Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Udany powrót Liszki

BK
Od wygranej nad Iskrą rozpoczął swoją ponowną pracę z zespołem Orła Wiesław Liszka. Sukces balinian (3-1) jest tym cenniejszy, że w Kleczy nie zdobywa się łatwo punktów. To zwycięstwo przesądziło także, że beniaminek z Balina może spokojnie już oczekiwać na finisz rozgrywek wadowickiej "okręgówki".

Beniaminek z Balina po wygranej w Kleczy może spokojnie oczekiwać na finisz wadowickiej "okręgówki"

   Trener Liszka zastąpił Roberta Smoka, który zgodnie z wcześniejszą umową z prezesem, prowadził drużynę do meczu z Beskidami Andrychów. Były już szkoleniowiec obawiał się trochę o dalsze losy Orła. Balinianie nie grali już bowiem tak skutecznie, jak na początku rundy wiosennej, a na dodatek z powodu kontuzji ze składu wypadli doświadczeni zawodnicy: Skoczylas, Sermak i Cecuga oraz oczywiście Smok, który był grającym trenerem.
   Dla nowego szkoleniowca Orzeł nie ma większych tajemnic. Prowadził ten zespół przed Robertem Smokiem, a ostatnio jeszcze występował nawet na boisku.
   Goście przyjechali do Kleczy z jasno określoną taktyką. Skupili się więc przede wszystkim na obronie własnej bramki i czekali na okazję do kontry. Pierwsza nadarzyła im się po 20 minutach gry, a celnym strzałem zakończył ją Stępień. Gdyby w jego ślady poszli Burbeło i Lichota już po I połowie gospodarze mogli się mieć z pyszna.
   Przed przerwą gospodarze wyrównali, ale do szatni nie schodzili w najlepszych nastrojach. W ostatnich minutach tej części gry stracili bowiem dwóch zawodników Leśnika, który opuścił boisko ze złamanym nosem, a za chwilę K. Błachuta, który padł na murawę po uderzeniu w kręgosłup.
   - Atmosfera zrobiła się nerwowa, ale nasz zespół już wcześniej stracił gdzieś dobry rytm, w jakim rozpoczął to spotkanie. Po przerwie nasza gra wyglądała podobnie. Próbowaliśmy atakować, ale zupełnie nic z tego nie wychodziło. Rywale tymczasem konsekwentnie czekali na następną swoją szansę. W efekcie długo na boisku nie działo się nic ciekawego. Nasi zawodnicy sprawiali wrażenie, jakby byli zadowoleni z tego co osiągnęli. Po prostu w Kleczy fajnie się żyje... - trener Tadeusz Świderski jeszcze jakiś czas po meczu był poirytowany postawą zespołu.
   W końcówce, usiłując wstrząsnąć chyba zespołem, dokonał zaskakującej zmiany. Między słupki posłał Starzyka, a Kudłacik, etatowy bramkarz poszedł do ataku na miejsce Niewidoka. - Marek grał w ataku jeszcze w Beskidzie Andrychów - wyjaśnił szkoleniowiec.
   Ta pokerowa zagrywka nie przyniosła jednak oczekiwanych efektów. Po kolejnej skutecznej kontrze goście ponownie prowadzili drużynie, a w ostatniej minucie przypieczętowali jeszcze swoje zwycięstwo trzecim golem.
   (BK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski