Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twarzą po asfalcie

Redakcja
MARCINKOWICE-KLĘCZANY. Awantura wokół produkcji

MARCINKOWICE-KLĘCZANY. Awantura wokół produkcji

MARCINKOWICE-KLĘCZANY. Awantura wokół produkcji

mas bitumicznych w kamieniołomie,

to oprócz ekologii gra interesów ekonomicznych

i politycznych zależności

   Ludzi sprzeciwiających się wytwórni mas bitumicznych w klęczańskim kamieniołomie wsparł bardzo aktywnie poseł Ryszard Nowak, którego kampanię samorządową sponsorował właściciel konkurencyjnej firmy z Nowego Sącza, produkującej asfalt. Poseł wspierał także wcześniej w wyborach na wójta Marka Kwiatkowskiego, stojącego dziś stoi na czele komitetu protestacyjnego przeciwko ruchomej asfalciarni. Ryszard Nowak twierdzi stanowczo, że nie spłaca żadnych zobowiązań, a zareagował wyłącznie na prośby mieszkańców, którzy się do niego zwrócili, by ratować środowisko.
   Tych informacji nie przekazano jednak podczas niedzielnego zebrania, na które kilkuset mieszkańców przyszło zaprotestować przeciwko planowanej produkcji asfaltu w kopalni kruszywa. Szkoda, bo zamiast straszyć ludzi zagładą środowiska naturalnego, mogła się rozwinąć konkretna rozmowa o zależnościach gospodarczych i różnych układach politycznych, o których niezorientowani ludzie po prostu nie mają zielonego pojęcia. A prawda jest taka, że za szczytnymi hasłami ekologicznymi kryje się walka firm o byt.
   Prezes kamieniołomu Jerzy Zmieniewicz, nie przyszedł na niedzielne zebranie, bo - jak twierdzi - nikt go tam nie prosił:
   - Nie pozwolę ani na szarganie nazwiska, ani na to, żeby ktoś bezpodstawnie godził w interesy firmy - powiedział po relacji z niedzielnego zebrania mieszkańców. - Mi za to płacą, żebym przedsiębiorstwu zapewnił stabilność istnienia, a ludziom pracę. Szukam jej, szukam rynków zbytu. Od dwóch lat już mamy kontakty z holdingiem podkarpackim, który chce tu zainstalować produkcję asfaltu. Nie wpuściłbym go na teren, gdybym nie miał pewności, że zebrał wszystkie wymagane dokumenty. "DROGBUD" kupuje od nas kruszywo od dawna. Ci, którzy zapoznali się na spokojnie ze sprawą mówią, że wreszcie rozjaśniliśmy im w głowie. Tak stwierdził na przykład radny Konar, z którym rozmawialiśmy tydzień temu.
   Według zapewnień prezesa Zmieniewicza, jego partner z "DROGBUDU", z którym już jest podpisana umowa na przyjazd kołowej maszyny do produkcji asfaltu, twierdzi, że będzie wytwarzał asfalt dużo tańszy. Wymusi obniżkę cen i może zmiany kadrowe. I tu jest pies pogrzebany.
   Zmieniły się technologie, inne są także wymagania dla takich mobilnych urządzeń. Nie potrzeba na przykład pozwoleń budowlanych, zatrudnia się dużo mniej ludzi. W kamieniołomie pracuje kruszarnia kołowa, na którą także nie potrzeba zezwolenia na budowę. To wszystko irytuje konkurencję. Co prawda dyrektor Zbigniew Racoń z PRD-M, który produkuje drogowe masy nawierzchniowe zapewnia, że konkurencji się nie boi. Po co będzie straszył swoich pracowników. Wśród nich są mieszkańcy wsi, które masowo poparły protest.
   O szczegółach odważył się powiedzieć jego konkurent zza siatki, Włodzimierz Gryzło, który wyłącznie produkuje masy asfaltowe. Zatrudnia 80 ludzi. Akurat nie ma w załodze protestujących, ale zbyt dużo jak na twarde warunki nowej konkurencji z kamieniołomu.
   - Mogą być problemy z utrzymaniem kadry. Firma już pracuje na trzydzieści procent mocy - mówi Włodzimierz Gryzło. Nie jest szczęśliwy, że konkurencja na kółkach nie musi mieć żadnych szczególnych pozwoleń. Bo przecież to jest pic na wodę z tą mobilnością. Teren w centrum kopalni wydzierżawiony jest na dziesięć lat. Rysuje się realna groźba, że na niewielki lokalny rynek wejdzie tani surowiec. Maszyna, choć wygląda jak ciągnik ursus, według danych komitetu protestacyjnego, ma maksymalny przerób 160 ton masy bitumicznej na godzinę. To też robi wrażenie.
   Ludzie z Klęczan, Marcinkowic, Chomranic z Krasnego Potockiego usłyszeli, że "DROGBUD" zatruje im środowisko, zaleje potokiem pojazdów na dobę.
   "Dziennik" pierwszy powiadomił o projektowanym zainstalowaniu w Klęczanach maszyny do asfaltu. Podkarpacki holding upatrzył sobie Klęczany i byłą bazę CPN w Limanowej-Sowlinach. Pofatygowaliśmy się sprawdzić u źródła, w miejscowości Domaradz. Tam w środku wsi pracowała przez lata wytwórnia właścicieli "DROGBUDU". Po wymianie maszyny na nowszą, nawet piekarz po sąsiedzku nie miał już pretensji.
   Ludzie jednak protestują. Nie tylko w Klęczanach, ale także w Limanowej. Tam zgodę wydziału Starostwa na obecność i produkcję uzależniono od skali emisji pyłów. Chcą ją zbadać po przyjeździe urządzenia. Sądeckie starostwo wydało zgodę na emisję pyłów na podstawie przedstawionych danych.
   - Stawiam proste pytanie - _mówił Zbigniew Leśniak, jeden z członków komitetu obrony Klęczan przed asfaltem. - Dlaczego tak szybko, w dwa dni, wydano zgodę? Czemu zrobiono wszystko cichaczem, bez konsultacji z mieszkańcami? Dlaczego radni twierdzą, że nic nie zrobili, by temu zapobiec? Ignorancja władzy sięgnęła dna.
   - Władza nas olała, my ją też olejemy - wołał z sali Gabriel Wyszyński, jeden z mieszkańców Klęczan. Dostał rzęsiste oklaski. Zakwestionował obecność radnych w komitecie, bo - jak mówił - wiedzieli kilka tygodni i nic nie zrobili, żeby wyjaśnić, a najlepiej zablokować przyjazd maszyny i produkcję. Wszedł do składu komitetu protestacyjnego.
   Wytwórnia mas bitumicznych ma rozpocząć działalność od wiosny. Jeśli nie uda się jej zatrzymać, będzie jedną z czterech w promieniu trzydziestu kilometrów. W tej chwili jedna pracuje w Przylaskach pod Limanową, druga i trzecia po sąsiedzku w Nowym Sączu.
   Wielu pracowników zatrudnionych w kamieniołomie liczy, że maszyna to szansa na przetrwanie. Z tym wiąże się dobry czynsz dzierżawny i praca dla kilku osób, które są już szkolone. Ludzie z konkurencji poczuli się niepewnie. Inspektorzy z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, delegatury w Nowym Sączu poproszeni przez posła Ryszarda Nowaka o kontrolę, na razie poprzestali na notatce, bo nie bardzo jest o czym dyskutować. Podobnie, nadzór budowlany nie ma w kamieniołomie konkretnego zajęcia.
   
- Do posła o pomoc zgłosił się komitet protestacyjny - mówi Marek Kwiatkowski.
   
- Zareagowałem na prośby mieszkańców. W kampanii miałem sporo sponsorów, nie przypominam sobie akurat, czy był pan Gryzło. Być może w kampanii samorządowej, gdy wspierało się konkretne ugrupowanie -_ poseł Nowak wyjaśnia okoliczności, w których postanowił dać twarz protestowi. - Na jednym z zebrań w sprawie Klęczan usłyszałem od działacza OPZZ inną bzdurę, że lobbuję na rzecz firmy Raconia. Ja tego człowieka nie znam, zupełnie nie kojarzę. Owszem popierałem na wójta pana Kwiatkowskiego.
   - Wszystko jest zgodnie z prawem - mówi szef kopalni kruszywa. Dwa lata wystarczyły, aby odpowiednio przygotować pole dla maszyny. Wkurzenie ludzi spowodował dodatkowo folder holdingu, w którym Klęczany już są umieszczone jako producent asfaltu.
   Komitet protestacyjny ma zamiar wystąpić do wójta z petycją, by w planie zagospodarowania przestrzennego nie dopuścić w Klęczanach do żadnej inwestycji oddziałującej niebezpiecznie na środowisko. Marek Kwiatkowski ma nadzieję, że pochód maszyn z Podkarpacia da się jeszcze z pomocą mieszkańców zatrzymać.
Wojciech Chmura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski