Richard Linklater „rzeźbi” swój najnowszy film w czasie, docierając, za sprawą ulotnego tworzywa, do prawdy o rzeczywistości. „Boyhood”, opowieść o amerykańskiej rodzinie, dorastaniu sześcioletniego Masona, dojrzewaniu jego najbliższych i w końcu o nieuchronnym starzeniu się, filmował przez dwanaście lat.
Ellar Coltrane, który zagrał tu wiodącą rolę, skończył więc 18 lat, gdy na planie padł ostatni klaps. Żaden zresztą z aktorów nie ma w filmie swojego następcy. Widzowie razem z nimi odbywają więc fascynującą podróż w czasie, który z roku na rok odciska na ich twarzach zauważalne piętno.
Patricia Arquette w roli matki Masona przeobraża się z 30-letniej seksbomby w dojrzałą, stateczną kobietę, której życie nigdy nie rozpieszczało, dlatego musiała wziąć jego stery we własne ręce i podjąć ciężką walkę o wychowanie dwójki dzieci bez pomocy ich ojca.
Ethan Hawke, któremu Linklater powierzył tę rolę, będzie do niej dojrzewał znaczenie dłużej. Ale i w jego życiu w końcu nastąpi przełom i z samochodu, w którym przez lata czuł się jak młody, zbuntowany James Dean, przesiądzie się do rodzinnego minivana – jak na odpowiedzialnego ojca i głowę rodziny przystało.
Fizyczną transformację przejdzie też Lorelei Linklater (w rzeczywistości córka reżysera) i zamieni tenisówki pulchnej 9-latki na szpilki świadomej swej seksualności młodej kobiety.
Zmieniające się w filmie postaci towarzyszą najważniejszej przemianie, której pod wpływem upływającego czasu ulega 6-letni Mason.
Reżyser (w ciągu niespełna trzech godzin) nie tyle jednak portretuje życiową drogę protagonisty, co się jej przygląda. Czyni to dyskretnie i z dystansem. Oddaje Masona w ręce czasu i pozwala mu swobodnie płynąć.
Dlatego młody, debiutujący na ekranie Ellar Coltrane, w ciągu 12 lat pracy nad filmem, nie otrzymał od niego żadnych instrukcji, nakazów czy zakazów; co jeść, czego nie robić, jak się ubierać, ścinać włosy. Wszelkie zmiany w wyglądzie Masona, widoczne na ekranie filmu, odpowiadają więc rzeczywistym transformacjom Ellara.
Dzieło Richarda Linklatera znajdzie swoje stałe miejsce w historii światowej kinematografii nie dlatego jednak, że jego twórca skupił się odmalowaniu życia jednej rodziny przez dwanaście lat, ale dlatego, że udało mu się uchwycić także proces wewnętrznych przemian zachodzących w bohaterach, których życie wcale nie obfitowało w spektakularne wydarzenia. Było zwyczajne, czasem nudne, bywało przykre, a także rozczarowujące. Złożone z milionów drobnych chwil, których moc ma charakter temporalny.
„Tu i teraz” szybko przemija, a sens życia wciąż pozostaje nieodgadniony, a my, jak mówi jeden z bohaterów opowieści, jedynie improwizujemy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?