Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tyniecka brama

Redakcja
W historycznej i geologicznej przeszłości

Geoturystyka dla każdego

Geoturystyka dla każdego

W historycznej i geologicznej przeszłości

 "W Tyńcu, w gospodzie pod Lutym Turem należącej do opactwa, siedziało kilku ludzi słuchając opowiadania wojaka bywalca...", tak zaczyna się powieść Henryka Sienkiewicza - Krzyżacy. Nie ma tu już teraz takiej gospody, ale wokół nas pełno jest okruchów historii - tej z mijającego stulecia i sprzed kilku wieków, a także tej z czasów prehistorycznych i z odległej, geologicznej przeszłości. Gdy dodamy do tego urodę krajobrazu - Wisłę przepływającą między jurajskimi wzgórzami - trudno dziwić się, że okolice Tyńca od dawna były celem podmiejskich wycieczek.
 Po lewej stronie - stojąc na brzegu Wisły - wznosi się wzgórze zwieńczone zabudowaniami opactwa tynieckiego, a po prawej - wzgórze Winnica, stopniowo zabudowywane od strony wschodniej i opadające ku zachodowi wysokim, skalistym stokiem, miejscami już zakrytym krzewami i drzewami. Nazwa wzgórza pochodzi stąd, że jeszcze przed kilkuset laty istniały tu winnice, a uprawa winnej latorośli była prowadzona także na innych, sąsiednich wzgórzach. I nic dziwnego, bowiem w średniowieczu panował tu klimat znacznie łagodniejszy i cieplejszy niż obecnie, podobny do tego z południowych stoków Karpat i z Niziny Węgierskiej. Niestety klimat zmienił się, a w okolicach Tyńca nie ma już winnic, ale można doszukać się tu jeszcze śladów piwnic wkopanych w stoki, w których wina dojrzewały.

Opactwo na skale

 Z parkingu kierujemy się wzdłuż biegu Wisły, ku południowi, aby zaledwie po kilkudziesięciu metrach znaleźć się u stóp skałek wapiennych, ograniczających od zachodu wzgórze klasztorne. Skałki osiągają 20-30 m wysokości, a są one utworzone z wapieni wieku górnojurajskiego, wykształconych jako facja wapienia skalistego. Są one nieuławicone i odznaczają się brakiem krzemieni, natomiast wybitna podatność na procesy krasowe powoduje, że przecinające je szczeliny i spękania zostały znacznie poszerzone i miejscami rozdzielają wapienną skałę na stopniowo izolujące się formy skalne. Działalność czynników krasowych przejawia się także obłymi kształtami skałek, nierówną fakturą ich powierzchni oraz tworzeniem się nisz i wgłębień, niekiedy wypełnionych osadem zawierającym kostki i zęby małych kręgowców oraz skorupki ślimaków.
 Kościół i zabudowania opactwa wieńczące tynieckie wzgórze są ze wszech miar godne zwiedzenia. Warto przypomnieć, że według przekazu Jana Długosza w XV wieku była to "góra zamkowa znakomicie umocniona murami, wieżami tudzież innymi środkami obronnymi...". Badania archeologiczne wykazały, że kilkaset lat przed naszą erą istniał tu gród kultury łużyckiej z zabudowaniami usytuowanymi wzdłuż wału przebiegającego po zewnętrznej stronie obecnych zabudowań klasztornych. Około roku 1070, za panowania króla Bolesława Śmiałego, osadzono tu zakon benedyktynów i zbudowano romański kościół, wielokrotnie następnie przebudowywany, chroniony wałami i murami obronnymi. W latach 1771-72 była to ostoja konfederatów barskich. Na podstawie decyzji władz austriackich klasztor został w 1816 r. skasowany, a benedyktyni powrócili tu dopiero w 1939 r.

Gdy zatrzęsła się ziemia

 Warto zwrócić uwagę na większe i mniejsze bloki wapienne, nagromadzone u podnóża ściany skalnej, a częściowo zanurzone w wodach Wisły. Jest to widoczny ślad wielkiego obrywu skalnego, wywołanego przez wstrząs tektoniczny. W wydanym pod koniec XIX wieku "Słowniku Geograficznym" znajdujemy następującą wzmiankę o tym, co stało się w Tyńcu: "Trzęsienie ziemi w roku 1786 uszkodziło mury i spowodowało oberwanie się złomu skały, która wpadła do Wisły". Ilość przemieszczonego wówczas materiału skalnego była tak znaczna, że z koryta rzeki usuwano bloki skalne, aby przywrócić jej spławność.
 Chcąc odnaleźć inne ślady tego zjawiska trzeba odwiedzić kościół św. Katarzyny w Krakowie. Znajdziemy tam inskrypcję w trzech językach, w której zapisano, że właśnie w 1786 r., w wyniku trzęsienia ziemi, zniszczone zostało sklepienie nawy głównej i kościół został zamknięty. Ówczesny sejm galicyjski podjął nawet decyzję o zburzeniu świątyni, jednakże w wyniku podjętej odbudowy otwarto ją w roku 1864, a więc w 78 lat po brzemiennym w skutkach zjawisku geologicznym.
 Blokowisko skalne w Tyńcu jest miejscem unikatowym, gdzie efekt wstrząsu tektonicznego można zobaczyć na własne oczy, gdzie można go dotknąć własną ręką.

Śmieci na brzegu rzeki

 W czasie powodzi na brzegach Wisły tworzą się nagromadzenia materiału odkładanego przez wezbraną rzekę. Są to zeschnięte trawy, patyki, fragmenty drewna, a także puszki, słoiki i inne odpady. Ale gdy uważnie przyjrzymy się drobnym frakcjom tego osadu, zwłaszcza używając lupy o kilkukrotnym powiększeniu, zobaczymy dużo pustych skorupek ślimaków. Takie pośmiertne nagromadzenia szczątków zwierząt określane jako tanatocenozy są materiałem bardzo interesującym i pomocnym, zarówno dla oceny warunków akumulacji szczątków organicznych, jak też dla rekonstruowania etapów zmian środowiska i migracji gatunków.
 Tanatocenozy powstają jedynie w niektórych miejscach, a jedno z nich znajduje się właśnie w pobliżu blokowiska pod skałką tyniecką. Po wiosennych roztopach oraz wczesnym latem po deszczach świętojańskich wielokrotnie zbierane tu były bardzo bogate zespoły mięczaków, obejmujące nawet po 35-45 gatunków. Jednym z nich jest ślimak o polskiej nazwie rozdętka zaostrzona (Physa acuta), podobny do błotniarki, ale zwinięty w przeciwną stronę. Nie należał on do fauny polskiej, to też zdziwienie wzbudził fakt, że przed dwudziestu laty został on tu znaleziony, a udział jego skorupek w tanatocenozie przekraczał 50 proc. I wtedy właśnie, gdy zrekonstruowano historię jego migracji okazało się, iż to zrzuty ciepłych wód z fabryk i elektrowni umożliwiły mu adaptację do naszych warunków klimatycznych i stworzyły warunki inwazyjnego rozprzestrzeniania się.
 W ubiegłym roku, w tym samym miejscu stwierdzono po raz pierwszy obecność innego gatunku ślimaka - wodożytki australijskiej (Potamopyrgus antipodarum). Jego inwazja na Górnym Śląsku rozpoczęła się w latach osiemdziesiątych, a obecnie dociera on do Krakowa. I tak niepostrzeżenie zmienia się świat zwierząt żyjących wokół nas.

Brama Wisły

 Dolina Wisły pod Tyńcem przewija się pomiędzy jurajskimi pagórkami, które wznoszą się 40-60 m ponad jej dno i tworzą obramowanie przełomu rzecznego, zwanego Bramą Tyniecką. W najwęższym miejscu, pomiędzy skałką pod klasztorem, a wzgórzem Stróżnica w Piekarach, szerokość jej nie przekracza 400 m, jest to więc największe przewężenie doliny na całej jej długości, licząc od brzegu Karpat w okolicach Skoczowa, aż po ujście do Bałtyku.
 Geneza tego przełomu jest bardzo interesująca, łatwo bowiem udowodnić, że nie przecięła Wisła tyniecko-piekarskich wzgórz wapiennych. Przeprowadzone ongiś wiercenia wykazały, że w odcinku przełomowym pod cienką pokrywą osadów rzecznych występują iły mioceńskie, wypełniające zapadlisko tektoniczne, które rozdziela te wzgórza. Tak więc wgłębiona forma przełomu powstała przed około 15 milionami lat i jest znacznie starsza od samej doliny, a działalność Wisły ograniczyła się do uprzątnięcia mało odpornych osadów ilastych i do odpreparowania starszych elementów rzeźby strukturalnej.
 W związku z tym Bramę Tyniecką można zakwalifikować jako przełom pozorny, co w niczym nie ujmuje jej krajobrazowego uroku, a przesądza o walorach poznawczo-dydaktycznych, jako że ten typ przełomu rzecznego jest bardzo rzadko spotykany.

Tam gdzie wydobywano wapień

 Spod tynieckiej skałki warto przejść około 1 km na południe wałem Wisły pod stromy, zalesiony stok wzgórza Grodzisko, aż do wysokiego, dawno nieczynnego kamieniołomu. Na jego ścianach widoczne są wyraźnie uławicone wapienie, zawierające dość liczne buły krzemionkowe. W okolicach Tyńca jest to druga (obok wapieni skalistych) odmiana facjalna utworów górnojurajskich - wapienie ławicowe. Nie łatwo nam będzie znaleźć tu dobrze zachowane skamieniałości, ale przy pewnej dozie cierpliwości i uwagi możemy dostrzec odciski lub ośródki gładkich lub żeberkowanych ramienionogów i amonitów, kolce jeżowców lub kielichy gąbek, a przynajmniej ich przekroje. Wapienie są poprzecinane szczelinami, z których część jest nieco poszerzona i wypełniona zielonymi lub brunatnymi iłami i iłami piaszczystymi. Są to utwory pochodzące z wietrzenia skał jurajskich i kredowych w ciepłym, trzeciorzędowym klimacie, a datuje się je na 20-30 milionów lat wstecz. W zwiedzanym wyrobisku eksploatacyjnym wydobyto znaczną ilość kamienia wapiennego, którą można oszacować na 30-40 tysięcy ton. Część jego była spławiana Wisłą do Krakowa, ale część wykorzystywano na miejscu, a kamień ten był użytkowany już w czasach prehistorycznych.

Fortyfikacja na Grodzisku

 Wąska i stroma, ale znakowana ścieżka turystyczna, prowadzi na pokrytą lasem wierzchowinę wzgórza, wznoszącą się aż 70-80 m ponad dno doliny. Osiągając ją, z lewej strony można zobaczyć dość wyraźnie zaznaczony wał o wysokości kilku metrów. Idąc wzdłuż niego łatwo mozna przekonać się, że kontynuuje się on na znacznym odcinku i konturuje z trzech stron całe wierzchowinowe spłaszczenie, tworząc kamienną fortyfikację z wejściem od strony wschodniej. Tu przechodzi przez niego droga, przy której najlepiej widoczna jest konstrukcja obwałowania, złożonego z bloków i fragmentów wapieni jurajskich.
 Badania archeologiczne wykazały, że pod nasypem kamiennym znajdowało się drewniane ogrodzenie, będące pierwszą fazą tego umocnienia. Materiał skalny pochodzi zapewne z najbliższego otoczenia, był więc tu pozyskiwany przez ówczesnych mieszkańców już kilkaset lat przed naszą erą. W obrębie obwałowania nie znaleziono śladów zabudowy, nie był to więc gród tylko refugium czyli miejsce schronienia dla zamieszkujących okolicę plemion kultury łużyckiej, zasiedlających okolice Tyńca pod koniec okresu halsztackiego i w okresie lateńskim, a więc we wczesnej epoce żelaza. W ubiegłym stuleciu wierzchowina Grodziska była całkiem odlesiona i zajęta pod uprawy, a w jej środkowej części na starej mapie katastralnej zaznaczony jest mały zbiornik wodny, jednak śladów jego nie udało się dotychczas odszukać.
 Na spotkanie z przeszłością zapraszamy w dniu 28 października. Zbiórka o godz. 12.00 przy cmentarzu naprzeciwko klasztoru. Dojedziemy tu autobusem MPK linii 112 z pętli przy Moście Grunwaldzkim lub z Rynku Dębnickiego (odjazdy z pętli o godzinie 10.49 lub 11.23) - do skrzyżowania w Tyńcu, przechodząc następnie 500 m ulicą Benedyktyńską.

STEFAN WITOLD

ALEXANDROWICZ

 
 Prof. dr hab. inż. Stefan Witold Alexandrowicz jest profesorem zwyczajnym na Wydziale Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej, oraz członkiem czynnym i dyrektorem Wydziału Przyrodniczego Polskiej Akademii Umiejętności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski