Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu może być jak w Monachium

Redakcja
Jan Pamuła: Doprowadzę do tego, by było bezpośrednie połączenie Krakowa z Moskwą Fot. Archiwum
Jan Pamuła: Doprowadzę do tego, by było bezpośrednie połączenie Krakowa z Moskwą Fot. Archiwum
Rozmowa. JAN PAMUŁA, prezes Międzynarodowego Portu Lotniczego Kraków-Balice o planach rozwoju lotniska

Jan Pamuła: Doprowadzę do tego, by było bezpośrednie połączenie Krakowa z Moskwą Fot. Archiwum

- Ile lat potrzebuje Pan, by zrealizować swoje plany dotyczące lotniska w Balicach?

- Myślę, że dwie kadencje, czyli sześć lat. W polskich warunkach trzy lata na zrealizowanie planów to zdecydowanie za mało.

- Pierwsze trzy lata poświęcił Pan na porządki po poprzednikach?

- Pierwszy rok, może półtora roku. Przerażenie ogarnęło mnie po miesiącu czy dwóch, jak zobaczyłem spadające wskaźniki naszego lotniska i rozwijającą się konkurencję Katowic, Wrocławia i Rzeszowa.

- I po przerażeniu przyszło....

- Już w czasie tego przerażenia zapadły decyzje, których celem była najpierw stabilizacja wskaźników, a później ich wzrost. I to się udało. Nie chcę tu robić żadnych odniesień personalnych i wskazywać błędy, ale jako ekonomista nie wyobrażam sobie, by można było podejmować decyzje bez prowadzenia analiz. A tych analiz poprzednicy nie prowadzili. W ciągu roku udało się to nadrobić.

- Co jeszcze udało się zrobić?

- Przyjąć koncepcję zrównoważonego rozwoju lotniska, bez fajerwerków, ale pozwalającą na stabilny wzrost w trudnych warunkach ciągle pełzającego kryzysu. I Balice odnotowują wzrost i to większy niż średnia europejska. Spośród inwestycji przede wszystkim należy wymienić wielopoziomowy parking na 1243 miejsca, elektronicznie sterowany, którego budowa trwała tylko rok i który sfinansowany był tylko z naszych pieniędzy, bez zaciągania kredytu. Wybudowaliśmy też łącznik między płytą postojową a drogą startu i lądowań, skracający drogę dojazdu na pas startowy, dający możliwość dokonywania operacji lotniczych co dwie minuty (co jest już standardem na poziomie europejskim) i zwiększający bezpieczeństwo na lotnisku. Było też wiele małych i drobnych inwestycji, o których się nie mówi, a które naprawdę są ważne, takie jak system nawigacyjny, infrastruktura dla podniesienia kategorii lotniska czy rozbudowanie saloniku dla vipów. Bardzo istotny był także wybór projektanta rozbudowy terminalu międzynarodowego, czego nie udało się zrobić przez trzy wcześniejsze lata i rozwiązanie problemów z prawami autorskimi do istniejącego budynku, dzięki czemu pod koniec roku będziemy mieć gotowy i uzgodniony projekt dla nowego terminalu. Za największy swój sukces uznaję jednak to, że udało mi się wszczepić w pracowników dynamizm i wiarę w to, że tu można coś zrobić i to, że pracownicy utożsamiają się z firmą.

- A co uznaje Pan za największą porażkę - decyzję władz PLL LOT o koncentracji na warszawskim Okęciu, brak bezpośredniego połączenia Krakowa z Moskwą, niewywiązywanie się stron porozumienia o rozbudowie układu komunikacyjnego wokół lotniska?

- Gorsze jest całkiem coś innego, co dotyczy nie tylko krakowskiego lotniska. W Polsce nie potrafimy prowadzić rzetelnej, wyważonej i konsekwentnej polityki wobec przewoźników. Porty i przewoźnicy powinni się dogadywać, a nie wykorzystywać. O czym mówię? Poprzez różne zabiegi - nie od dziś i nie od wczoraj, ale nadal tak się dzieje - zdobywa się nowe połączenia na zasadzie bardzo niekorzystnych dla lotnisk umów. Preferencje w opłatach powinny być dla tych linii, które przywożą do nas coraz więcej pasażerów. I tak jest u nas. Tymczasem na wielu lotniskach preferencje dawane są tym, którzy wywożą od nas pasażerów, którzy nie zostawiają tu pieniędzy. Z tym trzeba skończyć. Należy dążyć do tego, by przewoźnik współpracował z portem, a nie nas wykorzystywał. Ciągle mam nadzieje, że to się kiedyś uda zmienić. Problem jest bardzo istotny, bo na podstawie funkcjonowania w porcie taniego przewoźnika, który jest bardzo dynamiczny i może z dnia na dzień wycofać się, nie da się zbudować pozycji tego portu.
- Wprawdzie Kraków nie prowadzi takiej polityki wobec tanich linii, ale Ryanair i tak ma już 40-procentowy udział w ruchu pasażerskim w Balicach....

- Różnica polega na tym, że my nie dopłacamy do Ryanaira, my na nim zarabiamy, na każdym połączeniu uruchamianym przez irlandzkiego przewoźnika.

- Tani przewoźnik lata tam, gdzie mu się to opłaca. Jak gdzieś skończą się dopłaty, to tam przestanie latać. Jak Ryanair przestanie zarabiać na lotach z Krakowa, to też się wycofa.

- Kraków jest w innej sytuacji niż lotniska, na których dominujący przewoźnik obsługuje 70 - 80 proc. ruchu pasażerskiego. W naszym przypadku jest to poniżej 40 procent, to jeszcze nie jest groźne. Od innych portów różni nas także to, że to my proponujemy Ryanairowi konkretne połączenia, a na innych lotniskach to tanie linie mówią, że będą latać w takie czy inne miejsca. Nie można też Ryanaira traktować jako typowej taniej linii - przecież to jeden z największych przewoźników, bo ma 67 mln pasażerów, a Lufthansa - 72 mln. To nie kto inny, jak Ryanair ma 270 samolotów, których średnia wieku to pięć lat. Nie można się pozbyć takiego partnera, przyznaję trudnego, ale naszym celem jest przede wszystkim rozszerzanie siatki połączeń i podnoszenie wartości spółki zarządzającej lotniskiem. Z drugiej strony, robimy wszystko, by udział Ryanaira nie powiększył się do 55- 60 procent. W Krakowie mamy 17 przewoźników, w tym 12 tradycyjnych. I bardzo o nich dbamy i ciągle z nimi rozmawiamy.

- Wracając do niepowodzeń....

- Nie ukrywam, że nie udało się doprowadzić do tego, by LOT był bazowym przewoźnikiem w Balicach. Choć wszystko było już uzgodnione, ale w ostatniej chwili LOT się wycofał. Bazowy przewoźnik będzie, bo to daje tańsze połączenia. Rzeczywiście jak fatum wiszą nad Balicami loty do Moskwy. Brak tego połączenia to efekt konkurencji między Warszawą a Krakowem. Obawy o to, że loty z Krakowa odbiorą pasażerów Warszawie są całkiem nieuzasadnione, bo z naszych analiz wynika, że 90 proc. pasażerów potencjalnych lotów z Krakowa dziś lata do Moskwy przez Pragę, Wiedeń i Frankfurt. Doprowadzę do tego, by było bezpośrednie połączenie Krakowa z Moskwą.

- Która z planowanych inwestycji na lotnisku jest dziś najważniejsza?

- Na pewno terminal. W roku 2013 będzie budowana nowa część, stanowiąca 60 proc. całego terminalu. W roku 2014 zostanie wyremontowany obecny terminal i połączony z nowym budynkiem. Równolegle będzie budowany hotel. Skoro Krakow Airport ma być lotniskiem przesiadkowym, a będę się przy tym upierał, to musi tu być hotel. Będzie gotowy już na wiosnę 2013 r. Niezwykle ważne dla rozwoju portu jest połączenie komunikacyjne z miastem, bo dla dobrego postrzegania lotniska nie wystarczy tylko, co się dzieje na lotnisku, ale także to, jak łatwo można do niego dojechać.

- A jak będzie wyglądać lotnisko w Balicach za 10 lat?
- Jak Polacy zaczną latać dwa i pół raza w roku, a nie jak teraz - raz na dwa lata, to tu będzie Monachium (uśmiech).

- Będzie Pan wtedy szefem tego lotniska?

- Wtedy już na pewno nie. Myślę jednak o Balicach także w takich kategoriach, by moi następcy mogli skorzystać z tego, co po mnie zostanie.

Rozmawiał GRZEGORZ SKOWRON

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski