Domowy poradnik artystyczny
Motyw kapliczki, z całym jej ziemskim i niebiańskim kontekstem, nęcił wyobraźnię
nie tylko dawnych artystów. Współcześni malarze także wykorzystują jego elementy.
Polne, przydrożne lub umieszczone pod okapem domu kapliczki były i są nadal niezbywalnym elementem polskiego krajobrazu. Budowano je często ze szczerej potrzeby serca przepełnionego wiarą, z podszeptów wyobraźni, w której ewangeliczne zdarzenia sąsiadowały z opowieściami o doczesnym i pozaziemskim już życiu świętych.
Ustawiane na rozstajach polnych dróg, otaczane czcią, osnute mgiełką tajemniczych zdarzeń - miały nie tylko sprowadzać urodzaj, ale i chronić plony przed rozmaitymi kataklizmami: gradobiciem, ulewnymi i długotrwałymi deszczami oraz uporczywą suszą. Kiedy nie wystarczało pieniędzy na solidną, murowaną kapliczkę, zamawiano jej miniaturę u wiejskiego artysty, który rzeźbił ją w drewnie, czasem ozdabiając kolorową polichromią. Przybijano ten maleńki "dom boży" do pnia okazałego drzewa, tworząc tym samym - choć przecież nie świadomie, ale za podszeptem intuicji - jej wspaniały i naturalny kontekst, zmieniający się zgodnie z odwiecznym rytmem pór roku.
Kapliczki fundowali także zamożniejsi gospodarze i ziemscy właściciele jako wota - w podzięce za otrzymane łaski lub cuda, jakich zdarzyło im się doświadczyć. Bywali i inni fundatorzy, którzy w swym życiu wyrządzili krzywdę bliźnim, dopuścili się czynów nikczemnych, ciężkich grzechów, a nawet zbrodni. Czyniąc po nawróceniu pokutę, kajając się - nierzadko publicznie - właśnie poprzez budowę przydrożnej kapliczki, w sposób materialny, na wieczną swojego żalu za grzechy pamiątkę, fundowali boży przybytek.
Powody, dla których kapliczki budowano - to tylko jeden aspekt wyrażania religijności. Jest i drugi, z pierwszego wprost wynikający. Kapliczka była namacalnym dowodem istnienia innego, uczciwszego świata, urządzonego w sposób idealny, idylliczny - można by powiedzieć. Miał to być świat niebiańskiej sielanki, której sprawiedliwi i szczerze nawróceni mieli po śmierci na wieki doświadczać. Wyobrażano ją sobie - rzecz oczywista - w rozmaity sposób. Ogólnie ujmując, w tym idyllicznym pejzażu wszystko miało być człowiekowi przyjazne: wiecznie rozkwiecone łąki, cicho szemrzące strumienie i ruczaje, nad którymi prosty wiejski lud pospołu z aniołami, którzy tego sielankowego porządku strzegli, rozkoszują się nie tylko słoneczną pogodą i delikatnym chłodzącym ją wietrzykiem, ale i wieczystym ludzi oraz niebiańskich bytów braterstwem.
Motyw kapliczki, z całym jej ziemskim i niebiańskim kontekstem, nęcił wyobraźnię nie tylko dawnych artystów. Współcześni malarze także wykorzystują poszczególne jego elementy.
Kilka tygodni temu krakowska malarka Łucja Kłańska-Kanarek w galerii prof. Bronisława Chromego przedstawiła publiczności kilkanaście - malowanych olejnymi farbami na drewnianych deskach - obrazów, w których motyw kapliczki wykorzystała w sposób indywidualny i oryginalny. W tym wypadku nie są to kapliczki przydrożne, ale rzeźbione kiedyś przez wiejskich artystów, a potem przybijane gwoździem do okazałego dębu lub wyniosłej sosny albo podwieszane pod okap domu, któremu miały zapewnić zgodę, harmonię i pomyślność. Zwieńczone w szpic - szerokie obramowania obrazów - skrótowo i celnie odwołują się do dawnej ludowej formy. Zaś często baśniowo-idylliczne treści obrazów wylewają się obficie, ale z niezbędnym w tym wypadku umiarem, na obramowania. W ten sposób malarka niezwykle udatnie łączy dwa światy do tej pory od siebie oddzielone - świat ziemskiej egzystencji z całym jego uciążliwym i często tragicznym bagażem ludzkich niegodziwości i cywilizacyjnym zamętem, ze światem marzeń i tęsknot, które mają się spełnić już w innej rzeczywistości. Do pierwszego z tych światów artystka celowo odwraca się tyłem, dając nam do zrozumienia - poprzez świadome wpisanie się w idylliczną tradycję - że wytchnienia szukać powinniśmy w naszej wyobraźni, nie wstydząc się sielankowych nawet po trosze tęsknot. W swoim najnowszym, znakomitym malarskim cyklu ogrodowo-łąkowych pejzaży Łucja Kłańska-Kanarek modyfikuje nieco poprzednie przesłanie i swoją artystyczną konstatację, namawiając nas do powrotu na ziemię. Idylliczna sielanka zmienia się pod jej pędzlem w kolorystyczne studium przyrody, która istnieje przecież realnie. Tu i teraz.
ANDRZEJ WARZECHA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?