Devils Fighters, czyli najaktywniejsi kibice na stadionie Proszowianki FOT. ALEKSANDER GĄCIARZ
To była jedna z najkrótszych i najbardzej udanych rund w historii klubu. Między pierwszym a ostatnim meczem upłynęło zaledwie 10 tygodni. W tym czasie proszowianie wygrali 10 spotkań, ponosząc zaledwie 1 porażkę. W dodatku większość wygranych było przygniatających. Stosunek bramek 58-5 najlepiej o tym świadczy. Dwukrotnie udało się pobić klubowy rekord wysokości wygranych w meczach ligowych: najpierw 12-0 z Tramwajem, potem 14-0 z Pozowianką.
Patrząc na wyniki można powiedzieć, że w klubie skompletowano kadrę ponad stan. Że ten zespół już teraz mógłby z powodzeniem grać w IV lidze a może i wyżej. - Zgadzam się z tym. Ten zespół kompletowaliśmy już z myślą nie tylko o awansie, ale też grze w wyższej klasie. Co nie znaczy, że możemy osiąść na laurach. Sześć punktów przewagi można szybko roztrwonić - mówi trener Mateusz Miś. W większości spotkań proszowianie górowali nad rywalami w sposób nie podlegający najmniejszej dyskusji. Kibice mieli dzięki temu wiele radości, choć sportowych emocji doczekali się niewielu.
Kibicom wypada zresztą poświęcić odrębne zdanie bo Proszowianka “dorobiła się" grupy wiernych i głośnych sympatyków, którzy dopingują zespół w Proszowicach i na wyjazdach. W większości przypadków robią to w sposób kulturalny i oby było tak nadal.
W zalewie pochwał, jakie spadły ostatnio na drużynę i klub warto jednak zwrócić uwagę na niepokojące zjawisko. Przed rundą i w jej trakcie z klubu odeszło kilku zawodników, w większości wychowanków. Daniel Smętek, Tomasz Grze-górzko, Olaf Gorzkowski to piłkarze, którzy w Proszowiance mogli grać jeszcze długie lata. Do tej listy można jeszcze doliczyć Łukasza Szaporowa, czy Michała Gorzkowskiego. Wszyscy zrezygnowali podając różne powody, ale w każdym przypadku można znaleźć wspólny mianownik: wobec dokonanych wzmocnień ich szanse na regularne występy na boisku znacznie zmalały.
Oczywiście prawdą jest to, co mówią trener Mateusz Miś i działacze: - że tych zawodników nikt z klubu nie wyganiał. Że powinni podjąć walkę na treningach i udowodnić, że zasługują na występy na boisku. Że zabrakło im sportowego charakteru. Niemniej faktem jest i to, że wobec braku kontuzji i kartek graczy podstawowej jedenastki, inni mogli z reguły liczyć na kilku lub kilkunastominutowe występy. - Priorytetem jest walka o awans, a ja przecież nie sadzałem na ławce zawodników lepszych tylko tych słabszych. Choć oni są nam również potrzebni. Problem w tym, że w meczu mogę zrobić tylko cztery zmiany - tłumaczy szkoleniowiec. Dlatego nie jest wykluczone, że w przerwie zimowej z klubu mogą odejść kolejni wychowankowie zniechęceni przesiadywaniem na ławce. - Też obawiam się takiej sytuacji, choć na razie nikt chęci odejścia nie zgłaszał. Będę jeszcze z chłopakami rozmawiał. Mam nadzieję, że tym zawodnikom zależy na Proszowiance i zrozumieją to, że warto zostać w klubie z ambicjami - twierdzi trener.
Kwestia zatrzymania w klubie wychowanków, oprócz należytego przygotowania zespołu do rundy rewanżowej i utrzymania pozycji lidera, powinna być powodem refleksji dla osób, które wzięły na siebie odpowiedzialność za Proszowiankę i odnoszą dotąd na tym polu niewątpliwe sukcesy.
(ALG)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?