Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzynaście lat w konspiracji

Filip Musiał, historyk, politolog, pracownik Oddziału IPN w Krakowie, prorektor Akademii Ignatianum w Krakowie
Jan Sałapatek z narzeczoną
Jan Sałapatek z narzeczoną Fot. Archiwum IPN
1943-1955. Doświadczony partyzant AK i BCh po wojnie schodzi do podziemia. jego oddział przeprowadza imponującą liczbę akcji - ponad 100. ginie w efekcie wielomiesięcznej operacji UB w styczniu 1955 roku.

W obliczu Boga Wszechmogącego, w Trójcy Świętej Jedynego, Najświętszej Maryi Panny Królowej Korony Polskiej kładę rękę na Krzyż Pański znak męki i zbawienia, staję wiernie i nieugięcie na straży honoru Polski i Kościoła. Walczyć będę o Niepodległą Polskę i w obronie Wiary Katolickiej do ostatnich sił swoich…” - przysięgali partyzanci Grupy Operacyjnej AK „Zorza”. Jej dowódcą był Jan Sałapatek „Orzeł” - jeden z najdłużej walczących żołnierzy podziemia niepodległościowego w Małopolsce.

Z Błyskawicy do Zorzy
Gdy Armia Czerwona zajęła Małopolskę, Jan Sałapatek - podobnie jak wielu innych żołnierzy AK, wyszedł z podziemia. Został milicjantem w Jachówce. Już jednak kilka miesięcy później został z MO wyrzucony. Wrócił do rodzinnego Budzowa, pod Makowem Podhalańskim i pracował na roli.

Ponieważ skorzystał z amnestii i ujawnił się z przynależności do AK i BCh, bezpieka bacznie mu się przyglądała. Na przełomie 1945 i 1946 r. przeprowadzono u niego rewizję, odnajdując ukrytą broń. Sałapatek ukrywał się zatem przed aresztowaniem, a wkrótce dołączył do Grupy Operacyjnej AK Błyskawica. Straty podziemia z końca 1946 r. spowodowały, że wiosną kolejnego roku, po sfałszowanych wyborach, wiele oddziałów zakończyło działalność. Sałapatek, już po raz drugi, ujawnił się na mocy amnestii z aktywności niepodległościowej.

Szybko jednak zorientował się, że amnestia jest jedynie bezpieczniackim wybiegiem, a jej prawdziwym celem jest zewidencjonowanie podziemia, by łatwiej było uderzyć w jego byłych działaczy. Wrócił więc do konspiracji. Zorganizował oddział, nad którym objął komendę. Nadał mu kryptonim Grupa Operacyjna AK Zorza. Oddział liczył kilka osób, został jednak szybko - bo już we wrześniu 1947 r. - rozbity przez bezpiekę. Aresztowania uniknął tylko Sałapatek.

Z początkiem kolejnego roku odbudował grupę . W 1951 r. w wyniku obław zginęło czterech jego podwładnych. „Orzeł” po raz kolejny odtworzył grupę, z którą walczył w latach 1951-1952. Jeden z jego towarzyszy - Konstanty Prymula „Góra” - zginął w walce, drugi - Andrzej Gielata „Kmicic” - został aresztowany i skazany na karę śmierci. Przez ponad dwa lata, aż do stycznia 1955 r. Sałapatek działał już tylko z Władysławem Drożdżem „Gołębiem”.

Postrach komunistów
Choć oddział był ciężko doświadczany przez bezpiekę, był niezwykle aktywny. Według wyliczeń ubowców Zorzy można przypisać imponującą liczbę akcji - samych rekwizycji miałby przeprowadzić ponad 100. Jak pieczołowicie wyliczali funkcjonariusze UB: 47 w gminnych spółdzielniach samopomocy chłopskiej, 17 w „uspołecznionych zakładach pracy”, 8 w PKP i innych zakładach reżimowych, 4 w urzędach gminnych, 27 u osób prywatnych. Zwłaszcza ta ostatnia kategoria jest interesująca - biorąc pod uwagę „czarną legendę” Sałapatka kreowaną w „ludowej” Polsce. Propagandyści reżimowi chcieli go bowiem przedstawiać jako lokalnego rzezimieszka.

Tymczasem spośród wskazanych wyżej 27 osób: 8 było członkami ORMO, 4 - PZPR, 2 - Związku Młodzieży Polskiej, 1 - reżimowego Stronnictwa Demokratycznego, zaś pozostałych 12 było podejrzewanych o współpracę z bezpieką. Wszystkie zatem 100 akcji mieściło się w granicach dopuszczalnych dla oddziałów niepodległościowego podziemia. Partyzanci nie mieli innej możliwości zdobywania funduszy jak konfiskaty. Zgodnie z zasadami z lat wojny przeprowadzano je na aparacie okupacyjnym - w czasie wojny niemieckim, po wojnie - komunistycznym. Różnica była czytelna, zabór mienia z pierwszej z brzegu chałupy był kradzieżą, za którą groził sąd polowy. Konfiskata z instytucji „ludowej” Polski czy majątku działacza reżimu komunistycznego była dopuszczalna. Partyzanci najczęściej pozostawiali w takich sytuacjach kwit stwierdzający, na czyj rozkaz i co skonfiskowano.

Nieuchwytność „Orła”, wynikająca ze wsparcia lokalnej ludności, sprawiała, że stawał się on postacią legendarną - lokalnym bohaterem. Choć od początku lat 50. nie był już faktycznie w stanie prowadzić rzeczywistej walki niepodległościowej, wraz ze swymi podkomendnymi toczył już jedynie bój o przetrwanie.

Działania przeciwko „Zorzy” - jak notowała bezpieka - początkowo „prowadzone były ze strony organów ścigania […] na wielką skalę, z udziałem wojska w sile 100-300 ludzi, ale w miarę upływu czasu rezultaty były znikome lub żadne”. Bowiem - jak pisano - nadal nieuchwytni pozostawali „Sałapatek Jan ps. »Orzeł« i Drożdż Władysław ps. »Gołąb«. Prowadzone rozmowy z ich rodzinami nie dały żadnych rezultatów”.

Rozpracowanie „Zorzy” prowadził Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Myślenicach w ramach sprawy „Cicha-cze”. Ubowcy z Myślenic byli nadzorowani przez Wydział III bezpieki z Krakowie, a jednocześnie wspierani przez ubowców z Wadowic - prowadzących z kolei sprawę o krypt. „Góral”.

Ubeckie gry
Bezpieka rozbudowywała sieć agenturalną. Do współpracy pozyskiwano członków rodzin, czy dawnych konspiratorów - także tych, którzy wyjechali na ziemie zachodnie i północne, gdzie łatwiej było ukryć przeszłość. W sierpniu 1954 r. analizowano między innymi list Sałapatka do agenta „Roberta”, na podstawie którego UB wywnioskowało, że Sałapatek ukrywa się w Krakowie. Zakładano więc, że należy zarządzić akcję przeczesywania miasta przez patrole MO.

Przy czym konstatowano: „Przez te przedsięwzięcia, jeśli nie zlikwidujemy bandy, to zmusimy bandę do szybszego przeniesienia się w teren - do ag[enta] »Roberta« na woj. Bydgoszcz, ag[enta] »Lipca« na teren wrocławski lub ag[enta] »Brzeskiego« w opolskie. Albo przedsięwzięciami tymi spowodujemy, że Sałapatek szybciej przejdzie stale nękany i podporządkuje się legendowanej organizacji kierowanej przez ag[enta] »Maciejewskiego«, który w dn. 26.08.[19]54 r. przeprowadził z Sałapatkiem rozmowę i chce korzystać z finansów organizacji, dlatego by nie dokonywać w terenie napadów”.

Agent „Maciejewski” był jednym z filarów gry operacyjnej prowadzonej pod nadzorem bezpieki krakowskiej. Jak podsumowywano w 1954 r. „utworzona została fikcyjna nielegalna organizacja. Poprzez członków tej organizacji udało się nawiązać kontakt z członkami bandy Sałapatka”.

Grę zainicjowano w listopadzie 1953 r., a organizacja występowała pod nazwą „Komitet Katolicki”. Działania nadzorowała grupa funkcjonariuszy Wydziału III WUBP w Krakowie kierowana przez Józefa Dyśkę. „W ciemno” wprowadzono do organizacji agenturę - to znaczy, że nawet informatorzy i agenci UB byli przekonani, że rozpracowują prawdziwą strukturę niepodległościową. Kluczową rolę w działaniach przewidziano dla agentów „Rokowskiego”, w organizacji występującego pod ps. „Henio” i „Kos” oraz „Maciejewskiego” - w organizacji znanego pod ps. „Tomasz”.

Agentem „Rokowskim” był Kazimierz Kubarek, wcześniej partyzant w oddziale Mieczysława Wądolnego „Mściciela”, który później walczył wspólnie z Mieczysławem Spułą „Felusiem” i Kazimierzem Kudłacikiem „Zenitem”. Następnie został zwerbowany przez bezpiekę. Wykonując zlecone mu zadania, podczas wspólnego noclegu zastrzelił „Felusia” i „Zenita”, doprowadzając tym samym do faktycznej likwidacji grupy.

Natomiast agentem „Maciejewskim” był działacz WiN Franciszek Abraszewski. Wcześniej wykorzystywano go do rozbijania struktur WiN na Lubelszczyźnie.

Sałapatek, z którym udało się „działaczom” komitetu nawiązać kontakt, pozostawał wobec nich bardzo nieufny. Ostatecznie jednak po wielomiesięcznych zabiegach udało się go przekonać do spotkania w szerszym gronie. Sałapatek i ukrywający się z nim Drożdż zdecydowali się przyjść na spotkanie z ludźmi z organizacji 18 stycznia 1955 r. do zaufanego gospodarstwa. Czekali na nich „Maciejewski” oraz „Rokowski”, a wraz z nimi funkcjonariusz UB Edward Wikosz. Kilku innych ubowców czekało w pogotowiu w innej izbie. Sałapatek - wciąż nieufny - przez blisko dwie godziny nie zdecydował się usiąść za stołem. Prowadził rozmowę, stojąc przy drzwiach z ręką na broni. Ostatecznie udało się go skłonić, by podszedł obejrzeć mapę. W tym momencie „Rokowski” uderzył go w tył głowy przygotowaną pałką, a do izby wpadli inni ubowcy. W wyniku obrażeń „Orzeł”, nie odzyskawszy przytomności, zmarł dziewięć dni później.

W jednym z listów do przyjaciela Kazimierza Cebulaka, z października 1954 r. - pisał: „Tylko jedno Ci piszę: służ Bogu i bądź Polakiem”. Sam starał się żyć w zgodzie z tą dewizą - walcząc w konspiracji o niepodległy kraj.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski