Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ulga to będzie po igrzyskach

Redakcja
Szczęśliwa Justyna Kowalczyk na olimpijskim podium Fot. Jerzy Cebula
Szczęśliwa Justyna Kowalczyk na olimpijskim podium Fot. Jerzy Cebula
VANCOUVER 2010. Justyna Kowalczyk krytykuje organizatorów za złe przygotowanie trasy do sprintu

Szczęśliwa Justyna Kowalczyk na olimpijskim podium Fot. Jerzy Cebula

Grupka polskich dziennikarzy długo czekała w środę na rozmowę z Justyną Kowalczyk.

Po ceremonii wręczenia kwiatów na stadionie biegowym i krótkiej konferencji prasowej Kowalczyk poszła na badania antydopingowe. Przyszła do nas po 25 minutach.

Jak na Pani samopoczucie wpłynął fatalny upadek na rozgrzewce Petry Majdić, która mocno się potłukła?

- Na pewno wpłynął na Petrę, a na mnie? Trasa była źle przygotowana, wiedziałam, że są na niej niebezpieczne zjazdy. Bardzo mi przykro z powodu Petry. Walczyłybyśmy zapewne inaczej, gdyby była w pełni sił. A Petra udowodniła, po swojemu, że oni nie umieją robić tras. Właśnie wczoraj w tym samym miejscu, gdzie Petra miała upadek, rozmawiałam z delegatem technicznym FIS i powiedziałam mu: "Proszę pana, tutaj jutro będzie bardzo niebezpiecznie". A on na to: "No Justyna, nie przesadzaj". Jak na ironię - to delegat techniczny jest Słoweńcem. To teraz mają.

Czy prawdą jest, że Pani widziała upadek Majdić?

- A czy to jest takie ważne?

Nie może Pani odpowiedzieć?

- Nie, nie mogę.

Pani jest w pełni zadowolona ze srebrnego medalu?

- Oczywiście, że jestem zadowolona. Jak można stawiać takie pytanie?!

Nie ma uśmiechu na Pani twarzy...

- Jestem potwornie zmęczona. Mam teraz dwie godziny czasu, by zjeść obiad, a potem zjawić się na dekoracji w Whistler. Z tego ponad godzinę trzeba będzie spędzić w samochodzie.

Historia zatoczyła koło. Swój pierwszy srebrny medal, jeszcze jako juniorka, w mistrzostwach świata w tej kategorii wiekowej, zdobyła Pani w sprincie, teraz jest srebro na igrzyskach.

- Tak, tak, to się tak ułożyło. Powtarzam, jestem bardzo zadowolona. Dziękuję mojemu trenerowi, że jest tak mądrym człowiekiem, że w ciągu roku z mistrzyni maratonu potrafił zrobić wicemistrzynię olimpijską w sprincie. To nie lada sztuka. Dziękuję też moim serwismenom, bo miałam znakomicie przygotowane narty. I tyle.

Coś Panią zaskoczyło w tej rywalizacji?

- Słaba forma Finki Saarinen.

Po zdobyciu medalu spadło z Pani napięcie?

- Nie, nie mam żadnej ulgi, mam się skupić na następnych biegach. Zrobiłam, co miałam zrobić. Ulga to będzie dopiero po igrzyskach.

Który z dzisiejszych biegów był najtrudniejszy?

- Wszystkie cztery biegi były bardzo ciężkie. Jak już mówiłam, były dla mnie bardzo niekorzystne zjazdy. Dlatego musiałam trochę inną taktykę dobierać.

Na czym polegała ta zmiana taktyki?

- Wiedziałam, że muszę biec bardzo mocno od samego startu do mety. Chciałam być pierwszą na zjazdach, by kontrolować sytuację i nie zostać zablokowaną. To jest niełatwa sztuka.

Na ostatnim zakręcie poszła Pani po zewnętrznej stronie, a Bjoergen wykorzystała lukę i wskoczyła na wewnętrzny tor. Tak to miało wyglądać?

- To jest takie zmęczenie, że starasz się wykonać najlepiej, co potrafisz. I tyle.

Nie jest dla pani zaskoczeniem wysoka forma w Whistler Norweżki Bjoergen?

- Absolutnie nie jestem zaskoczona. Marit Bjoergen jest bardzo mocna w tym momencie. Wygrała wszystko, co było do wygrania w mistrzostwach Norwegii. Jej stylem głównym jest klasyk. Spodziewano się, że Bjoergen, Majdić, Saarinen, może Prochazkova i ja to będą główne kandydatki do medali. I to w zasadzie się potwierdziło.
Czy spodziewała się Pani, że tak poobijana, pogruchotana Majdić będzie walczyć o medal?

- Ja po jej wypadku powiedziałam, że Petra to wygra. Nie wygrała, ale jest bohaterką.

Rozmawiała Pani z trenerem?

- Tak

I co mówił?

- To nasza sprawa.

Czy w tym sezonie biegała Pani po gorzej przygotowanych trasach?

- Nie. Może trasa na 10 kilometrów była. Ale na treningi są źle przygotowane, dzisiaj było tak niebezpiecznie, że o mało co najlepsza dziewczyna nie połamała się. Zawsze tak było, że trasy olimpijskie były bardzo ciężkie i wymagające. Wygrywali na nich zawodnicy, którzy są zdecydowanie najsilniejsi. Czyli nie może być przypadkowości, tutaj są same zjazdy i zakręty. I to jest nowość na igrzyskach. Oczywiście ktoś wygrywa i jest zadowolony. Ja teraz powinnam być dzisiaj zadowolona i dziękować organizatorom za to, że mi przygotowali taką trasę. Ktoś, kto był na innych trasach olimpijskich, w Calgary, Albertville, Lillehammer, wie, że to, co jest w Whistler, nie podlega żadnym standardom.

Czy da się porównać medale zdobyte na igrzyskach w Turynie i teraz na trasach w Whistler?

- Nie mogę porównać, po pierwsze dlatego, że nie miałam w tym momencie czasu o tym pomyśleć.

Radość jest tak samo duża?

- Tak naprawdę to w tej chwili nie ma we mnie jeszcze radości. Jestem obowiązkową dziewczyną, wiem, że mam zrobić to i to, a potem się będę cieszyć.

Przyjechała już do Whistler Pani siostra Wioletta. Ma Panią wspierać na olimpijskich trasach...

- Chyba tak...

Kontaktowałyście się ze sobą?

- Ja nie będę panu mówiła, czy ja się kontaktowałam z siostrą, ile SMS-ów jej wysłałam. Niech dopinguje, dlaczego by nie? Przecież nie szła przez ocean.

Dużo przyszło SMS-ów z gratulacjami?

- Na pewno dużo.

Małysz dostał ich w dwie godziny aż 96...

- Nie wiem, nie sprawdzałam.

Przed Panią już w piątek kolejny bieg na igrzyskach. Wystartuje Pani w biegu łączonym na 15 kilometrów, na tym dystansie jest Pani aktualną mistrzynią świata. Myśli już Pani o tym biegu?

- Teraz jedziemy na ceremonię rozdania medali, cieszymy się z tego, co osiągnęłam. A potem zastanowię się, co mam zrobić w biegu łączonym. Dziękuję.

Notował: Andrzej Stanowski, Whistler

Rozmowa z naszą srebrną medalistką trwała 6 minut i 8 sekund. Dla porównania: z Adamem Małyszem 25 minut.

Kobieta zmienną jest

Kobieta zmienną jest...Podczas dekoracji na Medals Plaza, 3 godziny po naszej pierwszej rozmowie, zobaczyliśmy zupełnie inną Justynę Kowalczyk - uśmiechniętą, z makijażem, z dwoma warkoczykami, z niebieskimi kolczykami. - Wcześniej byłam spięta, trochę nerwowa. Bezpośrednio po biegu powiedziałam parę rzeczy niepotrzebnie, ale wiedziałam, ile rzeczy mnie czeka zanim odbiorę medal. Dopiero teraz tak naprawdę dotarło do mnie, że mam srebrny medal olimpijski. Radość jest niesamowita - mówiła po dekoracji.
Kowalczyk z dużym uznaniem wyrażała się o rywalkach: - Naprawdę cieszę się, że Marit Bjoergen ma złoty medal olimpijski. Należał się jej, jeszcze nie miała go w swojej bogatej kolekcji. Można powiedzieć, że sprawiedliwości stało się zadość. To także wskazówka dla mnie, że ja kiedyś mogę wygrać na igrzyskach. Popełniam wciąż błędy. Musiałam je dzisiaj popełnić, skoro nie wygrałam.

Nasza biegaczka zdradziła, że przed rokiem, kiedy przyjechała na próbę przedolimpijską do Whistler, trener Wierietielny powiedział jej: - "Justysiu, musimy się bardzo solidnie przygotować do sprintu, ten bieg będzie twoją największą szansą medalową". Wiele pracy nas to kosztowało. Trzeba było zmienić ćwiczenia siłowe, nieco inaczej ustawić technikę biegania. Ale udało się. Mój trener jest cudotwórcą!

Kowalczyk tym razem nie unikała odpowiedzi na pytanie - czy można porównywać medale z Turynu i Vancouver? - W Turynie byłam młodziutką dziewczynką, która ni stąd, ni zowąd zdobyła brązowy medal. Obecnie jestem mistrzynią świata, liderką Pucharu Świata, więc to musi być coś innego. Najważniejsze, że nie zmarnowałam ostatnich czterech lat. Dzisiejszy srebrny medal uważam za największy sukces w karierze. Ale ja kiedyś wygram!

Olbrzymie brawa podczas dekoracji otrzymała Słowenka Petra Majdić, która wywalczyła brązowy medal po groźnym upadku. Biegła na środkach przeciwbólowych. Na podium wchodziła w asyście, po dekoracji korzystała z wózka inwalidzkiego.

(AS), Whistler

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski