„Patrol powstańczy”, jedno z najbardziej znanych dzieł Maksymiliana Gierymskiego (1846–1874), jest także jednym z najbardziej rozpoznawalnych płócien w polskiej historii sztuki. To pierwszy obraz, który widzi się po wejściu na wystawę. I właściwie to wystarcza, by uświadomić sobie, z jakim mitem mierzymy się w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie.
Wychodzące spod jego ręki sceny powstańcze ukształtowały narodowe widzenie powstania styczniowego w tym samym stopniu co prace Artura Grottgera. Ale to wciąż mało, by w pełni oddać charakter wystawy – z kilku powodów.
Po pierwsze, ekspozycja pokazuje wybitnego artystę w kontekście czasów. Gdy zmarł, miał zaledwie 28 lat, a pozostawił dorobek inspirujący kolejne pokolenia malarzy. Widzimy go więc nie tylko w kręgu tzw. szkoły monachijskiej, czyli Józefa Brandta, Adama Chmielowskiego czy Alfreda Wierusza-Kowalskiego. Dzięki zestawieniu możemy prześledzić, jak wielki miał wpływ na twórczość m.in. Józefa Chełmońskiego, Stanisława Witkiewicza i swojego młodszego brata Aleksandra.
Poza scenami powstańczymi warto zwrócić uwagę na jego „pejzaże intymne”, z subtelnymi przejściami barwnymi i minimalistycznym wręcz przedstawieniem krajobrazu. Stały się one początkiem polskiej szkoły pejzażu.
Po drugie, zobaczymy tu nowatorskiego artystę, nawet twórczego rewolucjonistę. Jest jednym z pierwszych polskich artystów, który – wzorem barbizończyków – wyszedł w plener, by tworzyć.
On także był jednym z pierwszych, który wykorzystał aparat fotograficzny. Lubił malować ze zdjęć, bo były dla niego najlepszym „ujęciem chwili konkretnej”. A w swoich obrazach dbał o realia czasu, pory dnia czy warunki klimatyczne.
Po trzecie, na tej wystawie zwraca uwagę aranżacja. Tradycyjna i nowoczesna zarazem. Dwa dominujące kolory – szarość i szkarłat – świetnie sprawdzają się jako tło dla obrazów z II poł. XIX wieku. Konstrukcja wystawy nie konkuruje tu ze sztuką, ale stanowi dla niej znakomitą ramę.
Trzeba zwrócić uwagę i na to, że wystawa jest owocem współpracy krakowsko-warszawskiej. Dwa muzea narodowe przygotowały wystawy dwóch braci – w stolicy oglądamy bowiem pokaz prac Aleksandra. Miejmy nadzieję, że to zapowiedź kolejnych wspólnych pokazów z obecnej i dawnej stolicy. Trudno uciec od porównań, choć to zupełnie inne wystawy. Mnie bardziej uwiodła ta krakowska, bo ma szerszy kontekst. Ale obie zobaczyć trzeba koniecznie.
Napisz do autora:
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?