Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tym żyje świat

Redakcja
Margaret Thatcher miała dużą słabość do współpracujących z nią panów Według brytyjskiego dziennika "The Sun", każdy przystojniak znajdujący się w otoczeniu żelaznej premier mógł liczyć na szybszy awans. Takich zaskakujących informacji na temat pierwszej kobiety, która piastowała urząd szefa rządu na Wyspach, dowiadujemy się z autobiografii lorda Waddingtona. Konserwatywny polityk był ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Thatcher. Podobno "Żelazna Dama" rozdawała awanse mężczyznom, których uznawała za atrakcyjnych, nawet jeśli byli oni zupełnie "bezużyteczni". Waddington pisze w swojej książce, że "jeśli chodzi o dyskusję nad zatrudnieniem w resortach, jedna rzecz była dość jasna - pani premier lubiła ładne twarze". Były minister stwierdza jednak, że była to "osobliwa słabostka". "The Sun" zwraca też uwagę, że o problemie atrakcyjnych urzędników w czasach żelaznej premier wspomina również autor jej biografii John Campbell. Stwierdził on, że Thatcher była zawsze otoczona przez grupkę pochlebców.

Burmistrz Londynu Boris Johnson wisiał na linie przez kilka minut na wysokości około 6 metrów Niecodzienna sytuacja miała miejsce w Victoria Park w Londynie, gdzie w czasie igrzysk olimpijskich odbywają się imprezy kulturalne. Burmistrz Londynu, który słynie ze swoich zaskakujących zachowań i wypowiedzi, chciał zrobić widowiskowe wejście podczas jednej z nich. Ubrany w garnitur i niebieski kask postanowił wjechać na jedną ze scen na linie. Niestety, pomysł okazał się wielką klapą. Awaria uniemożliwiła Johnsonowi wjazd z klasą. Mimo to polityk nie tracił dobrego humoru. Rozmawiał z tłumem, który zebrał się w Victoria Park. Twierdził, że czuje się znakomicie. Wymachiwał dwiema brytyjskimi flagami. Zachęcał również swoich rodaków do wspierania olimpijczyków z Wysp, którzy w tym samym czasie walczyli o medale jednej z najbardziej prestiżowych imprez sportowych. Grunt to nie tracić pozytywnego nastawienia.

Ferrari Argentyńskiego piłkarza Banegi spłonęło. Było warte 200 tys. funtów Sportowiec nie nacieszył się swoim nowiutkim autem. Włoskie cacko spłonęło już podczas pierwszej jazdy. Gracz klubu FC Valencia jechał czerwonym, lśniącym samochodem jedną z uliczek we wschodniej Hiszpanii. Piękne ferrari 360 modena przykuwało uwagę każdego. W pewnym momencie zainteresowanie gapiów - przechodniów i kierowców innych aut stało się jeszcze większe. Wszystko dlatego, że spod maski czerwonej bestii zaczęły wydobywać się kłęby gęstego dymu. Piłkarz natychmiast zjechał na pobocze. Szybko chwycił gaśnicę i wkrótce zdołał opanować płomienie. Mimo to jedynym niespalonym fragmentem pojazdu była tylna część jego karoserii. Według rzecznika prasowego klubu, w którym na co dzień występuje Banega, pożar auta spowodowała awaria instalacji elektrycznej w silniku. Argentyńczyk ma fatalną passę. Wcześniej w wyniku wypadku samochodowego złamał nogę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski