Streaming to nowoczesna usługa pozwalająca na transmisję dźwięku lub obrazu przez internet. Korzystanie z oferujących ją serwisów polega na wykupieniu abonamentu (od 10 zł za miesiąc). Pobiera się na twardy dysk komputera program, dający możliwość nieograniczonego słuchania ogromnej ilości nagrań.
Najważniejsze z firm oferujących muzyczny streaming to Spotify, Deezer i WiMP. W ubiegłym roku na całym świecie 41 mln użytkowników skorzystało z ich usług. Jednak artyści coraz głośniej skarżą się, że ich własne zyski są minimalne.
– Mam jedną płytę w takim serwisie. Z rozliczeń, które dostaję, wynika, że na moje konto wpływają znikome kwoty
– potwierdza Abradab, raper z formacji Kaliber 44. Jego opinię i opinie innych artystów potwierdzają wydawcy. Niektóre polskie wytwórnie nie udostępniają w ogóle swych nagrań w serwisach streamingowych, a inne traktują to jedynie jako formę reklamy.
– Nasze płyty są we wszystkich serwisach, jakie funkcjonują w Polsce. Niedawno robiłem podsumowanie zysków ze streamingu za kwartał i było tego kilkaset złotych. Nie wiem, czy to ma sens – mówi Arek Marczyński z wydawnictwa muzycznego Antena Krzyku.
Negatywna opinia o takich serwisach panuje wśród artystów i wytwórni z kręgu muzyki alternatywnej. Inaczej podchodzą do zjawiska wielkie koncerny płytowe. – Narzekają ci, których nagrania są rzadko odsłuchiwane. Bo tu działa prosta zasada – im więcej odsłuchów, tym większe zyski. W zeszłym roku najwięcej zarobił na streamingu brytyjski piosenkarz Ed Sheeran – jego nagrania odsłuchano ponad dwa miliardy razy. Na razie to nie jest poziom, na który mogliby wskoczyć polscy artyści. Ale kto wie, co będzie w przyszłości – tłumaczy Piotr Kabaj, prezes polskiego oddziału koncernu Warner.
Podobne stanowisko zajmują szefowie serwisów streamingowych. Nic w tym dziwnego – wszak oni zarabiają krocie. – Spotify od zawsze wypłaca tantiemy za całą muzykę odtwarzaną w serwisie. Blisko 70 procent przychodów firmy trafia do właścicieli praw autorskich – wytwórni, wydawców i dystrybutorów. Od uruchomienia Spotify w 2008 roku trafiły do nich ponad dwa miliardy dolarów – deklaruje Przemek Pluta, dyrektor handlowy Spotify na Polskę oraz Europę Środkowo-Wschodnią.
Wnioski nasuwają się same: aby zarobić na udostępnianiu nagrań w streamingu, trzeba być gwiazdą światowej sławy. Wtedy liczba odsłuchów idzie w miliardy, a konkretne pieniądze płyną na konto. Oznacza to, że dla przeciętnego muzyka z Polski serwisy te są zupełnie nieopłacalne. Trudno więc postrzegać je jako przyszłość przemysłu fonograficznego.
– Sygnały od artystów narzekających na streaming to czerwone światło dla kolejnych wykonawców i wytwórni. Zastosowanie nowoczesnych technologii w dystrybucji muzyki to gąszcz, przez który trudno się przebić. Artyści się na tym nie znają, wchodzą w układy bez zastanowienia, a potem okazuje się, że rzeczywistość skrzeczy. Ktoś tutaj wykorzystuje ich nieświadomość – puentuje dziennikarz muzyczny Piotr Metz.
Ze względu na popularność wśród słuchaczy modna usługa zapewne przetrwa, ale niewykluczone, że niekomercyjni artyści zaczną z niej wycofywać swoją muzykę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?