Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twarze Gierymskiego [ZDJĘCIA]

Łukasz Gazur
Na wystawie uwagę zwracają nie tylko obrazy Gierymskiego ale i szkarłatny kolor ścian, który współgra z dziełami z II poł. XIX w.
Na wystawie uwagę zwracają nie tylko obrazy Gierymskiego ale i szkarłatny kolor ścian, który współgra z dziełami z II poł. XIX w. FOT. ANNA KACZMARZ
Sztuka. „Maksymilian Gierymski. Dzieła, inspiracje, recepcja” – to jedna z najbardziej wyczekiwanych krakowskich wystaw tego roku. I trzeba przyznać, że spełnia oczekiwania.

„Patrol powstańczy”, jedno z najbardziej znanych dzieł Maksymiliana Gierymskiego (1846–1874), jest także jednym z najbardziej rozpoznawalnych płócien w polskiej historii sztuki. To pierwszy obraz, który widzi się po wejściu na wystawę. I właściwie to wystarcza, by uświadomić sobie, z jakim mitem mierzymy się w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie.

Wychodzące spod jego ręki sceny powstańcze ukształtowały narodowe widzenie powstania styczniowego w tym samym stopniu co prace Artura Grottgera. Ale to wciąż mało, by w pełni oddać charakter wystawy – z kilku powodów.

Po pierwsze, ekspozycja pokazuje wybitnego artystę w kontekście czasów. Gdy zmarł, miał zaledwie 28 lat, a pozostawił dorobek inspirujący kolejne pokolenia malarzy. Widzimy go więc nie tylko w kręgu tzw. szkoły monachijskiej, czyli Józefa Brandta, Adama Chmielowskiego czy Alfreda Wierusza-Kowalskiego. Dzięki zestawieniu możemy prześledzić, jak wielki miał wpływ na twórczość m.in. Józefa Chełmońskiego, Stanisława Witkiewicza i swojego młodszego brata Aleksandra.

Poza scenami powstańczymi warto zwrócić uwagę na jego „pejzaże intymne”, z subtelnymi przejściami barwnymi i minimalistycznym wręcz przedstawieniem krajobrazu. Stały się one początkiem polskiej szkoły pejzażu.

Po drugie, zobaczymy tu nowatorskiego artystę, nawet twórczego rewolucjonistę. Jest jednym z pierwszych polskich artystów, który – wzorem barbi­zończyków – wyszedł w plener, by tworzyć.

On także był jednym z pierwszych, który wykorzystał aparat fotograficzny. Lubił malować ze zdjęć, bo były dla niego najlepszym „ujęciem chwili konkretnej”. A w swoich obrazach dbał o realia czasu, pory dnia czy warunki klimatyczne.

Po trzecie, na tej wystawie zwraca uwagę aranżacja. Tradycyjna i nowoczesna zarazem. Dwa dominujące kolory – szarość i szkarłat – świetnie sprawdzają się jako tło dla obrazów z II poł. XIX wieku. Konstrukcja wystawy nie konkuruje tu ze sztuką, ale stanowi dla niej znakomitą ramę.

Trzeba zwrócić uwagę i na to, że wystawa jest owocem współpracy krakowsko-warszawskiej. Dwa muzea narodowe przygotowały wystawy dwóch braci – w stolicy oglądamy bowiem pokaz prac Aleksandra. Miejmy nadzieję, że to zapowiedź kolejnych wspólnych pokazów z obecnej i dawnej stolicy. Trudno uciec od porównań, choć to zupełnie inne wystawy. Mnie bardziej uwiodła ta krakowska, bo ma szerszy kontekst. Ale obie zobaczyć trzeba koniecznie.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski