Zacznijmy od Lwowa. Wielu zwolenników igrzysk w Krakowie uważa, że przy obecnej sytuacji na Ukrainie Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie zdecyduje się powierzyć tak trudnego zadania miastu z tego państwa. Bo to przecież nie samo miasto, akurat dążące do integracji europejskiej, będzie odpowiedzialne za kosztowne inwestycje oraz sprawną organizację samych zawodów i ich oprawy. Wniosek – Lwów już odpadł w przedbiegach, bo naszego wschodniego sąsiada czekają teraz znacznie ważniejsze sprawy niż sportowe zabawy.
Drugi, znacznie poważniejszy konkurent – Sztokholm – sam się wycofał. Władze tego miasta uznały, że nie stać ich na igrzyska. A trzeci faworyt – Oslo – może nie otrzymać rządowych gwarancji finansowych, co wykluczy to miasto z wyścigu o możliwość rozpalania znicza olimpijskiego. A warto pamiętać, że wcześniej – właśnie z powodu niewspółmiernie wysokich wydatków w stosunku do późniejszych dochodów – ze starań o igrzyska zrezygnowali Szwajcarzy i Niemcy.
W całej dyskusji na ten temat warto więc zadać pytanie, dlaczego dla innych igrzyska to zbyt duży wydatek, a dla nas to historyczna szansa na kolejny skok cywilizacyjny. Przypomnijmy – kosztujący kilka miliardów złotych.
Wracając do szans – można powiedzieć, że na polu walki oprócz Krakowa pozostają Ałma Ata i Pekin. W Polsce chyba nikt poważnie nie traktuje kandydatury byłej stolicy Kazachstanu. Tyle tylko, że pewnie w ten sam sposób oceniane są aspiracje Krakowa w stolicy Chin. Choć tej ostatniej zwolennicy przyznania igrzysk stolicy Małopolski też nie dają szans – bo przecież nie było do tej pory miasta, w którym zorganizowano by zarówno letnie, jak i zimowe igrzyska. Używając tego argumentu, warto pamiętać, że nie było jeszcze w historii takich igrzysk, które tak naprawdę organizowałyby dwa państwa. Przysłowie – kiedyś musi być pierwszy raz – może dotyczyć więc Krakowa (i Słowacji), ale też i Pekinu.
Dla przeciwników przyznania Krakowowi sportowej imprezy najważniejsze są koszty, ich zdaniem zbyt duże i niewarte efektów. Zwolennicy powinni się martwić, że największy rywal – Pekin – już zaczął lobbowanie na rzecz Chin. Reprezentanci tego państwa byli w Soczi, rozmawiali w kuluarach z członkami MKOl, do których nie mogła przebić się przedstawicielka Krakowa, bo wiceprezydent miasta to – na tych szczeblach – zbyt mała ranga. A ile razy słyszeliśmy już, że nasze miasto przegrało z powodu zbyt słabego lobbingu…
Napisz do autora:
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?