Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twarze noir

Redakcja
"Żegnaj, laleczko. Wiersze noir", Wydawnictwo EMG, Kraków 2010, 104 str
"Żegnaj, laleczko. Wiersze noir", Wydawnictwo EMG, Kraków 2010, 104 str
Mówi się: "Do twarzy ci z tym", albo: "Do twarzy ci w tym". Koszula pod kolor oczu, krój marynarki w dyskretnej zgodzie z krojem zmarszczek, zamszowe mokasyny - echo włosów w cygańskim nieładzie.

"Żegnaj, laleczko. Wiersze noir", Wydawnictwo EMG, Kraków 2010, 104 str

Paweł Głowacki: SALONY

Pasuje ci ten szal do wysokiego czoła, dobrze ci w tej garsonce, tak przycięte brwi i rogowe oprawki okularów - jakby jedną kreską rysowane. Do twarzy ci w tym kaszkiecie, do twarzy ci w tym koku, do twarzy ci w tej płukance. Uwierz, ty i to - jak ulał! Do twarzy ci z twarzą twojej żony. Do twarzy ci z twarzą twego męża. Tak się mówi. A czasem pyta się: "Ciekawe, czy w tym byłoby ci do twarzy? Przymierz, proszę." Na przykład: "Ciekawe, jak byś wyglądał z tym wierszem, gdybyś go na głos czytał?" Bądź odwrotnie: "Ciekawe, czy temu wierszowi byłoby do twarzy z twoją twarzą?"

Po ośmiu latach Krakowskiego Salonu Poezji już nie da się ominąć tych dwóch pytań finałowych, zwłaszcza ostatniego. Bo za czytanymi na Salonie wierszami zawsze ktoś jest. Jakieś oczy są, jakieś włosy, nos jakiś, wargi, pajęczyna zmarszczek bądź gładkość iście niemowlęca, brwi, skóra w odcieniu niepowtarzalnym i uszy nie do podrobienia. Oczywistość głoszę? Tak. Tyle że w konsekwencji oczywistość ta okazuje się zdumiewająca. Gdy się dziś, po ośmiu latach Salonu Anny Dymnej poezję w milczeniu czyta samemu sobie, bo akurat Salon ma świąteczną przerwę, nie chce być inaczej: zza wersów uparcie wyskakuje mętne oblicze aktora, co się go u Dymnej ongiś widziało, albo o ujrzeniu którego się śni. Swego czasu nakreśliłem w tym miejscu projekt trzech Salonów - złożony z kawałków prozy Tryptyk Miast: Drohobycz, Wenecja, Macondo. I w finale spadło skądś samoistnie pytanie nieuchronne. Kto powinien przeczytać zdania Schulza, Brodskiego i Marqueza? Jakie twarze byłyby dobre?

W niedzielę - to samo spadło. W Salonie przerwa noworoczna. Więc ja o 12.00 nad wierszami, w cichości, dla samego siebie. Ja nad cienkim tomem, dyskretnym. Okładka - czerń i postać leżącego mężczyzny w eleganckim garniturze, o zmierzchu zapatrzonego w ocean. I białe litery długiego tytułu: "Żegnaj, laleczko. Wiersze noir. Z dodaniem legendarnej antologii Długie pożegnanie. Tribute to Raymond Chandler" (Wydawnictwo EMG, Kraków 2010). Autorów aż 31 - od Leśmiana, Szymborskiej i Krynickiego, po Świetlickiego, Szlosarka, Sosnowskiego, Sendeckiego, Bonowicza oraz Marcina Barana. Istota tomu? Tytuł wyjaśnia wszystko. Noir i nostalgia. Wiersze, którym jest do twarzy z każdą twarzą zmęczoną, trupią, bez złudzeń igrającą z tamtym światem, jak głaz pokrytą pismem klinowym, samotną w barze, nocą bądź o brzasku, nigdy w biały dzień, lepką od nikotyny, cierpko ironiczną naprzeciw pustego szkła... Trzeba korzystać, pani Aniu!

Po pierwsze - "Wiersze noir" to gotowy Salon. Po drugie - pustoszeje nam miasto, smakołyki uciekają, jak choćby Festiwal Kryminału do Wrocławia, Festiwal wymyślony, jeśli dobrze pamiętam, przez Marcina Barana, Świetlickiego i Irka Grina, wydawcę "Wierszy noir". Po trzecie - warto Salonem takim zrobić przyjemność cieniowi Jurka Skarżyńskiego, który w swych marszrutach był przecież drugim Chandlerem. Po czwarte - czy jest w Polsce inne miasto tak czarne jak Kraków, pełne tras tak intensywnie płynnych, że wspomnę tylko konsumpcyjną Orlą Perć, wiodącą od "Pięknego Psa", przez "Dym" i świeżo otwartą uroczą cukierenkę o nostalgicznej nazwie "Rozrywki 3", po przytulną "Wódkę" w finale? Po piąte wreszcie, piąte i najważniejsze - w którym innym plemieniu aktorów miejskich znajdzie pani tak wiele facjat intensywnie noir, oblicz godnych pamiętnej "maski" Humphreya Bogarta w "Casablance"?
W Teatrze Ludowym - Humphrey Wolniewicz i Tomasz Schimscheiner, wprawdzie młody jeszcze, lecz już niezły Humphrey. W Teatrze Groteska - choćby Humphrey Włodzimierz Jasiński. W Teatrze Scena STU - sam dyrektor Humphrey Jasiński. W Teatrze Bagatela - rzecz jasna Humphrey Litewka, a także solidny Humphrey Różański. W Teatrze im. Juliusza Słowackiego - Humphreyowie wybitni, Dziędziel i Szajnert. Na wolnym rynku - niepowtarzalny, mały wielki Humphrey Nowak plus Humphrey Wójcik w prochowcach nie z tej ziemi, z olśniewającymi fularami i laseczką w garści. No i Narodowy Stary Teatr. Tutaj posągowy Humphrey Huk, niezniszczalny Humphrey Linde-Lubaszenko, no i Humphrey nad wszystkimi Humphreyami - Jerzy Noir Trela!

Słowem - jest w czym wybierać. I grzechem byłoby, droga pani Anno, dać się zmarnować tylu genialnym twarzom. Poza tym - proszę się nie lękać, tom "Żegnaj, laleczko. Wiersze noir" to nie tylko zalatująca gorzałą i fajkami ciemność tłusta. Przeciwnie - sporo ironicznej lekkości w nim tkwi. W końcu jeśli poeta Sendecki, starą pieśń harcerską wykorzystując, w pierwszej linijce wiersza "Muł" powiada: "Gdyby miał gitarę, to by do niej srał" - napić się wypada raczej radośnie, a nie z czerwonym nosem na kwintę, bo rzuciła nas laleczka, więc życie sens straciło. Nie, nie rzuciła. Siedzi tuż obok, w "Psie" bądź "Wódce", wierna i piękna, choć odrobinę wczorajsza. I wie, że za chwilę będzie nam musiała postawić następną kolejkę. Będzie musiała, gdyż kocha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski