Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Upokorzona Kanada

ML
HOKEJ. Po zmaganiach grupowych czas na prawdziwe emocje. Od teraz każda porażka będzie oznaczała pożegnanie się z olimpijskim turniejem

Organizatorzy na ostatni dzień (w wypadku Polski należałoby powiedzieć noc) przygotowali wyjątkowe mecze. Kolejno na lód wyjeżdżali Rosja i Czechy, Kanada i USA, oraz Szwecja i Finlandia. Zawiodło tylko ostatnie spotkanie, gdyż dla obu zespołów nie miało ono już wielkiego znaczenia. Znając wyniki poprzednich potyczek i to, że w praktyce dały one Skandynawom bezpośredni awans do ćwierćfinału, Szwecja i Finlandia postanowiły oszczędzać siły na batalię o medal.

Kiedy naprzeciw siebie stają USA i Kanada, wiadomo że szykuje się wspaniałe widowisko, ale to co zobaczyliśmy w Vancouver przeszło chyba wszelkie oczekiwania. Po fantastycznym meczu zwyciężyli goście z południa, a jak to zwykle bywa zwycięstwo nie było sierotą. "Ojcostwem" podzielili się bramkarz Ryan Miller i najstarszy w zespole obrońca Brian Rafalski. Ten pierwszy ratował swój zespół w niemożliwych wręcz sytuacjach, broniąc 42 strzały. Rafalski z kolei wspomógł swoich kolegów doświadczeniem, do którego dołożył dwa gole. Po meczu zszokowani upokarzającą porażką kibice Kanady długo nie opuszczali swoich miejsc w hali.

Porażka Kanady oprócz wstydu może przynieść ze sobą jeszcze jedną konsekwencję. Jeśli gospodarze uporają się w fazie play-off z Niemcami (co jest bardzo prawdopodobne) to w ćwierćfinale ich rywalami będzie Rosja. Przedwczesny finał nadchodzi wielkimi krokami.

Sportowy wymiar zwycięstwa Amerykanów jednak nie był najważniejszy. Na pierwszy plan wysunęły się nawiązania do bogatej historii. Powody ku temu dała reprezentacja USA. Zagrała ona w takich samych trykotach, w jakich występowali amerykańscy hokeiści na igrzyskach w Squaw Valley w 1960, w których USA zdobyła złoty medal, wygrywając przy tym z Kanadą 2-1. Dodatkowo wczoraj minęło 30 lat od "Cudu na lodzie" (ang. Miracle on ice). W roku 1980 w Lake Placid drużyna amerykańska złożona z amatorów pokonała w trakcie igrzysk wielką reprezentację ZSRR, a później zdobyła złoty medal. W 2008 roku na stulecie swojego istnienia Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie uznała to za największe wydarzenie w historii hokeja.

Równie świetny mecz był wcześniej. Rosja po bardzo ciekawym i interesującym spotkaniu pokonała Czechy. Losy meczu ważyły się do samego końca. Nasi południowi sąsiedzi w ostatniej minucie zaryzykowali i w miejsce bramkarza wystawili dodatkowego zawodnika w polu. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego skutku, a Dacjuk spokojnie ulokował krążek w pustej bramce i tym samym ustalił wynik.

Bohaterem pierwszego tygodnia był Teemu Selanne. W czasie spotkań grupowych ten niespełna 39-letni zawodnik najpierw wyrównał, a potem pobił rekord zdobytych punktów na turnieju olimpijskim w klasyfikacji kanadyjskiej mając już ich na koncie 37 (20 goli i 17 asyst) w 28 meczach. - To wielki zaszczyt dla mnie. Gdyby ktoś powiedział mi 30 lat temu, że tego dokonam, uznałbym go za szaleńca. Nie udałaby mi się ta sztuka nigdy, gdyby nie to, że przez te lata grałem w zespole z wieloma świetnymi zawodnikami - podkreślił Selanne. Dla fińskiego hokeisty były to już piąte igrzyska, jednak nigdy nie udało mu się wrócić do domu ze złotem. Najlepiej mu poszło w Nagano (brąz) i w Turynie (srebro). (ML)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski