MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tylko nadzieja?

Redakcja
Agnieszka - 23 lata, ładna buzia, cały czas się uśmiecha. - Skończyłam studia licencjackie na wydziale prawa i administracji UJ - mówi. - Teraz chcę zrobić magisterium. Zależy mi na pracy zgodnej z kierunkiem studiów. Szukałam w urzędach: podatkowym, Urzędzie Miasta, Marszałkowskim, a także w różnych firmach.

Magia uniwersytetu już nie działa. Pracodawcy pytają: "Czy potrafi pani opracować bilans?"

Oboje są młodzi, wykształceni i jeszcze pełni nadziei, że znajdą odpowiednią pracę. Agnieszka P. i Jacek S. szukają zajęcia od roku. Spotykam ich w Grodzkim Urzędzie Pracy w Krakowie, gdzie biorą udział w warsztatach dla absolwentów.
 Agnieszka ma za sobą doświadczenie w pracy na stanowisku asystentki, ale musiała z niej zrezygnować, bo nie mogła pogodzić pracy i wieczorowych studiów. Wtedy wydawało jej się, że ze znalezieniem nowej posady nie będzie problemu. - Pierwszą pracę znalazłam dzięki znajomej. Powiedziałam jej, że szukam zajęcia, a niedługo potem zadzwonił do mnie pracodawca z propozycją. Wszystko trwało jakieś dwa tygodnie. "Jest super, można pracę znaleźć, tylko trzeba się postarać" - tak mówiłam znajomym. Dzisiaj wiem, że tak nie jest - mówi.
 Kiedy Jacek kończył studia (wydział budownictwa na Politechnice Krakowskiej), był pewien, że sobie poradzi. - Przecież jestem inżynierem, cała Polska się buduje, na pewno znajdę pracę - tak wtedy myślałem - wspomina. Po roku poszukiwań stracił już tę pewność. Najpierw zależało mu na znalezieniu pracy zgodnej z wykształceniem, ale pracodawcy często mieli oczekiwania, których nie mógł spełnić.
- Wysyłałem aplikacje do firm związanych z budownictwem. Chciałem się zatrudnić jako inżynier sprzedaży lub przedstawiciel handlowy, ale odpowiedź była zawsze taka sama
- "Dziękujemy, pan jest po budownictwie ogólnym, a my wolelibyśmy kogoś np. po konstrukcjach" - opowiada. - Jeśli trafia się ogłoszenie z branży sanitarnej, to nie chcą zatrudnić kogoś po "lądówce", pomimo tego, że ja się na tym znam.
 Jacek też ma już za sobą pierwsze doświadczenia związane z pracą zawodową. Zatrudnił się jako sprzedawca w firmie handlowej. - Załapałem się tam, żeby jakoś przeczekać, ale zostałem zwolniony
- mówi. Wykorzystywał różne drogi poszukiwania pracy: znajomi, ogłoszenia w prasie, Biuro Karier na Politechnice, odwiedzanie firm z branży. Czasami było bardzo trudno dostać się do osoby odpowiedzialnej za zatrudnienie. - Najczęściej kończyło się na__sekretariacie
- wspomina. - W jednej z firm, kiedy się przedstawiłem i powiedziałem, w jakiej sprawie przychodzę, usłyszałem: "Może pan zostawić CV, ale i tak nie mamy etatu." Zapytałem wtedy, czy nie znalazłaby się jakaś praca na budowie w charakterze majstra albo nawet pracownika fizycznego, która pozwoliłaby mi zdobyć doświadczenie i potem awansować. Zostałem wówczas wyśmiany: "Jak to, pan, z wykształceniem inżynierskim, chce pracować fizycznie!"
 Zdarzało się, że był zapraszany na rozmowy kwalifikacyjne. Odbył ich w sumie już ponad dwadzieścia, ale pracy nikt mu nie zaproponował.
- Zawsze starałem się przedstawić jako profesjonalista. Zabierałem ze sobą teczkę z projektami prac, które wykonałem. Może zgubiła mnie odpowiedź na pytanie o wysokość wynagrodzenia, ale nie wiem, czy chciałem za dużo czy za mało.
 Agnieszka również nie wie dlaczego do tej pory nie ma pracy, chociaż stara się w różny sposób docierać do pracodawców. Mówi, że trudno dostać się do szefa, bo pracownicy chyba obawiają się konkurencji. Zdarzają się przykre sytuacje. - Kiedyś w sekretariacie firmy, do której przyszłam złożyć podanie - usłyszałam: "Ależ proszę pani, tutaj połowa osób pracuje na zlecenia, jakby były etaty, to same byśmy się zatrudniły... ale może pani zostawić dokumenty..." - wspomina. Wysłała swoje oferty do wielu firm, odpowiadając na zamieszczane w prasie ogłoszenia. - Zawsze kiedy przychodzą listy od pracodawców, mam nadzieję, że może jednak... ale piszą tylko standardowe formułki. "Niestety nie mamy pracy, która w pełni odpowiadałaby pani umiejętnościom." Wtedy myślę sobie, że chciałabym im powiedzieć: zaproponujcie mi pracę, dzięki której wykorzystam chociaż część kwalifikacji - _opowiada. Agnieszka mówi, że jej studia nie należą do najłatwiejszych. Włożyła sporo wysiłku, żeby uzyskać kwalifikacje potrzebne na rynku pracy. Poza tym dobrze zna angielski, prywatnie uczyła się drugiego języka. Wydaje jej się, że robi wszystko, aby zwiększyć swoją szansę na znalezienie dobrej pracy. Czasami myśli, że fakt, iż w dalszym ciągu studiuje, jest przeszkodą w znalezieniu pracy. Być może pracodawcy obawiają się, że nie będzie w pełni dyspozycyjna, pomimo zapewnień, że zostanie dłużej w pracy, jeśli będzie taka potrzeba. Jednak nie zamierza z tego powodu rzucić studiów, przekreślić włożonej pracy i pieniędzy, bo nauka na wydziale prawa i administracji sporo kosztuje. Planuje jeszcze ukończenie studiów podyplomowych, bo uważa, że jednak te wszystkie wysiłki przyniosą efekty. Nie wszyscy rozumieją jej starania. - Nieraz słyszę i takie stwierdzenia: "Tak się męczysz, takie ciężkie studia i nie masz pracy. Ludzie po zawodówkach znajdują pracę, dobrze zarabiają". Przykro jest usłyszeć coś takiego
- mówi.
 Oboje powoli przestają wierzyć, że można znaleźć pracę bez znajomości. Przykład kolegów ze studiów też nie napawa ich optymizmem. - Niektórzy moi znajomi, którzy skończyli studia i znają biegle dwa języki obce, też nie mają pracy. Większość pracuje, ale nie w wyuczonym zawodzie, najczęściej jako przedstawiciele handlowi. Są rozczarowani
- mówi Agnieszka.
 Jacek uważa, że część jego kolegów miała po prostu więcej szczęścia niż on. Udało im się znaleźć pracę w firmach, w których odbywali praktyki w czasie studiów. Jego na praktykę wysłano do Katowic. Nie chciał tam zostać. Gdyby mógł dzisiaj cofnąć czas, postarałby się lepiej wykorzystać okres studiów. - _Na pewno skończyłbym jakieś dodatkowe kursy, szkolenia i bardziej przykładałbym się do angielskiego.

 Moi rozmówcy starają się realnie oceniać swoje możliwości. Wiedzą, że sam dyplom nie wystarczy, żeby znaleźć dobrą pracę, że dla pracodawców ważniejsze są umiejętności.
- Magia uniwersytetu już nie działa - mówi Agnieszka - pracodawcy pytają np.: "Czy potrafi pani opracować bilans?", a nie: "Jaką uczelnię pani ukończyła?".
 Roczne poszukiwanie pracy zmieniło też ich niektóre oczekiwania. Agnieszka na początku nie chciała znowu zostać asystentką, pragnęła wykorzystać wiedzę zdobytą na studiach. Ostatnio, od dwóch czy trzech miesięcy poszukuje także pracy w tym zawodzie, ale pomimo odpowiednich kwalifikacji i doświadczenia, nie może nic znaleźć. Jacek myślał już o rezygnacji z pracy w zawodzie inżyniera i spróbowaniu swoich sił jako informatyk albo handlowiec. Coraz częściej też nachodzi go myśl o wyjeździe z Krakowa. Wcześniej zdarzały mu się propozycje zatrudnienia poza Krakowem, ale rezygnował. Rodzina, znajomi, to wszystko zatrzymywało go tutaj. Teraz przyjąłby taką ofertę. - Niektórzy moi znajomi wyjechali do Warszawy i teraz chwalą sobie pracę. Chyba najwyższy czas spróbować - mówi. Agnieszka również myśli o wyjeździe. - Wielu moich znajomych, którzy znają biegle języki obce, myśli o wyjeździe z Polski, kiedy już znajdziemy się w Unii Europejskiej i zostaną otwarte granice. Ja też coraz częściej o tym myślę - mówi. - Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale uważam, że nasz kraj nie troszczy się o młodych, wykształconych ludzi.
 Agnieszka i Jacek nie wiedzą, jak będzie wyglądała ich przyszłość, ale są gotowi podjąć pracę, która nie będzie zaspokajała ich zawodowych aspiracji, bo wierzą, że gdy już będą pracować, będzie im łatwiej znaleźć tę wymarzoną posadę. Nie wiadomo tylko, jak długo jeszcze będą musieli szukać i czy wystarczy im nadziei, która jak mówią, cały czas jeszcze w nich jest.
ANNA BEREŻNICKA-PŁOŃSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski