Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twierdza Londyn już gotowa na letnie igrzyska

Redakcja
Kiedy odpowiedzialnym za bezpieczeństwo wydawało się już, że zrobili wszystko, że dopięli procedury, zameldowali o zakończeniu przygotowań do ochrony największego święta sportu. Wtedy wybuchła bomba. Ośmieszył bowiem ochroniarzy jedenastoletni chłopiec z Manchesteru, który bez paszportu i bez biletu poleciał ze swojego miasta do Rzymu.

Wojenny okręt na Tamizie, baterie rakiet na dachach domów, do tego strzelcy wyborowi, dziesiątki tysięcy żołnierzy, policjantów i tajniaków, którzy wmieszają się w międzynarodowy tłum. Witajcie w Londynie - piszą PHILIP PANK I RICHARD FORD

Wszyscy teraz zachodzą w głowę, jak to się stało, jak było możliwe prześlizgnięcie się chłopca przez system kontroli, który nie powinien szwankować. A jednak stało się, na szczęście Liam Corcoran-Fort wrócił najbliższym lotem do Manchesteru, a pięć osób odpowiedzialnych na lotnisku za bezpieczeństwo zostało zawieszonych w swoich czynnościach.

- Przedostanie się do samolotu było łatwiejsze od mojej pracy domowej - przyznał z rozbrajającą szczerością jedenastolatek, a wielu cierpnie skóra na samą myśl, że zamiast niewinnego chłopca na taką podróż mógł się zdecydować rasowy terrorysta.

Odpowiedzialni za bezpieczeństwo zapewniają, że więcej wpadek nie będzie. Ale to samo mówiono jeszcze nie tak dawno, a potem trzeba było w trybie nagłym ściągać do Londynu kilka tysięcy dodatkowych żołnierzy, bo okazało się, że firma, której powierzono zadanie ochrony igrzysk, nie zapewniła odpowiedniej liczby przeszkolonych ludzi.

Wszyscy mają nadzieję, że odpowiedzialni za bezpieczeństwo imprezy największe problemy mają już za sobą. I wszyscy muszą się przyzwyczaić do latających tuż na głowami myśliwców, a nawet do rozstawionych w wielu miejscach atrap wyrzutni rakiet ziemia-powietrze.

Wszystko to widzieliśmy już wcześniej w Londynie jako element ćwiczeń przygotowawczych dla odparcia ewentualnego ataku terrorystycznego. Igrzyska muszą odbywać się w całkowicie bezpiecznej atmosferze.

Operacja "Guardian" ("Strażnik") trwała dziewięć dni i polegała na ostatecznym sprawdzeniu sześciu potencjalnych lokalizacji dla opartego na lądzie systemu obrony i zabezpieczenia olimpiady.

Dwie z nich to wysokie bloki mieszkalne we wschodnim Londynie. Ich mieszkańcy wyrażali obawy, że na dachach tych budynków rozmieści się wyrzutnie rakiet.

28-letni Brian Whelan jest jednym z 700 mieszkańców mającego własną ochronę kompleksu mieszkalnego w Bow. Stacjonuje tam 10 żołnierzy. Jego zdaniem pomysł ewentualnego wystrzeliwania rakiet zupełnie nie pasuje do tego miejsca.

- Nie sadzę, że naprawdę coś takiego można odpalić nad tak bardzo gęsto zaludnionym terenem. Pomyślmy tylko o tych kupach gruzu, jakie by na pewno takiej rakietowej reakcji towarzyszyły.

Głównodowodzący całą operacją zabezpieczania igrzysk generał Nick Parker nie chce ujawnić, gdzie i w jakiej liczbie rozmieszczono systemy obrony rakietowej. Dodał tylko, że musiano przeprowadzić odpowiedni test, aby uzyskać pewność, że chodzi o absolutnie najlepsze dla nich miejsce.

- Rozumiem obawy mieszkańców, ale nie chodzi przecież o jakąś straszną inwazję. Przygotowaliśmy się na najgorszy, a nie najbardziej możliwy scenariusz. To nasz obowiązek - dodał Parker.

Rozpatrywano też inne możliwe lokalizacje systemu rakietowego Rapier. Między innymi Blackheath Common i Oxleas Wood w południowo-wschodnim Londynie. Jakie są ostateczne ustalenia - na ten temat zapadło milczenie, po co ułatwiać robotę potencjalnym terrorystom.
Generał Parker oświadczył, że przeprowadzone między 2 a 10 maja ćwiczenia miały na celu wypracowanie różnych scenariuszy obrony przed wieloma rodzajami ewentualnego ataku - od tego w stylu zamachu na nowojorskie wieże WTC ponad dekadę temu do ataku przeprowadzonego nisko nad ziemią i wolno za pomocą małego i lekkiego samolotu.

Ćwiczenia prowadzono także w Weymouth, gdzie odbędą się olimpijskie zawody żeglarskie, oraz wzdłuż Tamizy. Lekki lotniskowiec HMS "Ocean" będzie stał na kotwicy w Greenwich do końca igrzysk. Stanowi on bazę dla 400 żołnierzy, także dla mniejszych, szybkich łodzi i śmigłowców. Należące do Królewskich Sił Zbrojnych (RAF) europejskie myśliwce "Tajfun" w czasie ćwiczeń również wykonywały specjalne misje polegające na lataniu na niskim pułapie.

Jednak niektórzy mieszkańcy wschodniego Londynu skarżyli się, że jedyny rodzaj konsultacji, jakie przeprowadziło ministerstwo obrony, polegał na dostarczeniu partii broszurek. Wojsko ze swej strony odpowiada, że są takie działania, o szczegółach których nie powinno się informować postronnych osób.

Doktor Martin Polley z londyńskiego Free Word Centre, jeden z historyków śledzących od końca lat 80. zeszłego wieku przebieg stosunków dyplomatycznych w związku z olimpiadami, oświadczył, że reakcja Londynu na ewentualne zagrożenie atakiem terrorystycznym jest nieco przesadzona.

- Nie pamiętam żadnych igrzysk mających miejsce w krajach demokratycznych, gdzie aż tak bardzo zajmowano by się kwestiami bezpieczeństwa - mówi.

Program zabezpieczenia ig-rzysk londyńskich kosztował brytyjskiego podatnika gigantyczną sumę 600 mln funtów. Uczestniczyli w nim policjanci z 51 jednostek policyjnych z całego kraju. - Te ćwiczenia miały na celu maksymalne sprawdzenie możliwości naszych ludzi i naszych systemów. Musieliśmy uzyskać pewność, że jesteśmy całkowicie gotowi na każde wyzwanie - oświadczył brytyjski minister obrony Philip Hammond. I - jak zapewnia - taka gotowość została osiągnięta.

Ministerstwo obrony na siedem tygodni przejęło też kontrolę nad przestrzenią powietrzną Londynu. Chodzi oczywiście o ewentualny atak terrorystyczny z powietrza w czasie olimpiady. To pierwszy taki przypadek od czasu II wojny światowej.

Wojsko przejęło również kontrolę nad dużą częścią przestrzeni powietrznej południowego zachodu kraju. To obszar ciągnący się od Brighton na południowym wybrzeżu do leżących o niemal 25 km dalej na północ lotnisk Stansted i Lutton. Na wschód - do ujścia Tamizy. I ze wschodu na zachód do Reading.

Cywilni kontrolerzy lotu będą dalej nad-zorować loty maszyn, które w trakcie igrzysk dodatkowo przewiozą na londyńskie lotniska ponad pół miliona pasażerów. Jednak całkowitą kontrolę nad przestrzenią powietrzną przejęli kontrolerzy ministerstwa obrony. Wystarczy jeden sygnał i nad miastem pojawiają się uzbrojone myśliwce albo wyda się rozkaz zamknięcia kolejnej strefy poza Londynem jako zakazanej dla lotów. Resort ten ustalił także nową strefę bezpieczeństwa powietrznego przeznaczoną ściśle tylko do użytku wojskowego. W centrum kontroli Brytyjskiej Służby Kontroli Lotów (NATS) w Swanwick w Hampshire powstało wojskowo-cywilne centrum kontroli lotów.
- To ich operacje, ich kontrolerzy i ich procedury. NATS dostarczyło jedynie odpowiedniego sprzętu i wyposażenia - mówi dyrektor generalny podlegającego NATS London Terminal Control.

W przypadku naruszenia bezpieczeństwa - na przykład gdy cywilny samolot pasażerski zboczy z kursu - kontrolerzy wojskowi "zdezynfekują" przestrzeń powietrzną. Przekażą oni kontrolerom cywilnym pozostającym w kontakcie z daną maszyną, których fragmentów przestrzeni powietrznej może ona jeszcze używać. Przedstawiciele NATS twierdzą, że takie właśnie częściowe zamykanie przestrzeni powietrznej czy ewentualne burze z piorunami stanowią największe wyzwanie, gdy chodzi o sprawne działanie Heathrow - podczas igrzysk olimpijskich najbardziej zatłoczonego lotniska świata.

W czasie igrzysk myśliwce "Tajfun" będą stacjonować w bazie RAF w Northolt. To niedaleko Heathrow. Charles Farr, szef biura bezpieczeństwa i zwalczania terroryzmu w brytyjskim MSZ - w trakcie igrzysk odpowiada za strategię antyterrorystyczną - stwierdził, że jest pewien, iż siły lotnicze potrafią odpowiedzieć na każde ewentualne zagrożenie z powietrza skutecznie i we właściwym czasie. Bronił ewentualnej decyzji o rozmieszczeniu systemów obrony Rapier, ruchomych naziemnych systemów wykrywania radarowego oraz jednostek marynarki. Podobnie postępowali organizatorzy wszystkich ostatnich igrzysk olimpijskich.

Wtym względzie nasze igrzyska nie różnią się od innych. Byłoby dziwne gdybyśmy - pamiętając o zagrożeniu terroryzmem - tego nie zrobili. Wojsko musi być gotowe na każde wezwanie w każdej chwili. I musi mieć przećwiczone wszystkie warianty działania - oświadczył Farr. Dodał, że ministrowie już podjęli decyzję co do rozmieszczenia sił wojska czy sprzętu.

Pasażerowie na Heathrow nie będą musieli czekać w długich kolejkach. Takie przyrzeczenie złożył szef lotniskowego oddziału straży granicznej Marc Owen. Obietnica stanowi odpowiedź na coraz częstsze skargi pasażerów dotyczące długich odpraw celnych i paszportowych.

Co tydzień ponad 500 wolontariuszy będzie pomagać usprawniać ruch pasażerski. Chodzi o to, żeby uniknąć opóźnień. Londyn spodziewa się około 660 tys. turystów.

- Jesteśmy gotowi. Szczegółowo planowaliśmy wszystko od dwu lat. Nasi ludzie są już na miejscu - oświadczył Owen. Jednocześnie odmówił odpowiedzi na pytanie, czy nazwisko jakiegokolwiek delegata na olimpiadę figuruje na czarnej liście brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Nie powiedział też, czy ochroniarze oficjalnej delegacji amerykańskiej będą mogli wwieźć ze sobą broń.

Eksperci szacują, że 13 sierpnia - dzień po zakończeniu igrzysk - będzie najbardziej zatłoczonym dniem w historii Heathrow. Tego dnia ma odlecieć stąd 137,8 tys. pasażerów. Zwykle liczba ta wynosi tylko 95 tys. Dodajmy 200 tys. sztuk bagażu. Dla porównania - zazwyczaj jedynie 130 tys.

Na potrzeby turystów, którzy przylecą do stolicy w trakcie igrzysk, wzniesiono nowy terminal wielkości trzech olimpijskich basenów. Ma on 31 stanowisk odpraw i siedem pasów ruchu bezpieczeństwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski