Pogoń Miechów - Prokocim Kraków 2-0
To zwycięstwo na dobry początek kolejnego sezonu V ligi krakowskiej było dla gospodarzy konieczne, jak kilka chmur nad stadionem chroniących choćby na moment od lejącego się z nieba żaru. Ale nieboskłon nieskazitelnie lazurowy, a piłkarze obu drużyn z różnym skutkiem wykonywali zalecenia swoich szkoleniowców, systematycznie ponawiając próby objęcia przewagi nad przeciwnikiem.
- Zawsze uważałem, że nieważne, kto strzela bramki, istotne, by zdobywać punkty. A my już mamy pierwsze trzy, pewne, podbudowujące zespół. Jak zdobyłem te dwie? Przy pierwszej Kazieczko zagrał piłkę za plecy Dudzińskiego, Boroń ściągnął obrońcę Prokocimia do słupka, a mi nie pozostało nic innego, jak umiejętnie przyłożyć nogę. Druga to efekt gapiostwa obrońców gości. Kosałka z zapasem świeżych sił (wszedł na boisko parę minut wcześniej) odegrał do mnie, a ja strzeliłem z pozycji, z której lubię zdobywać gole. Zanim jednak piłka wpadła do siatki, wcześniej zrobiła mylący kozioł. Ciężko takie strzały bronić najlepszym nawet golkiperom. Uważam, iż cały zespół zagrał dobrze, szczególnie trzeba pochwalić tyły. W zasadzie nie było żadnych błędów w defensywie - zmęczony, ale uradowany Marek Byrski opowiada na gorąco o tym, co już szczęśliwie minęło na przypalonej słońcem murawie.
- Nie mogę pojąć, jak on to obronił - _przez dłuższy czas Paweł Boroń analizował sytuację, z której powinna paść bramka. Znajdujący się tam gdzie być powinien Byrski dośrodkował celnie na głowę niewielkiego wzrostu, ale ruchliwego napastnika, który z kilku metrów skierował piłkę, wydawać się mogło, już do siatki. Ale świetnie spisujący się bramkarz Prokocimia Andrzej Mielec w jakiś nadnaturalny sposób, przecząc jakby prawom fizyki, zawisł pod poprzeczką na dłużej. Jęk zawodu około 400 kibiców, którzy w miarę rozwoju sytuacji, nie bacząc na gorąco, coraz śmielej przybywali na stadion. Na zakończenie rozmowy pan Paweł stwierdził, że może na razie nie wszystkie formacje są należycie zgrane, ale już po dwóch, trzech meczach akcje powinny się odpowiednio zazębiać.
O ocenę inaugurującego sezon spotkania poprosiliśmy trenera Pogoni Juliana Łopatę.
- Mimo odniesionego zwycięstwa, z samej gry jestem średnio zadowolony. Było dużo strat piłek, niewykorzystanych prostych podań na 10, 15 metrów. Niepotrzebne były te długie wrzutki na pewnie grających obrońców Prokocimia. Nie wszyscy zawodnicy zagrali na swoim normalnym poziomie. Zwłaszcza ci, od których należałoby wymagać więcej. Pewnym usprawiedliwieniem takiej a nie innej postawy mojej drużyny może być pogoda. Stąd tempo rozwijanych akcji było jakby wolniejsze, ślamazarne czasami, ospałe. Był to jeden z lepszych meczów Marka Byrskiego, który udanie powrócił do zespołu. I to, poza zdobytymi punktami, także cieszy. A już w najbliższą środę trudne spotkanie wyjazdowe z Puszczą Niepołomice.
Gratulował pierwszego zwycięstwa także szkoleniowiec Prokocimia Kraków, były piłkarz Garbarni, Andrzej Wełniak.
- Pogoń wygrała jak najbardziej zasłużenie. U mnie wystąpiła tylko połowa "starego" składu. Nie gra czterech podstawowych zawodników. A tu aż 5 meczów w ciągu dwóch tygodni do rozegrania. Ale trzeba być mimo wszystko dobrej myśli - _uśmiechnął się, pożartował i pożegnał z nami.
(WOJ)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?