Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ucieczka ze szpitala zakończyła się śmiercią

Marzena Rogozik
Marzena Rogozik
Płetwonurkowie poszukiwali zaginionej nawet w Zalewie Nowohuckim
Płetwonurkowie poszukiwali zaginionej nawet w Zalewie Nowohuckim Fot. Arch. SA PSP
O tym się mówi. Chora na schizofrenię 41-letnia mieszkanka Bochni oddaliła się z oddziału Szpitala im. Babińskiego na początku listopada. Policja znalazła jej ciało w pustostanie.

Policja na razie nie chce ujawniać, co było przyczyną śmierci kobiety, wykazać ma to dopiero sekcja zwłok. Wiadomo, że nie zmarła z powodu wychłodzenia organizmu i nie przyczyniły się do tego osoby trzecie.

Poszukiwana od 3 listopada 41-letnia Agnieszka z Bochni nie żyje. Jej ciało policja znalazła w jednym z pustostanów w okolicach ul. Rzemieślniczej w Podgórzu.

- W piątek przed południem zadzwoniła do nas mieszkanka, która z okna dostrzegła leżącego w opuszczonym budynku człowieka - relacjonuje Grzegorz Gubała z małopolskiej policji.

Szpital nie ponosi winy?

Jak doszło do tego, że 41-kobieta cierpiąca od 20 lat na schizofrenię tak łatwo oddaliła się ze Szpitala Babińskiego, w którym przebywała. Okazało się, że pani Agnieszka najpierw była leczona na oddziale stacjonarnym szpitala, gdzie została doprowadzona do dobrego stanu zdrowia i dzięki temu mogła przenieść się na oddział rehabilitacyjny, który jest... oddziałem otwartym.

- Można z niego wychodzić swobodnie, uzgadniając to z personelem szpitala - mówi Maciej Bóbr, rzecznik Szpitala im. Babińskiego i podkreśla, że 41-letnia mieszkanka Bochni nie była osobą ubezwłasnowolnioną i mogła sama podjąć decyzję o opuszczeniu szpitala. - Ponieważ jednak zauważyliśmy, że pani Agnieszka oddaliła się z oddziału bez uzgodnienia, zgodnie z procedurami zawiadomiliśmy policję i na tym nasza rola się skończyła. Jesteśmy szpitalem, nie więzieniem - dodaje.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kobieta nie miała najlepszych stosunków z rodziną i prawdopodobnie na wieść, że tego dnia będzie mieć odwiedziny - uciekła.

Władze szpitala nie poczuwają się do odpowiedzialności za śmierć kobiety. Na razie policja nie prowadzi żadnego postępowania w sprawie narażenia kobiety na śmierć. - Zostanie wszczęte, jeśli na policję lub do prokuratury wpłynie zawiadomienie np. od rodziny zmarłej - tłumaczy Grzegorz Gubała.

Szukały jej wszystkie służby

Policja szukała 41-latki przez dziewięć dni. Jej działania były zakrojone na szeroką skalę. Funkcjonariusze poprosili nawet o pomoc Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne. Dzięki temu komunikat z fotografią poszukiwanej Agnieszki był wyświetlany na ekranach mobilnej telewizji we wszystkich autobusach i tramwajach.

Na prośbę rodziny zaginionej komunikaty pojawiły się też w pojazdach prywatnego przewoźnika - firmy Mobilis. - Był puszczany także specjalny komunikat w kabinach dla kierowców i motorniczych, by zwracali szczególną uwagę na 41-latkę- twierdzi Grzegorz Gubała. O poszukiwaniach poinformowana została komenda policji w Białołęce, gdzie kobieta miała rodzinę.

Funkcjonariusze bardzo skrupulatnie sprawdzali każdy sygnał, który do nich wpływał. Gdy w piątek (9 listopada) otrzymali zgłoszenie, że zaginiona kobieta była widziana w okolicy Zalewu Nowohuckiego do przeszukania dna zbiornika wezwali strażaków ze specjalna grupą płetwonurków. Ci przez 3,5 godziny przeczesywali zbiornik z użyciem sonaru, ale ciała nie znaleźli. Poszukiwania policja prowadziła także na nabrzeżu Wisły - bezskutecznie. Piątkowy sygnał okazał się trafiony, niestety kobieta już nie żyła.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski