Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień w krakowskiej polityce

Redakcja
W tym tygodniu radny Paweł Sularz, niegdyś szef krakowskiej Platformy Obywatelskiej, znowu był głównym rozgrywającym na sali obrad Rady Miasta. Widziałem, jak podczas głosowania stał i wydawał polecenia ponad połowie radnych, jak mają głosować.

Grzegorz Skowron

Widziałem, jak bardzo był zadowolony z tego, że ponownie poczuł pełnię władzy. Czułem, jak bardzo cieszy go, że może tę pełnię władzy wykorzystać, by zagrać Platformie Obywatelskiej na nosie, a przy okazji zadać cios dzielnicowej demokracji.

Chodzi oczywiście o głosowanie w sprawie terminu wyborów do rad dzielnic. Radni niezależni oraz Prawa i Sprawiedliwości przesunęli termin tych wyborów na przyszły rok. Pretekstem do tego było pismo komisarza wyborczego, sugerujące, by nie organizować wyborów do rad dzielnic razem z wyborami do Rady Miasta i by przesunąć je przynajmniej na druga turę. Decyzję przesunięcia terminu o dwa miesiąca jedni uzasadniali odpolitycznieniem dzielnic, drudzy - sprawdzeniem, na ile interesują one mieszkańców (w domyśle - nie interesują, więc trzeba je będzie zlikwidować).

Przyznaję otwarcie - jestem przeciwnikiem demokracji dzielnicowej w obecnej formie. Nie chodzi tylko o upolitycznienie dzielnic, ale przede wszystkim o brak kontroli nad wydawaniem sporych pieniędzy, o brak odpowiedzialności za decyzje w tej sprawie i o zbyt duże koszty tej demokracji. Powinienem więc ucieszyć się z fortelu radnego Sularza i radnych PiS. Mam jednak spore obawy, czy cel, który przyświecał inicjatorom oddzielenia wyborów do Rady Miasta od wyborów do rad dzielnic zostanie osiągnięty.

Po pierwsze nie wierzę, że nawet trzyprocentowa frekwencja wyborcza w styczniu będzie ostatecznym argumentem za likwidacją dzielnic i związanych z nią stanowisk (18 przewodniczących i zarządów oraz 366 radnych). Po drugie wielu radnych może zostać wybranych jeśli nie kilkunastoma, to kilkudziesięcioma głosami, a więc przez rodzinę i znajomych. Po trzecie - niska frekwencja wcale nie oznacza odpolitycznienia dzielnic, a bardziej "odplatformienie", za to kosztem przejęcia ich przez PiS. A po czwarte - przy małej frekwencji większe szanse na wybór mają dotychczasowi radni (większość z Platformy!!!), bo im bardziej zależy na utrzymaniu mandatu społecznego i łatwiej im zabiegać o głosy.

Pozostaje więc pytanie, czy triumf radnego Sularza nie jest pozorny? A może to PiS wykorzystało byłego członka PO do próby pogrążenia największej konkurencji politycznej? Dopiero wyniki wyborów do rad dzielnic pokażą, czy fortel się rzeczywiście udał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski