Ryszard Łanoszka z Winiar na domu przybił tabliczkę z ostrzeżeniem: "Strefa niebezpieczna". Nie może tu wrócić. Fot. Barbara Ciryt
ROK PO POWODZI. Ludzie uciekali z domów w rozpaczy i pośpiechu. Nie mogą tam wrócić. Niektórzy płaczą, gdy zaczyna padać deszcz, bo boją się powtórki powodzi.
Cała wioska była obstawiona workami z piaskiem. Mieszkańcy Targowiska budowali barykady. Ze starych drzwi, desek, podłogowych robili zapory, żeby choć trochę powstrzymać falę. - Ta maleńka rzeczka w pół godziny przybierała pięciokrotnie - opowiadała nam Janina Gądek z Targowiska. - Nie sposób tu żyć - powtarzała.
Dziś mieszkańcy wioski wspominają, że fale brudnej wody do ich domów niosły muł, śmieci, niszczyły wszystko. - Po powodzi niektórzy zostawali bez ubrań, garnków, nawet łyżeczki do herbaty nie mieli - wzdychają mieszkańcy. Sołtys sąsiedniej wsi Grodkowice, Kazimiera Olchowska wspomina, że w potoki zamieniały się nawet rowy przydrożne. - Nie mieściły wody, wszystko lało się do domów - mówi.
Ludzie odznaczali, gdzie stała woda. Mieli na ścianach ślady, jedne po powodziach majowych, inne po zalaniach domów w czerwcu, lipcu i sierpniu. - Nic nas nie oszczędzało - zakrywa twarz młoda kobieta. Płacze, gdy tylko zaczyna padać. Boi się powtórki tego dramatu.
Poszkodowani w powodzi kilkakrotnie zabierali się w ubiegłym roku za remonty. - W pierwszej powodzi miałam metr wody w domu. Sucho było tylko na piętrze. Zostałam bez kuchni i łazienki. Mam małe dziecko, musiałam je wywieźć do mamy do Bochni - opowiada pani Magda z Targowiska.
Kobieta przyznaje, że pierwsze odszkodowania po 3 tys. zł na środki czystości i najpotrzebniejsze rzeczy ludzie dostali szybko. - Trochę perypetii było natomiast z zapomogami na remont domów, ale w końcu dostaliśmy po 20 tys. zł. Wystarczyło na część prac - przyznaje targowiczanka. Ludziom został żal, że nikt do tej pory nie zajął się zabezpieczeniem rzeki. Twierdzą, że powódź mieli dlatego, że do ich potoku spływają wody z autostrady. Wyliczają, że to 40 ha wyasfaltowanego terenu w sąsiedztwie ich wioski.
Strażacy też wspominają trudną walkę z powodzią. - W gminie Kłaj było kilka trudnych akcji. Tam jest blisko Raba, która wylewała na całej długości. Ewakuowaliśmy wiele rodzin - przypomina Andrzej Kufta, rzecznik Komendy Powiatowej PSP w Wieliczce. - Dramat był tym większy, że powódź trwała całe miesiące. Nie wyobrażaliśmy sobie, że tyle wytrzymają ludzie i sprzęt ratowniczy - mówi.
Po powodziach przyszły osuwiska: w gminach Kłaj i Biskupice niewielkie, poważniejsze w gminie Wieliczka, a największe w Winiarach (gm. Gdów). - Przy osuwiskach nie było sposobu, żeby ratować ludzki dobytek. Nawet nie wiadomo jak psychicznie wesprzeć takiego człowieka. Co mu powiedzieć, gdy patrzy jak ziemia rozrywa mu dom? - wzdycha Andrzej Kufta.
W Winiarach dziewięć domów jest do wyburzenia. Ludzie zostali ewakuowani rok temu. Nigdy nie wrócą do siebie. Teraz żyją w lokalach komunalnych. Jedni w Niegowici, inni w Gdowie, jeszcze inni u swoich rodzin.
Szef straży w Winiarach Ryszard Łanoszka, jest jednym z tych, którzy stracili dom. Przyznaje, że na odbudowę rząd od razu obiecywał pieniądze. - Tylko z wypłatą wszyscy zwlekali prawie rok - mówi Łanoszka. Przypomina, że do marca tego roku nikt w jego wiosce nie dostał pieniędzy. Za to o zasadach ich przyznania ludzie już nie mieli siły słuchać. - W rozpaczy obserwowaliśmy, jak topnieją te zapomogi - wzdycha pan Ryszard, który mieszka u kuzyna i dogląda swojego popękanego domu. Na ścianie ma tabliczkę: "Uwaga! Strefa niebezpieczna". Inni mieszkańcy też takie przypięli.
Po ewakuacji najdłużej trwały badania geologiczne. - Pracownicy Państwowego Instytut Geologii sprawdzali, gdzie ziemia zagraża budynkom. Wydawali opinie, ale nadzór budowlany ich nie respektował, bo geolodzy nie mieli odpowiednich uprawnień. To paradoks świata! Robotę powtórzyli prywatni geolodzy i wszystko kosztowało dwa razy więcej! - oburza się szef straży.
Odbudową domów najpierw miała się zająć gmina. Potem pozwolono poszkodowanym kupić działki i korzystać z zapomogi do 300 tys. zł. Rzeczoznawcy wyceniali wartość zniszczonych budynków. - Uznali, że płacić będą tylko za powierzchnie zgłoszone do opodatkowania. Z wyceny wyeliminowano np. klatki schodowe i kotłownie - mówi Łanoszka.
Niektórzy poszkodowani postanowili za wszelką cenę ratować swoje domy. Wbijają w ziemię betonowe pale, wzmacniają teren. Nie chcą się wyprowadzać. Jeden gospodarz na dobre ruszył z budową nowego domu. To Bogusław Jędrzejczyk. - Wysupłaliśmy wszystkie oszczędności i kupiliśmy działkę w Winiarach. Buduję za pieniądze z zapomogi. Na razie dostałam 90 tys. zł. To pierwsza transza. Kolejną mam obiecaną na koniec maja - mówi pan Bogusław. Jeszcze w tym roku chce się tu wprowadzić z rodziną.
Barbara Ciryt
Współpraca (JOL)
GMINY TEŻ BUDUJĄ
GDÓW. Osobom poszkodowanym w powodzi, które same sobie nie poradzą z odbudową domów, pomoże gmina. Władze Gdowa zaczęły już budowę obiektu wielorodzinnego w Zręczycach. Będą tam dwa budynki. Jak przyznaje wójt Zbigniew Wojas gmina zaczęła budowę z własnych funduszy, ale licząc na dotację państwową. W jednym z tych budynków będą lokale dla powodzian. Wójt przygotowuje miejsce dla czterech rodzin z Winiar i jednej z Huciska.
WIELICZKA. Gmina stoi przed koniecznością budowy domów dla mieszkańców Raciborska, poszkodowanych podczas osuwisk. Tam sześć domów zostało zniszczonych. Mieszkańcy chcą pozostać w tej samej wiosce. Gmina ma tam działkę, ale budowanie na niej wymagałoby wzmocnień fundamentów, co znacznie podwyższyłyby koszty. Burmistrz Artur Kozioł planował na początku odbudowę domów jednorodzinnych. Teraz zastanawia się nad obiektem wielorodzinnym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?