Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ubranko w kolorowe kwiatki

Aleksadner Gąciarz
Stanisław Kwiatkowski przy grobie swojego ojca
Stanisław Kwiatkowski przy grobie swojego ojca Zbigniew Jeleń
Ostrów. Historia Stanisława Kwiatkowskiego, a przynajmniej jej początek, przypomina losy biblijnego Mojżesza. Jako dziecko został pozostawiony przez matkę, być może w nadziei, że to uratuje mu życie. I tak się stało.

Pierwszy akt tej historii rozegrał się w 1939 roku przy drodze między Ostrowem a Teresinem. Drogą szła grupa osób, które z domów wygoniła wojna. Jest wielce prawdopodobne, że - tak samo jak tysiące innych pamiętnego września - uciekali przed nadchodzącymi Niemcami. W miejscowym wąwozie zatrzymali się na chwilę na odpoczynek. Po jakimś czasie poszli dalej. Jak się okazało, nie wszyscy.

Chłopiec porzucony w zaroślach
Niedługo później drogą przechodził Stefan Kaczmarczyk, 23-letni wtedy mieszkaniec Ostrowa. W pewnym momencie usłyszał dziecięcy głos, a za chwilę w zaroślach, przy których wcześniej zatrzymała się grupa uciekinierów, znalazł dziecko. Chłopczyk miał nieco ponad rok. Tak przynajmniej oceniono na podstawie wyglądu. Był opatulony w kwiecisty serdak bez rękawów. Dzień był ciepły. Stefan Kaczmarczyk postanowił zanieść chłopczyka do sołtysa.

Sołtysem Ostrowa był 1939 roku Franciszek Korfel, zamożny jak na owe czasy gospodarz, ojciec trzech córek. - Skoro wychowaliśmy trzy córki, to i chłopca wychowamy - pomyślał wtedy być może i wspólnie z żoną Katarzyną postanowili zatrzymać dziecko. Tym bardziej, że po chłopca nikt się nie zgłaszał.Aby wszystko było po bożemu, jakiś czas potem chłopca ochrzszczono. Rodzice nadali mu imię Stanisław, a nazwisko wymyślił ówczesny kościelecki proboszcz ks. Jan Wójcik. - Ponieważ tata, gdy został znaleziony, miał na sobie to ubranko w kwiatki, postanowił, że będzie się nazywał Kwiatkowski - przypomina syn.

Do chrztu trzymali malucha Bogdan Bujak i sąsiadka Józefa Ziobro. Ten pierwszy był później wieloletnim sołtysem Ostrowa oraz... szwagrem swojego chrześniaka. Ożenił się bowiem z jedną z jego przybranych sióstr. Józefa Ziobro, bardzo wiekowa osoba, żyje jeszcze w nieodległych Marcinkowicach.

Staś Kwiatkowski oprócz imienia i nazwiska dostał też datę urodzenia - 1 lutego 1938 roku. Na podstawie wyglądu oceniono, że mógł się urodzić właśnie w okolicach tej daty. Od tamtej pory zawsze 1 lutego obchodził urodziny, a 8 maja, w dniu św. Stanisława, świętował imieniny.

Dwunastoletni mężczyzna
Gdy minęła wojna i Staś miał jakieś siedem, może osiem lat, jego przybrany ojciec wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Chłopiec miał go już nigdy więcej nie zobaczyć. Po jakimś czasie rodzina otrzymała wiadomość, że Franciszek nie żyje. Katarzyna wyszła za mąż po raz drugi. Tym razem za Klasińskiego. I historia się powtórzyła. Ten również wyjechał do USA i nigdy nie wrócił.

- Babcia została sama z czwórką dzieci. Tata był jedynym mężczyzną w domu. Opowiadał mi później, że już jako dwunastolatek musiał pracować w gospodarstwie, kosić kosą, wyrzucać obornik. Śmiał się, że odrabiał to, że przybrani rodzice zaopiekowali się nim i dali dzieciństwo - wspomina Stanisław Kwiatkowski, syn Stanisława. Dodaje, że ojciec był przybranym rodzicom zawsze bardzo wdzięczny za to, że go przygarnęli i zajęli się nim jak własnym dzieckiem. - Gdy patrzył na zdjęcie dziadka Franciszka, zawsze mówił o nim ojciec. Z przybraną matką też był bardzo związany. Dla niego to oni byli prawdziwymi rodzicami.

Nigdy się nie dowiedział , kto go urodził
W 1960 roku Stanisław Kwiatkowski ożenił się z Felicją Kaczmarczyk. Od teściów dostali hektar pola, sami kupili dom do remontu i kawałek ziemi. Urodziło im się czworo dzieci: dwie córki i dwóch synów. Jednym z nich, najmłodszym, jest właśnie nasz rozmówca Stanisław, który ożenił się z Agnieszką, córką Stefana Kaczmarczyka.

Tego samego, który w 1939 znalazł w krzakach jego ojca.
Stanisław Kwiatkowski pracował w dziale transportu Huty im. Lenina, opiekował się tzw. konikami, czyli żurawiami pompowymi, służącymi do wydobycia ropy naftowej, jakich sporo pracuje w okolicach Kościelca. W końcu zajął się już tylko własnym gospodarstwem.

Swoich biologicznych rodziców nigdy nie poznał. Jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku podejmowano próby ich odnaleźć za pośrednictwem Polskiego Czerwonego Krzyża, ale bez skutku. Nie udało się natrafić na żaden ślad. Nie wiadomo zatem kim byli uciekinierzy, którzy na początku wojny przechodzili przez Ostrów. Dlaczego zdecydowali się pozostawić dziecko w przydrożnych zaroślach? Czy spowalniało ich podróż? Czy obawiali się, że przy nich - gdyby zostali złapani - może go spotkać coś złego? Odpowiedzi na te pytania już nigdy nie poznamy.

Stanisław Kwiatkowski zmarł 8 czerwca 2010 roku. Jest pochowany na cmentarzu w Kościelcu. Katarzyna Kla-sińska, jego przybrana matka, zmarła w 1995 roku w wieku 94 lat. Felicja Kwiatkowska, jego żona mieszka w Ostrowie. Wkrótce skończy 73 lata.

Autor dziękuje Zbigniewowi Jeleniowi za pomoc w zebraniu materiałów do tekstu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski