Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ulegać magii

Redakcja
Każdego dnia, od 36 lat przemierza dziesiątki schodów, by dojść pod niebo, czyli pod kopułę teatru Groteska, gdzie mieści się pracownia plastyczna. To w niej właśnie Danuta Grabowska wyczarowuje przede wszystkim lalki, a także królewskie korony, puchary, kielichy, ozdobne patery i dziesiątki innych rekwizytów, które "grają" w spektaklach dla dzieci i młodzieży. Wcześniej, u początku swej drogi artysty plastyka, przez cztery lata nabierała teatralnych szlifów w rodzinnym Rzeszowie, w tamtejszym teatrze. I tak oto w tym roku strzela pani Danucie czterdzieści lat zawodowej pracy oddanej ku radości najmłodszych widzów. - Po ukończeniu studium przy UJ przeniosłam się do Krakowa i wpadłam w teatr bez reszty - wspomina pani Danuta. Moim pierwszym przedstawieniem był "Janko Muzykant" wyreżyserowany w lalkowo-maskowej konwencji przez Zofię Jaremową, dziś już legendę tego teatru, którego była też wieloletnim dyrektorem. Scenografię zaprojektował Kazimierz Mikulski, druga sława Groteski, obok Jaremowej, z którym współpracowałam wiele lat. Od nich właśnie nauczyłam się warsztatu. W mojej pracy plastyka najważniejszy jest kontakt ze scenografem, bo też trafna dekoracja w tego typu teatrze jest jednym z podstawowych czynników kreujących dziecięcy świat. Pan Mikulski był bardzo rzeczowym i konkretnym scenografem o wielkiej wyobraźni, ogromnej dyscyplinie twórczej, swoje surrealistyczne często projekty zawsze szczegółowo omawiał z naszą pracownią.

Zza kulis teatru

   Rzeźbienia lalek pani Danuta nauczyła się od swojego znakomitego kolegi Stanisława Kustry. A proces powstawania lalki jest bardzo żmudny i pracochłonny. - Po dokładnym zapoznaniu się z projektem najpierw modelujemy lalkę w glinie i na stelażu. To czas, kiedy wymyśla się jej biografię, powoli napełnia ją życiem, aby nie była martwą rzeźbą, lecz miała ludzki charakter. A ten obserwuję w autobusie, na ulicy podglądając ludzi, ich gesty i zachowania. To jest najlepsze źródło inspiracji. Gdy głowa jest już gotowa naklejamy na nią kilka warstw papieru, szlifujemy, później całość rozcinamy, zdejmujemy z formy, malujemy, nadając lalce jej sceniczny kształt. Potem do akcji wkraczają fryzjerzy, krawcy i mechanizatorzy, którzy ożywiają postaci ludzi i zwierząt.
   Lalki pani Danuty są przeróżne: od niewielkich kukiełek, przez marionety po lalki bunraku o wielkości zbliżonej do wzrostu dziecka. - Smoki, węże i różne inne baśniowe stworzenia, często gigantycznych rozmiarów, to podstawa naszej skomplikowanej, ale bardzo miłej pracy. Glina, gąbka, noże i nożyczki to moje narzędzia. Stąd też nierzadko mam pokłute i porozcinane palce. Ale nie to jest ważne. Radość dzieci na przedstawieniach, ich okrzyki, śmiechy, ciekawość jak lalka została zrobiona - to jest dla mnie najlepsza zapłata za dziesiątki godzin spędzonych w teatrze. Uczestniczę w wielu próbach, obowiązkowo w generalnych, ale często przychodzę też na premiery, żeby zobaczyć, czy moje lalki spodobały się najmłodszym widzom.
   Pani Danuta z wielkim pietyzmem traktuje każde swoje dzieło, ma bowiem poczucie, że powołała do życia istotę bardzo jej bliską. - Lalka z natury swej jest zjawiskiem metaforycznym, podobnie jak teatr, który w sposób umowny buduje różne światy. I ta magia jest najciekawsza. Jej ulegają nie tylko dzieci, ale i my, dorośli. Bo przecież każdy chyba marzy o krainach szczęśliwych, które najczęściej zdarzają się w bajkach.
   Spod rąk pani Danuty wyszły setki lalek i masek. Do ulubionych należy ta pierwsza, Janka Muzykanta. Ale ukochaną figurką jest postać Małego Księcia, bo historia bohatera bliska jest pani Danusi. - Z przyjemnością robiłyśmy też lalki do "Balladyny". Głównie trzeba było skupić się na precyzyjnej rzeźbie, a potem nad przaśnym charakterem twarzy, które wyklejałyśmy łatami z lnu, juty, by maksymalnie oddać charakter postaci, jaki nadał im scenograf Jerzy Kalina.
   Rozmawiając z panią Danutą zauważam ukryte przez nią rysunki. Delikatną kreską naszkicowane są dwie twarze. Czy to bliskie pani osoby? - pytam. - _Tak, jeden szkic to portret pana Mikulskiego, a w drugim uwieczniłam mojego nauczyciela i kolegę, wspomnianego Staszka Kustrę. To bliskie mi pamiątki związane z ludźmi, z którymi pracowałam. Bo mój codzienny świat, to zwykle królowie, książęta i zwierzęta - żartuje pani Danuta. Ostatnio wycinałam z gąbki lalkę Ferdynanda Wspaniałego, do naszej najnowszej premiery. Polubiłam go i dzieci chyba też. Te bajkowe krainy, w których przyszło mi żyć, to także mój świat. Trochę szczęśliwszy od tego nas otaczającego, bo w nim zawsze wszystko dobrze się kończy._JOLANTA CIOSEK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski