiedliwości, choć relatywnie kosztowny (wśród dużych krajów Europy mamy najwięcej sędziów na 1000 obywateli i wydajemy na sprawiedliwość największą część PKB), nie spełnia oczekiwań obywateli. Postępowania w wielu sądach, zwłaszcza w dużych miastach, potwornie się ciągną, rosną zaległości, sprawiedliwość bywa mocno spóźniona - a wtedy przestaje być sprawiedliwością.

- Ale zasadniczo wina nie leży tu po stronie sędziów, którzy w zdecydowanej większości pracują bardzo ciężko i z zaangażowaniem, tylko po stronie polityków, którzy od 26 lat źle organizują pracę sądów, a właściwie dezorganizują ją kolejnymi reformami - przekonuje Krzysztof Sobierajski, który przeżył w swej karierze kilka reform. Każda dramatycznie uderzała w obywateli: rosły zaległości, wydłużał się czas oczekiwania na wyrok.

- Rosła wściekłość ludzi na sędziów. A nazwiska polityka, który za to odpowiadał, nikt nie pamiętał - dodaje sędzia.

W zeszłym roku do sądów powszechnych wpłynęło ponad 15 mln nowych spraw. To prawie dwa razy więcej niż dekadę temu. - A sędziów tyle samo - mówi Waldemar Żurek. Liczba spraw rośnie, bo posłowie przypisują w kolejnych ustawach sądom nowe obowiązki. Polak w każdej kwestii - od rejestracji stowarzyszenia po ciężkie spory majątkowe - idzie do sądu. W efekcie sędziowie zajmują się wieloma błahostkami, które na Zachodzie załatwiane są poza sądem powszechnym: w nieprofesjonalnych sądach pokoju, notariatach, a przede wszystkim - w mediacjach.

Organizacje sędziowskie apelują do polityków, by - zamiast poszerzać - ograniczyli tzw. kognicję sądów, czyli zakres spraw, jakimi muszą się one zajmować. - Na wyroki czekałoby się wtedy krócej - przekonuje sędzia Żurek.

Sędzia Bartłomiej Przymusiński ze stowarzyszenia Iustitia dodaje: - Dziś sądy w wielkich miastach są zawalone sprawami, często trudnymi, a sądy prowincjonalne mają tych spraw mało i dominują kwestie proste. Obciążenie sędziów jest nierównomierne: jeden prowadzi sto, a inny pięćset spraw. Ogromna część sędziów to funkcyjni, którzy nie orzekają, tylko zajmują się kontrolą pracy pozostałych. Trzeba to zmienić - przekonuje Przymusiński.

Krzysztof Sobierajski dodaje, że niekoniecznie dobrym rozwiązaniem jest obecny system awansów: jak ktoś jest dobry i chce się piąć po szczeblach kariery, musi się starać o stanowisko w sądzie wyższej instancji. W efekcie najzdolniejsi trafiają do sądów okręgowych, potem apelacyjnych, a w rejonach brakuje często dobrych i doświadczonych sędziów. Tymczasem to właśnie w sądach rejonowych zapada zdecydowana większość wyroków i od jakości orzecznictwa tych sądów zależy w ogromnej mierze opinia Polaków o całym wymiarze sprawiedliwości.

- Powinniśmy się wzorować na Niemczech: tam nie ma awansów na sędziów okręgowych, apelacyjnych itp. Wszyscy są sędziami sądów powszechnych i każdy może pracować w sądzie dowolnej instancji - mówi Przymusiński.

Jego zdaniem, gdyby politycy oddali organizację sądów sędziom, np. Krajowej Radzie Sądownictwa i prezesom sądów apelacyjnych, polska Temida byłaby o wiele sprawniejsza. - Ale przez 26 lat politycy woleli zachować tę władzę dla siebie. A za niewydolność systemu krytykują nas - boleje sędzia.

To samo mówi Waldemar Żurek: - Przy obecnej liczbie sędziów można zwiększyć sprawność Temidy o 20 proc. To 3 miliony spraw rocznie! - szacuje. Jego zdaniem zmiany są konieczne i wielu sędziów to rozumie.

- Ale te zmiany nie mogą oznaczać rozmontowania fundamentów państwa - powtarzają chórem sędziowie.

Wymiar trzeci: szeryf
Starsze pokolenie Polaków wyrosło na westernach, młodsze na komiksach Marvela - w każdej z tych narracji jest Zły, budzący odrazę, i Dobry, pokonujący Złego w imieniu tłamszonej gawiedzi. Zbigniew Ziobro od lat jawi się - lub chce się jawić - jako Dobry. Wpływ na to mogą mieć jego osobiste doświadczenia: od 10 lat walczy w sądach o ukaranie lekarzy, których błędy miały się przyczynić do śmierci jego ojca. Sprawa ciągnie się głównie z powodu problemów z biegłymi. Ziobrowie uważają, że to efekt działania dwóch „układów”: lekarskiego i prawniczego.

Wielu Polaków ma podobne doświadczenia z Temidą i podziela pogląd o istnieniu patologicznych układów. Powszechna jest opinia o lenistwie części sędziów (mówią o tym sami sędziowie). Mamy przy tym większą skłonność do negowania sądowych wyroków niż np. Niemcy, Skandynawowie i Francuzi.

Prezes Sobierajski przyznaje, że część sędziów posługuje się hermetycznym prawniczym żargonem, ogłasza wyroki, których zainteresowani nie rozumieją - i nawet się tym chlubi! To zniechęca obywateli, podkopuje zaufanie. Sędziowie mają obowiązek się szkolić, ale wielu tego nie robi i włos im z głowy nie spada. Wszystko to tworzy wokół Temidy potencjał społecznej niechęci. Dość powszechna jest przy tym opinia, iż za sprawą „zbytniej niezawisłości i niezależności sędziowie robią, co chcą i są całkowicie bezkarni”.

- To mit. Mało kto w Polsce podlega tak intensywnej i wszechstronnej kontroli jak sędzia - zapewnia Waldemar Żurek. Przyznaje jednak, że ów mit jest nośny i może być wykorzystany przeciwko sędziom. W efekcie mogą się pojawić próby kontrolowania lub nawet kasowania prawomocnych wyroków sądowych przez jakieś nowe organy podległe władzy wykonawczej. Np. „szeryfowi”, który powie ludowi, co jest sprawiedliwe, a co nie.

- Na razie nikt nie przedstawił projektu takiego rozwiązania, ale wypowiedzi czołowych polityków PiS, w tym pana ministra, sprawiają, że rośnie niepokój. Zwłaszcza że przykłady z tzw. reorganizacji prokuratury są złowieszcze - opisuje sędzia Czajka.

Obawy sędziów wynikają także stąd, że projekt kolejnej - rewolucyjnej - reformy wymiaru sprawiedliwości powstaje w tajemnicy. - Pisze go kilku sędziów rejonowych - mówi sędzia ze Śródmieścia.

Pracę zespołu koordynuje pochodzący z Lublina warszawski sędzia gospodarczy Łukasz Piebiak, który w listopadzie zeszłego roku został zastępcą ministra Ziobry. Uchodzi za znakomitego fachowca, zanim trafił do resortu, działał w zarządzie stowarzyszenia Iustitia, koordynując prace nad projektem reformy sądownictwa i reprezentował Polskę w stowarzyszeniu MEDEL (Europejscy Sędziowie i Prokuratorzy na rzecz Demokracji i Wolności). Jednocześnie zawsze był niezależny i niepokorny, ma też na swym koncie dyscyplinarkę. - Obnosi się z nią jak z orderem: „zostałem ukarany przez zły system, z którym zawsze walczyłem i który teraz całkowicie zmienię” - opisuje kolega z Iustitii.

Bartłomiej Przymusiński stanowczo nalega, by nie kojarzyć prac zespołu Piebiaka z Iustitią. Nowy zarząd stowarzyszenia wyraża „zaniepokojenie brakiem podania do publicznej wiadomości treści zapowiadanych projektów legislacyjnych mających podstawowe znaczenie dla funkcjonowania sądownictwa” i zapewnia, że „nie jest współtwórcą propozycji legislacyjnych ministra sprawiedliwości”.

Z drugiej strony Przymusiński przyznaje, że wiele pomysłów Piebiaka, wypracowanych jeszcze w czasach Iustitii, zmierza w dobrym kierunku i daje nadzieję na poprawę pracy Temidy. Chodzi m.in. o sięgnięcie po wzory niemieckie, a także spłaszczenie struktury sądów: nie byłoby rejonowych, pozostałyby tylko okręgowe (ale byłoby ich dużo więcej, a wszystkie średniej wielkości, bo takie pracują najsprawniej) i apelacyjne.

- Szczegółów jednak nie znamy. Ze strony PiS słyszymy natomiast coraz częściej, że trzeba przy okazji zweryfikować sędziów. Pod jakim kątem? - pyta sędzia z Krowodrzy.

- Przecieki są niepokojące. Istnieje obawa, że pod szlachetnym hasłem usprawnienia sądów rząd przeforsuje ustawę, na mocy której wszyscy sędziowie stracą stanowiska i będą musieli być powtórnie przez prezydenta powołani - mówi sędzia Czajka.

- Trudno się dziwić obawom, skoro już kiedyś prezydent wywodzący się z tego samego ugrupowania nie powołał grupy sędziów wskazanych przez Krajową Radę Sądownictwa - przypomina prezes Sobierajski.

-__Zapytaliśmy członka resortowego zespołu pracującego nad reformą, czy każdy sędzia zostanie powtórnie powołany. Jego odpowiedzią było: „Miejmy nadzieję, że tak”- opowiada świadek zdarzenia.

- To przecież brzmi jak groźba: bądź grzeczny, bo jak nie… - komentuje inny.

Sędziowie ubolewają, iż wielu obywateli nie rozumie, jak ważna dla społeczeństwa jest niezależność sądów od władzy wykonawczej. - Wizja kontrolującego wszystko szeryfa to przecież utopia. Niebezpieczna dla obywateli, także tych niewinnych - komentuje sędzia ze Śródmieścia. Wymierzającym jednoosobowo sprawiedliwość szeryfem można być w mieścinie liczącej stu mieszkańców.

- W 38-milionowym kraju, przy 15 milionach spraw, potrzeba efektywnego systemu egzekwowania prawa, w tym kompetentnych niezawisłych sędziów. W przeciwnym razie stworzymy „system” samosądów, a ministerstwo sprawiedliwości będzie próbowało nimi zarządzać - kwituje.

Prezes Sobierajski zwraca uwagę na paradoks: z jednej strony Polacy na sądy psioczą, a z drugiej - z wszystkim biegają do sądów. Socjolodzy tłumaczą to prosto: Polak generalnie nie ufa nikomu, prócz najbliższej rodziny (w braku zaufania jesteśmy - po Bułgarach -rekordzistami Europy). Jeśli już jednak musi komuś zaufać - to właśnie sędziom.

Politycy lokują się natomiast w rankingach naszego zaufania na samym dnie.

- Pomysł, by dać im narzędzia, przy pomocy których będą mogli podważać, a nawet zmieniać prawomocne wyroki sądów, jest zatem kompletnie poroniony - zauważa sędzia z Krowodrzy. Przewiduje jednak, że walka o to będzie bardzo ostra.

W Polsce jest ponad 10 tys. sędziów sądów powszechnych. W sądach rejonowych dominują osoby w wieku od 35 do 40 lat, w okręgowych - od 40 do 50 lat, a w apelacyjnych - od 50 do 60 lat. Sędzią sądu rejonowego zostaje się w wieku około 30 lat, po około 10 latach część sędziów awansuje do sądu okręgowego, a po następnych dziesięciu - do sądu apelacyjnego. Zdaniem twórców systemu ma to „gwarantować posiadanie przez sędziów wyższych instancji odpowiedniego doświadczenia”.

Wśród sędziów przeważają kobiety - w sądach rejonowych stanowią one 65 proc. (na Śląsku nawet 72 proc.!), w okręgowych 61 proc., a w apelacyjnych 58 proc.

Sędzia w sądzie rejonowym zarabia średnio 10,4 tys. zł, w okręgowym 13,2 tys. zł, a w apelacyjnym 15,5 tys. zł. Od tych pensji nie odprowadza się składek na ZUS, więc zarobek netto jest wyższy niż dla innych pracowników zarabiających tę samą kwotę brutto.

Po przejściu w stan spoczynku sędziowie dostają świadczenie w wysokości 75 proc. ostatniej pensji, czyli od 5,5 do 10,5 tys. zł.

Sędziowie w strachu przed „weryfikacją”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski