Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukraina nie dorosła do Euro 2012

Redakcja
Powstały stadiony, porty lotnicze i drogi, ale wciąż Zachodowi Ukraina jawi się jako zapuszczony kraj na peryferiach Europy. Na dodatek miejscowi liderzy nie zrobili nic, by poprawić ten obraz. DAVID BROWN

Wielu przyjezdnych z zachodnich krajów przeciera oczy ze zdumienia, wjeżdżając na Ukrainę. A pierwszą bolesną lekcję odbierają, jeszcze nim miejscowi pogranicznicy wpuszczą ich na swoją ziemię.

Okazuje się bowiem, że to, co jest standardem na Zachodzie, gdzie przemieszczanie się ludzi z kraju do kraju odbywa się bez najmniejszych przeszkód, tu urasta do rangi problemu, który można najlepiej rozwiązać w jeden sposób: płacąc łapówkę.

Zerkając surowo spod czapki, funkcjonariusz straży granicznej kręci głową i zwraca paszporty przez okno vana "Timesa". - Nie ma wjazdu - informuje stanowczom głosem. - Proszę zostawić pojazd na parkingu i przejść granicę pieszo. A potem autobusem do Doniecka.

Cztery dni i 1600 km po Europie, by kibicować Anglii w mistrzostwach Europy, na nic. Zostaliśmy pokonani na ukraińskiej granicy. Brakuje nam jednego dokumentu wynajętego samochodu, choć pogranicznik sam przyznaje, że firma zajmująca się wypożyczaniem samochodów raczej nie wręczyłaby nam dowodu własności fiata Aventura wartego 50 tys. funtów. Ukraiński impas: dotarliśmy za daleko, by wycofać się spod słupka granicznego, z drugiej strony ich biurokracja jest zbyt sztywna, by nas wpuścić.

Oficerowie, strażnicy i urzędnicy ganiają między samochodem a biurem, gdzie wykonują jakieś kolejne telefony. Wreszcie po 50 minutach pojawia się jeszcze jeden oficer o surowym obliczu. - To panów szczęśliwy dzień - obwieszcza. - Tylko na mecze, ale więcej nie wracać.

Niemiecki oficer wojsk pogranicznych Unii Europejskiej, skierowany tu, by ułatwiać życie kibicom piłki nożnej, próbował nam pomóc. Widząc, że Ukraińcy wydali zgodę, pyta: - Ile mu daliście? - A to normalne, żeby "płacić" na granicy? - O, tak - odpowiada. - Wcześniej tu było strasznie. - Angielscy kibice mówią o podobnych doświadczeniach.

Wracamy na trasę, by zagrać w tutejszy sport narodowy: ukraińską ruletkę. Zasady są proste. Weź jeden rozklekotany samochód, przeładowaną ciężarówkę lub zatłoczony autokar. Dodaj dziurawą wąską drogę prowadzącą do zakrętu z wyjątkowo ograniczoną widocznością. W odpowiednim momencie dociśnij pedał gazu do samej podłogi i wbij się między nadjeżdżające pojazdy. Jeśli wygrasz, jedziesz 50 metrów po asfalcie, jeśli przegrasz, przy drodze stanie jeszcze jedna tablica upamiętniająca ofiary. Sędziami są funkcjonariusze ukraińskiej drogówki, rzucający się na każdego kierowcę, który naruszy misterną serię ograniczeń prędkości.

Nielicznym kibicom udało się dotrzeć na miejsce bez choćby jednego spotkania z drogówką, innych zatrzymywano nawet pięć razy. Wszyscy wiedzą jednak, że policja nie ma prawa żądać pieniędzy od karanych kierowców, dlatego zasłaniając się nieznajomością ukraińskiego, udają, że nie rozumieją, czego jeszcze domagają się od nich oficerowie.

Samochód "Timesa" w końcu wtacza się do Doniecka przy złowieszczych odgłosach skrzypienia i pisków. Parkujemy przed spektakularnym stadionem Donbas Arena.

Donieck, ponure miasto górnicze żywcem przeniesione z legend, przeobraził się teraz w pulsującą życiem metropolię. Mieszkańcy mówią, że niedawno centrum miasta obsadzono kwiatami i soczysto zielonymi trawnikami. W pubie Złoty Lew kilkuset angielskich kibiców śpiewa "Boże, chroń królową". Na tegoroczne mistrzostwa wybrało się najmniej angielskich kibiców od bardzo wielu lat. Kluby sprzedały zaledwie 3 tys. biletów na poniedziałkowy mecz z Francją.
Temperatura sięga 31 stopni Celsjusza. 52-letni Dex Marshall i 42-letni Stan Stanfield pocą się w swoich kostiumach rycerzy, ale z uśmiechem pozują do zdjęć z rozbawionymi Ukraińcami pod gigantycznym pomnikiem Lenina.

- Poszliśmy tak do nocnego klubu, wszyscy byli zachwyceni - mówi Marshall, doradca finansowy z Uckfield w East Sussex. - Jedyny kłopot to język. Wszyscy chcą nam pomóc, ale nijak nie możemy się dogadać.

Policja zapewnia, że angielscy kibice dobrze się zachowują. Jednak śmiech i piosenki nie zagłuszyły skandalu wokół rasizmu na Euro. W reportażu BBC pokazano, jak bezkarni są ukraińscy kibole, na każdym niemal kroku wykrzykujący szowinistyczne i antysemickie hasła, jak heilują na stadionach, a reakcji służb porządkowych jakoś nie widać.

To dlatego właśnie Rikesh Solanki i jego kolega Amal Samji, Azjaci, twierdzą, że rodziny namawiały ich, by zrezygnowali z wyjazdu, po tym jak brytyjska telewizja pokazała film dokumentalny BBC, na którym widać, jak ukraińscy kibole wykonują nazistowskie gesty i dręczą ciemnoskórych piłkarzy.

Dwaj 23-letni kibice Arsenalu, którzy na co dzień pracują jako maklerzy w londyńskim City, a teraz pierwszy raz w życiu wyjechali za granicę kibicować swojej drużynie, twierdzą, że doznali ulgi, gdy już dotarli do Ukrainy. Zapewniają, że kibicowaliby każdemu czarnoskóremu zawodnikowi, prześladowanemu na boisku z powodu koloru skóry.

Kilka kroków od nas stoi Sanon Dieudonne, czarnoskóry Francuz, który od 25 lat mieszka z ukraińską żoną w Doniecku. - Codziennie ktoś pokazuje mnie palcem i wyśmiewa - mówi z wyraźnym smutkiem na twarzy 47-letni Dieudonne. - Ale w Kijowie jest jeszcze gorzej, tam biją.

W piątek Anglicy zagrali w Kijowie swój kolejny mecz, ze Szwecją. Kolejne 820 km samochodem, a potem powrót do Doniecka na ostatni mecz w grupie z Ukrainą. Van jakoś to przetrzyma, ale podróżujący nim kibice?

Ale nie trzeba pokonywać kolejnych setek kilometrów, by już teraz stwierdzić, że Euro nie dało Ukrainie sukcesu wizerunkowego. Wielu Niemców, zamiast udać się na Ukrainę, ogląda mecze w Polsce, porażki doznały ukraińskie koniki, drastycznie obniżając ceny oferowanych biletów. Wielu przyjezdnych mówi tak: na Ukrainie nie ma atmosfery święta, może to się poprawi po wygranej Ukraińców. Może to sprawa mediów, nie tylko tych zagranicznych, ale także miejscowych - te ostatnie nie nadały świętu piłki nożnej odpowiedniej rangi.

W zachodnich mediach dominuje negatywny obraz Ukrainy. Stereotypy, że to kraj niebezpieczny, zapuszczony, zaniedbany gdzieś na peryferiach Europy, wciąż pokutuje. Nadal w relacjach dominują wieści o fatalnej sytuacji gospodarczej tego kraju i równie bezbarwnym życiu codziennym jego obywateli.

Na dodatek to sam prezydent Janukowycz strzelił sobie w stopę, kiedy doszło do posłania za kraty byłej premier Julii Tymoszenko. Czy można się w tej sytuacji dziwić, że zachodnie media, zamiast skupić się na opisywaniu dodatnich stron tego kraju, do zachęcania, by go odwiedzać, skupiły się na bojkocie imprezy za areszt Tymoszenko. W niektórych krajach bojkot przybrał skrajne formy - w Wielkiej Brytanii nikt z rządu ani książę William i jego żona nie mają zamiaru jechać na mecze.

Władze w Kijowie, popełniając jeden za drugim błędy wizerunkowe, muszą skupiać się na walce z aktywistkami z żeńskiej grupy Femen. Grupa, założona cztery lata temu przez studentki kijowskiego uniwersytetu, szokuje swoimi protestami, w których półnagie aktywistki protestują przeciwko wykorzystywaniu takich imprez jak Euro do promocji prostytucji, liczy dziś ponad 300 członkiń i sieje postrach wśród ukraińskich elit.

Przed Euro 2012 Ukraina nie za bardzo funkcjonowała w zachodnich mediach, a kiedy z okazji piłkarskiego święta wreszcie się pojawiła, to jedynie w negatywnym kontekście. I trudno go będzie wykorzenić, chyba że cudu dokona ich narodowa drużyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski