Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Upadek, który nic nie znaczy? [WIDEO, ZDJĘCIA]

Grzegorz Skowron, (MR)
Ponad 50 osób zebrało się wczoraj przed budynkiem firmy, bo formalnie nie czują się zwolnione
Ponad 50 osób zebrało się wczoraj przed budynkiem firmy, bo formalnie nie czują się zwolnione fot. Wojciech Matusik
Kontrowersje. 270 pracowników krakowskiego oddziału Lowcost Travelgroup znalazło się na bruku. To pierwszy i od razu tak spektakularny upadek firmy outsourcingowej w mieście, które jest liderem branży usług biznesowych w Europie. Takie sytuacje mogą się powtarzać.

Firma Lowcost Travelgroup, sprzedająca loty i miejsca w hotelach wypoczynkowych we wszystkich placówkach w Europie (Polsce, Hiszpanii, Szwajcarii i Anglii), zatrudniała ponad 400 osób. Krakowskie biuro (z siedzibą w wieżowcu zwanym Błękitkiem) było największe, miało aż 270 pracowników. Firma powstała 10 lat temu, pod Wawelem działała od stycznia 2015.

PRZECZYTAJ KOMENTARZ AUTORA: To tylko rysa na wizerunku lidera

W piątek bez słowa wyjaśnień wszyscy pracownicy znaleźli się na bruku. Bez świadectw pracy, wypłaty za przepracowane pół miesiąca, a wielu z nich z zaległymi świadczeniami zdrowotnymi i społecznymi w ZUS. Problemy mają też klienci biura podróży, które ogłosiło upadłość. W tej chwili na wakacjach zorganizowanych za pośrednictwem krakowskiego oddziału przebywa aż 27 tys, osób z całego świata, a 110 tys. wykupiło wczasy przed upadłością firmy.

Autor: Marzena Rogozik

To pierwszy upadek w branży outsourcingowej w Krakowie. I to od razu tak spektakularny. - Tak naprawdę to nie ma nic wspólnego ani z Krakowem, ani z outsourcingiem jako takim. Firma, o której mowa, rozwiązała swoją działalność w skali globalnej. Takie sytuacje zdarzają się niezależnie od branży i lokalizacji - podkreśla Andrew Hallama, sekretarz generalny stowarzyszenia ASPIRE, zrzeszającego 150 firm outsourcingowych, głównie z Krakowa. Podobną opinię na temat upadku Lowcost Travelgroup ma rzeczniczka prezydenta Krakowa Monika Chylaszek i prezydent Izby Przemysłowo-Handlowej Andrzej Zdebski.

- Musimy być przygotowani na to, że takie sytuacje będą się coraz częściej powtarzać - twierdzi jednak Grzegorz Biedroń, przewodniczący sejmikowej Komisji Rozwoju Regionu. Według niego każde zawirowanie na rynkach światowych czy w Polsce albo szukanie obniżki kosztów może spowodować, że firma z dnia na dzień zniknie z Krakowa. - Nic jej tu nie trzyma poza wynajętym lokalem i tanią siłą roboczą - dodaje.

- Rynek usług finansowych w Polsce w pewnym sensie wykazuje trendy odwrotne do trendów w globalnej gospodarce. Innymi słowy, spadki na globalnych rynkach finansowych w konkretnych uwarunkowaniach mogą się przekładać na wzrost zatrudnienia w Polsce - zaznacza Andrew Hallama. I choć Lowcost Travelgroup jako jeden z powodów bankructwa podaje Brexit, to sekretarz ASPIRE w Brexicie upatruje nawet szansy na jeszcze większy rozwój outsourcingu w Krakowie. I dodaje, że zwolnionych przez upadłą firmę pracowników z łatwością wchłonie rynek usług biznesowych. W Krakowie w tej branży zatrudnionych jest już ponad 50 tys. osób. Jak podaje ASPIRE, każdego dnia pracę znajduje w niej 29 osób. Np. wczoraj Onwelo, wiodący polski dostawca usług IT, działający na światowym rynku, poinformował o stworzeniu centrum kompetencyjnego mikrousług, w którym pracuje 50 programistów.

Właśnie w rozwoju coraz bardziej wyspecjalizowanych usług biznesowych szansy dla Krakowa upatruje Grzegorz Biedroń. - Ale jest jeszcze warunek oparcia tego typu działalności na kapitale zakotwiczonym w Polsce - mówi radny sejmiku.

To ogromnie zaskoczyło wszystkich pracowników. Twierdzą, że wcześniej nie było żadnych niepokojących sygnałów. Dopiero w piątek po godz. 15 szef działu HR firmy Lowcost Travelgroup, który przyjechał specjalnie do Krakowa, poprosił wszystkich do siebie. - Poinformował nas, że firma ogłosiła upadłość, przestaje działać, a my w trybie natychmiastowym mamy się spakować i wynieść z biura - wspomina Katarzyna, jedna z pracownic firmy. - Byliśmy w szoku, nikt nie udzielał nam żadnych informacji, nie było pisemnego potwierdzenia - relacjonuje.

Część pracowników poszła do domów, ale ponad setka została do godziny 20. Wezwali policję, by potwierdziła, że byli w firmie do końca. - Nie chcieliśmy zostać posądzeni o samowolne opuszczenie miejsca pracy - tłumaczy była pracownica. Wezwali także prawnika, któremu udało się wynegocjować pisemne potwierdzenie likwidacji firmy, które pracownicy dostali e-mailem.

O godz. 20 zostali wyproszeni z budynku. Wielu nie zdążyło zabrać z niego prywatnych rzeczy, bo przebywali na urlopach, zwolnieniu lekarskim lub urlopie macierzyńskim. Oni o upadłości zostali poinformowani esemsem. Po godzinie 20 przestały działać skrzynki e-mailowe, nie można było z nich wysyłać wiadomości, choć były tam setki e-maili od klientów, którzy domagali się wyjaśnień. Nikt na nie do dziś nie odpowiedział.

Jak się okazało, od miesięcy firma nie odprowadzała składek ZUS za wielu pracowników. Od syndyka pracownicy usłyszeli, że nie ma pieniędzy, więc i nie wiadomo, co z z zaległymi wypłatami czy urlopami. Nie ma także świadectw pracy, bez których blisko 300 osób nie może podjąć ponownego zatrudnienia ani zarejestrować się w Urzędzie Pracy.

Ponad 50 osób zebrało się wczoraj przed budynkiem firmy, bo formalnie nie czują się zwolnione. Nie dostali wypowiedzenia na piśmie, niczego nie podpisywali. Chcieli wspólnie zastanowić się, co zrobić.

- Oferujemy im pomoc prawną, możemy pracowników reprezentować i pomóc im w złożeniu pozwu zbiorowego - tłumaczyła Agnieszka Tyman z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza. Członkowie tej organizacji oraz partii Razem zaoferowali zwolnionym pomoc w odzyskaniu zaległych świadczeń.

Sprawa już została zgłoszona do Państwowej Inspekcji Pracy. - Na dyżur przyszło około 30 osób, uzyskały poradę. A dziś rozpoczynamy kontrolę, która ma wyjaśnić, co się stało - mówi Anna Majerek z krakowskiego oddziału PIP. W pierwszej kolejności kontrola ma wykazać, czy pracownicy byli zatrudnieni zgodnie z polskim prawem czy w Wielkiej Brytanii. Jeśli okaże się, że formalnie umowy podlegają brytyjskiemu prawu, wyjaśnienie sprawy potrwa dłużej.

Do tej pory do krakowskiej prokuratury nie wpłynęło żadne zawiadomienie w tej sprawie. - Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa może do nas wpłynąć od Państwowej Inspekcji Pracy lub od osób, które czują się poszkodowane - mówi prok. Krzysztof Dratwa.

Współpraca (GEG, BAN)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski