Dziewczynka miała 8 lat i sporą nadwagę. Męczyła się, oddychała z trudem, kompletnie jej nie szło, a moje sentymentalne polskie serce wzbierało litością i współczuciem. Usiłowałam patrzeć w drugą stronę, co niewiele dawało, bo obserwowanie świetnie radzących sobie małych pływaków tylko podkreślało jak bardzo Aude odstaje od reszty.
Było to na basenie w Paryżu, gdzie w ramach WF dzieci z klasy, do której chodziła moja córka, uczyły się pływać. Rodzice wymieniali się by wspomóc nauczycielkę i tego dnia dodatkową opiekunką byłam ja.
Postanowiłam po zajęciach porozmawiać z nauczycielką. Ta słuchała mojej ‘obrony’ Aude i widziałam, jak jej zdziwienie rośnie. Odpowiedziała mi z uśmiechem ale stanowczo: „Ależ Madame, każde dziecko musi nauczyć się pływać na tyle dobrze, by w określonym czasie pokonać dystans 400 metrów. Aude też musi się tego nauczyć, ponieważ od tego zależeć będzie jej bezpieczeństwo. W razie wypadku 400 metrów pozwala się uratować ludziom chudym i grubym, z astmą i bez astmy. I zapewniam, że ją nauczę. Dla jej dobra…”
Rodzice Aude zdawali sobie sprawę, iż córka przeżywa katusze, ale nie interweniowali. Choć mogli, bo należeli do starej rodziny - pradziadek Aude wyprodukował pierwszy francuski samolot. Rodzina była hojna wobec katolickiej szkoły. A jednak do głowy im nie przyszło, by oszczędzić dziecku upokorzeń. W efekcie po kilku miesiącach ośmioletnia Aude spełniała wymagane warunki: nauczyła się pływać tak, by nadwaga jej nie przeszkadzała, tylko pomagała.
Pamiętam sierpniowe nagłówki w serwisach informacyjnych: „Burze nad Polską. Poszkodowane dzieci w szpitalu!” Co się okazało? Z powodu zapowiadanych burz na wszelki wypadek ewakuowano kilkanaście obozów harcerskich. I to podczas ewakuacji dziewczynka skręciła nogę, a jej koleżanka się przestraszyła się burzy, więc też wysłano ją do szpitala. Nie stało się nic, co usprawiedliwiałoby alarmistyczny ton. To wyglądało raczej jak ilustracja do słynnego tekstu Rafała Drzewickiego „Nasze dzieci to największe pierdoły na świecie”. Oto fragment: „Wmówiono im, że mogą wszystko, że wystarczy chcieć, by mieć, a nie potrafią poradzić sobie nawet z komarem: żyją w tyranii optymizmu. Tę diagnoza potwierdzają badania. Kondycja fizyczna i psychiczna dzieci jest licha. Nadopiekuńczy rodzice nie dopuszczają do najmniejszego ryzyka. Ktoś opowiadał, że ognisko na obozie harcerskim dzieci oglądają na tabletach, bo rodzice utyskiwali, że deszcz, albo upał, że komary albo kleszcze, że ogień parzy, a dzieci nie po to mają wakacje, żeby same miały zbierać patyki.”
Nie bez powodu zatem dzieci słabiej pływają, wolniej biegają i gorzej skaczą, niż ich rówieśnicy 30 lat temu. Są słabe i nienawykłe do wysiłku. Amerykański psycholog społeczny, prof. Roy F. Baumeister, porównywał zachowania uczniów z USA z ich rówieśnikami z Japonii i Chin, gdzie rodzice i nauczyciele
stosują wobec dzieci kary. W efekcie Baumeister uznał, że bezstresowe wychowanie prowadzi do spadku motywacji, a wieczne pochwały, które ma nieustannie wzmacniać u dzieci poczucie własnej wartości przynoszą przeciwny rezultat. Tak wychowywani młodzi dorośli nie radzą sobie nawet z niewielkimi porażkami. Czują się wtedy oszukani przez życie: na niepowodzenia odpowiadają depresją lub agresją.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?