Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tutaj przynoszą rozpaczliwe sprawy

BARBARA CIRYT
Antonina Loster przy ufundowanej przez siebie kapliczce Fot. Barbara Ciryt
Antonina Loster przy ufundowanej przez siebie kapliczce Fot. Barbara Ciryt
Trzy tygodnie po drugiej operacji głowy, po rekonstrukcji czaszki Sławomir Wolny mógł uklęknąć przy kapliczce św. Rity we Włosani. Zagrał na dudach dla tej Świętej od spraw niemożliwych i rozpaczliwych, trudnych i beznadziejnych. Dziękował za wstawiennictwo u Boga, uratowanie życia.

Antonina Loster przy ufundowanej przez siebie kapliczce Fot. Barbara Ciryt

WŁOSAŃ. Setki ludzi stają przy kapliczce świętej Rity, błagają ją o pomoc

Lekarze nie dawali na to nadziei. Po wypadku na schodach kazali przygotować się na wszytko. Pan Sławek był w śpiączce. Potem okazało się, że stracił pamięć, nie chodził, nie mówił. Jego żona Krystyna prosiła św. Ritę o pomoc. Potem on sam unieruchomiony na łóżku odmawiał litanię do Świętej. Wyprosili zdrowie.

Mieszkańcy Włosani wierzą w moc św. Rity. Od sześciu lat szerzą jej kult. Na skraju wąskiej uliczki, której nadano nazwę św. Rity stoi kapliczka. Na mszę św. i uroczystości związane ze wspomnieniem jej, przyjeżdżają ludzie z gminy Mogilany, sąsiednich wiosek, a przede wszystkim zaprzyjaźnieni czciciele z powiatu myślenickiego i z Krakowa. W tym roku ogromna polana ledwie zmieściła tych, którzy przyszli czcić patronkę od spraw rozpaczliwych. Było blisko 500 osób. Sławili Ritę, dziękowali fundatorom kapliczki i organizatorom spotkań oraz poczęstunków dla rzeszy ludzi: Antoninie i Jerzemu Losterom. To oni rozpoczęli tu kult św. Rity. - Doznaliśmy łask za jej wstawiennictwem. Ta kapliczka i wszytko, co robimy dla św. Rity oraz ludzi, którzy do niej przychodzą jest naszym dziękczynieniem - mówi Antonina Loster, lekarz, ginekolog. Przyjaciele znają ją z imienia Jadwiga.

- Gdy postawiłam kapliczkę, chciałam, żeby ludzie przekonali się jaką moc ma ta Święta. Sama nie umiem się modlić. Po prostu z nią rozmawiam - mówi lekarka. - Był we Włosani człowiek, który chorował na raka skóry. Choroba opanował ucho i policzek. Pojawiło się coś, co przypominało kalafior. Mężczyzna chodził z opatrunkiem. Pojawiał się przy kapliczce. Prosiłam wtedy św. Ritę: pomóż mu, a ludzie w ciebie uwierzą. Spotkałam go po roku. Miał czyściutki policzek, a o chorobie przypominał czarny punkt w środku. Dzisiaj przyznaję się, że sama jako lekarz nie wierzyłam, żeby tak zaawansowaną chorobę można było wyleczyć - opowiada. Przypomina też młodego człowieka po wypadku. Lekarze uznali, że jeśli zostanie przy życiu to będzie unieruchomiony, jak roślina. - On i jego rodzina modlili się do Rity o wstawiennictwo. Wyszedł z choroby i pomaga nam w propagowaniu kultu patronki spraw trudnych poprzez Internet - uśmiecha się pani Antonina.

Wiara Losterów w działanie św. Rity zaczęła się od momentu, gdy Jerzy Loster zajął się rozbudową kliniki medzycznej przy ul. Skawińskiej w Krakowie, a z nią kaplicy szpitalnej. Tam miał kontakt z ojcami augustianami z parafii św. Katarzyny Krakowie, gdzie stoi figura św. Rity. Loster podczas prac architektonicznych poznał państwa Stypułów z Krakowa. Potem razem spotykali się na nabożeństwach poświęconych św. Ricie. Antonina Loster i Zofia Stypuła zaprzyjaźniły się. Z pielgrzymką organizowaną przez krakowskich augustianów pojechały do Włoch do Cascia, gdzie w bazylice spoczywa ciało św. Rity.

W czasie wyjazdu doszło do groźnie wyglądającego zdarzenia. - Robiłam kanapki w autobusie. Jadzia Losterowa chciała mi pomóc - mówi Zofia Stypuła. - Wstała ze swojego siedzenia, a autobus gwałtownie zahamował. Z wielkim pędem i ogromną siłą poleciała na przednią szybę, która popękała całkowicie. Wszyscy byli pewni, że wyleci, a Jadzia razem z nią. Przy takim uderzeniu szyba nie miała prawa pozostać na miejscu, a jednak została - opowiada pani Zofia i zaznacza, że to sprawa św. Rity.
- Wyszłam właściwie bez obrażeń. Pomyślałam wtedy, że Święta ma wobec mnie jakieś plany. Już wcześniej mieliśmy jej za co dziękować. Postanowiliśmy z mężem, że wybudujemy jej kapliczkę we Włosani - mówi Antonina Loster.

Święta ma we Włoszech wielu czcicieli. - U nas też ich przybywa, choć ten kult długi czas dojrzewał - mówi o. Marek Donaj, proboszcz parafii św. Katarzyny w Krakowie. - Jeszcze 10 lat temu podczas uroczystości majowych związanych z posługą dla czcicieli św. Rity wystarczyło trzech księży. Obecnie muszę do tego angażować 20 duchownych - zaznacza. Augustianin dodaje, że zależy mu na utrzymaniu religijnego aspektu obecności Świętej w kościele, nie propagowaniu jej poprzez dewocjonalia. - Kult we Włosani jest owocem kultu w parafii św. Katarzyny - przekonuje o. Marek Donaj. Proboszcz z Włosani ks. Eugeniusz Wątorski potwierdza, że przyjeżdża tu coraz więcej osób z rożnych stron.

Sławomir Wolny jest jedną z takich osób. W święto ukochanej patronki od spraw rozpaczliwych musiał przyjechać do Włosani. - Bardzo chciałem podziękować za ocalenie - mówi. Rok temu spadł ze schodów w Pcimiu, gdzie koncertował z Kapelą Mogilańskie Wierchy. Głową uderzył w ścianę. Z obrzękiem mózgu trafił do szpitala. Przeszedł operację. Lekarz powiedział, że może nie przeżyć nocy. Był w śpiączce. Obudził się sparaliżowany, stracił pamięć, nie mówił. Jego żona Krystyna dowiedziała się, że to przypadek beznadziejny. Uznała, że ratunku może szukać tylko u patronki takich właśnie spraw. - Omawiałam nowennę do tej św. Rity. Zdrowie zaczęło wracać. Mąż leżąc na łóżku też zaczął się modlić - opowiada pani Krystyna.

W tym czasie podjęła nową pracę. Wypłaty jeszcze nie miała, a do karty bankomatowej męża zapomniała pin. - Byłam bez pieniędzy. Sławek wciąż nic nie pamiętał. W końcu poprosiłam, żeby jego wypłatę przekazali pocztą. Odcinek z tego przekazu miałam w szpitalu siedząc przy łóżku męża. Zapytał, dlaczego pieniądze nie przyszły na konto. Powiedziałam, że nie mam pinu do karty. Podał mi go. Wszystkie cyfry się zgadzały. To była pierwsza rzecz, którą sobie przypomniał. Za chwilę podał pin do telefonu. Wracała pamięć - opowiada Krystyna Wolny.

Pan Sławomir gra na dudach i innych drewnianych instrumentach, które zamilkły po jego wypadku. Zasuszyły się, przestały wydawać dźwięki. - Po powrocie ze szpitala przekonałem się, że zasnęły razem ze mną, kiedy byłem w śpiączce. Nacierałem je, oliwiłem. Nie chciały działać. Po drugiej operacji byłem przekonany, że pójdę do św. Rity podziękować, ale wszytko wskazywało, że jej nie zagram, bo instrumenty nie stroiły. Tuż przed świętem zagrały. Mogłem zadedykować Matce Boskiej i św. Ricie utwór muzyczny - mówi pan Sławomir.

[email protected]

ŚWIĘTA RITA Z CASCIA

Choć św. Rita zmarła w 1457 r. jej ciało nie uległo rozkładowi. Kilka razy zmieniało pozycję, a jej oczy po setkach lat otwierały się i zamykały. Teraz ciało jest wystawione w przeźroczystej trumnie we włoskim Cascia. Na czole pozostał widoczny stygmat - rana, uważana za ślad po kolcu z korony cierniowej. A znakiem charakterystycznym św. Rity jest róża, o którą poprosiła swoją kuzynkę. Ta róża została przywieziona z jej rodzinnego ogrodu w Rocca Pocena. Czciciele Świętej opowiadają, że był styczeń, ostra zima, a na zamarzniętym krzaku kwitła róża dla Rity. Dlatego teraz podczas nabożeństw ludzie przynoszą róże i obdarowują się nimi nawzajem. Tak jest też we Włosani. Znajomy państwa Losterów - pan Jacek - co roku przywozi 100 róż, a w tym roku kolejne 150 dostarczył wójt gminy Mogilany. Po poświęceniu na koniec spotkania otrzymali je uczestnicy nabożeństwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski