Przemek Franczak: SPORTY BEZ FILTRA
Różne są poglądy w kwestii, jakie kryteria należy przyjąć w procesie rozdawnictwa olimpijskich nominacji. Jedni mówią, że trzeba zaostrzać kwalifikacyjne normy i wysyłać tylko tych, których stać na dobry wynik. Inni będą przekonywać, że należy też dawać szansę tym bez perspektyw na sukces, zwanym pogardliwie olimpijskimi turystami, niech zbiorą doświadczenia, może start na igrzyskach będzie dla nich impulsem do rozwoju. Którą zasadą kieruje się PKOl? Żadną z wyżej wymienionych. Jest za to zakładnikiem narzuconej przez MKOl reguły: jeden zawodnik - jedna osoba towarzysząca. Wioska olimpijska nie z gumy, wszyscy chętni się nie zmieszczą.
Jak ten przepis działa - wyobraźmy sobie, że do Soczi wysyłamy tylko 20 sportowców. Wówczas albo Justyna Kowalczyk musiałaby zapomnieć o pomocy na miejscu swojego ośmioosobowego sztabu (trenerzy, serwismeni, fizjoterapeuci) albo inni pojechaliby tam sami jak palec. Do tego, żeby zapewnić wszystkim, a zwłaszcza naszym gwiazdom, maksymalne techniczne wsparcie, potrzebne jest właśnie nadmuchanie ponad miarę listy uczestników. Dlatego do Rosji poleci m.in. pięciu biathlonistów, trzy alpejki, trzech alpejczyków, bodaj pięciu saneczkarzy. Ich szanse na sukces? Wybaczcie, ale żadne.
Czy taka, robiona na koszt podatników, inżynieria ma sens? Hm, prawdę mówiąc, nie mam zdania. Ani nie potępiam, ani nie klaszczę z radości. Raczej przymykam oczy. Bo być może taka jest cena medalowej pigułki szczęścia, którą chcemy sobie zafundować w Soczi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?