Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Turyści zakatowali niedźwiadka

Redakcja
- Nie było widać żadnych śladów, które wskazywałyby na to, że niedźwiedź zaatakował turystów. Natomiast na szlaku znaleźliśmy bułki, co potwierdza nasze przypuszczenia, że zwierzę zostało sprowokowane - mówi Filip Zięba, specjalista ds. fauny w TPN.

Niespełna dwuletni niedźwiadek został w niedzielę zabity przez turystów w Dolinie Chochołowskiej. Sprawcy twierdzą, że zwierzę ich zaatakowało. Ślady wskazują jednak, że najpierw zwabili i dokarmiali go.

W niedzielę późnym wieczorem do Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem dotarło zgłoszenie od Straży Parku o znalezieniu w Dolinie Chochołowskiej martwego niedźwiedzia. Niespełna dwuletnie zwierzę leżało w potoku przy szlaku wiodącym z Iwaniackiej Przełęczy, pod Banistym Żlebem. Policja miała już wówczas informację, że do zakopiańskiego szpitala zgłosiły się dwie osoby, które utrzymywały, że walczyły z niedźwiedziem. Wczoraj rano na miejscu zdarzenia pojawili się policjanci wraz z pracownikami Tatrzańskiego Parku Narodowego i funkcjonariuszami Straży Parku.
-__W wyniku prowadzonych przez nas czynności ustaliliśmy cztery osoby, które mogły mieć związek z tym zdarzeniem. Są to dwa małżeństwa z województwa warmińsko-mazurskiego - młodzi ludzie w wieku od dwudziestu do trzydziestu kilku lat. Wszyscy zostali przesłuchani i utrzymują, że niedźwiedź zaatakował jako pierwszy - _powiedziała nam wczoraj aspirant Monika Kraśnicka-Broś, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem.
Turyści twierdzą, że gdy niedźwiedź niespodziewanie zastąpił im drogę, zaczęli mu rzucać kanapki. Mieli nadzieję, że odwrócą jego uwagę. Niedźwiadek jednak nie zajął się kanapkami, tylko ugryzł jedną z kobiet i zaatakował jej męża. Gdy wywiązała się szamotanina, na pomoc ruszyli im dwaj przypadkowi turyści. Niedźwiedzia podczas walki utopiono w potoku.
- Niestety, nie udało nam się na razie ustalić tych dwóch przypadkowych turystów, którzy uczestniczyli w zdarzeniu. Liczymy jednak na to, że uda się ich przesłuchać - mówi Monika Kraśnicka-Broś. - Materiał dowodowy przekazujemy na bieżąco prokuraturze. Zabity niedźwiedź znajduje się w siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Prokurator zarządzi zapewne sekcję zwłok. Na pewno będziemy chcieli skorzystać z opinii biegłego weterynarza, który sprawdzi, w jaki sposób niedźwiedź zginął - czy został utopiony, czy też ukamienowany. Biegły lekarz powinien również obejrzeć obrażenia stwierdzone u turystów.
W wersję wydarzeń podaną przez turystów nie wierzą pracownicy TPN, którzy podkreślają, że mały niedźwiedź nie jest w stanie zrobić krzywdy sześciu dorosłym osobom. Także obrażenia turystów - niewielkie otarcia i podrapania - nie wskazują na to, żeby ich życie było zagrożone.
- Nie było widać żadnych śladów, które wskazywałyby na to, że niedźwiedź zaatakował turystów. Natomiast na szlaku znaleźliśmy bułki, co potwierdza nasze przypuszczenia, że zwierzę zostało sprowokowane - mówi Filip Zięba, specjalista ds. fauny w TPN. - Zadziwiający jest też fakt, że turyści nie raczyli zawiadomić parku o tym, że zabili niedźwiedzia._
Pracownicy TPN twierdzą ponadto, że znalezione w potoku zwierzę nie zostało utopione, tylko ukamienowane. Ustaleniem, czy zachowanie turystów przekroczyło granice obrony koniecznej zajmie się prokuratura.
To drugi przypadek zabicia niedźwiedzia przez człowieka w historii Tatrzańskiego Parku Narodowego. 6 lutego 1980 r. niedźwiedź nazywany Kubą Kondrackim zginął z ręki strażnika TPN Mariana Werona. Do zdarzenia doszło na nartostradzie do Kuźnic, gdy dokarmiane przez turystów i pracowników schroniska na Kondratowej zwierzę zapędziło na drzewo dwóch młodych turystów z Zakopanego. Pracownik TPN ruszył im z odsieczą. Chcąc odstraszyć niedźwiedzia, oddał z pistoletu strzał ostrzegawczy i postrzelił Kubę, który konał w lesie przez dwa dni. Częściej do groźnych spotkań człowieka z niedźwiedziem dochodzi w słowackiej części Tatr, gdzie populacja tych zwierząt jest znacznie większa.
W polskiej części Tatr żyje od kilku do kilkunastu niedźwiedzi. Ich liczbę trudno dokładnie oszacować, ponieważ często migrują przez granicę na słowacką stronę. Kilkanaście lat temu poważnym problemem stała się synatropizacja zwierząt, czyli zatracenie naturalnego lęku przed człowiekiem. Dokarmiane przez turystów, a często także przez pracowników schronisk podchodziły blisko siedzib ludzkich. Problem udało się zmniejszyć, gdy pracownicy TPN zaczęli używać gumowych kul odstraszających, a schroniska ogrodzono pastuchami elektrycznymi.
Pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego przestrzegają, żeby w żadnym wypadku nie dokarmiać niedźwiedzi, ani żadnych zwierząt na terenie parku, bo w ten sposób można doprowadzić do tragedii. W przypadku spotkania niedźwiedzia na szlaku należy zachowywać się spokojnie, nie wykonywać nerwowych ruchów i powoli oddalić się w przeciwnym kierunku. Nie wolno zbliżać się do zwierzęcia, np. w celu zrobienia zdjęcia. W takim przypadku zwierze może się poczuć zagrożone i zaatakować, szczególnie, jeżeli jest to niedźwiedzica prowadząca młode.
MICHAŁ M. KOWALSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski