MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Uroda wspomnień

WH
Tekst piosenki głosił kiedyś: "Panowie, szanujmy wspomnienia, wspomnienia są zawsze bez wad". Teza w zasadzie słuszna tudzież roztropna - ale... To przecież, co niejeden odrobinę bardziej zaawansowany wiekiem turysta bez trudu wygrzebać może z pamięci, a co pochodzi z lat tzw. minionych, niekoniecznie budzić musi same dobre skojarzenia...

     Wędrówki górskie na przykład, siłą rzeczy realizowane w nadgranicznych strefach. Pal diabli Tatry, gdzie nawet nieźle (pod względem swobody) bywało, czy Karkonosze, wspomnijmy Bieszczady. Kińczyk Bukowski, Opołonek, najbardziej na południe wysunięte szczyty Polski przez lata były trudno dostępne; trzeba było jeździć po WOP-owskie przyzwolenie, bez minimum pewności, że coś takiego się otrzyma.
     Milicja, rządząca Bieszczadami, to również coś, co trudno wspominać z rozrzewnieniem. Człowiek nie wiedział, czym się narazi. Używanie w Cisnej prymitywnych walkie-talkie, produkcji krajowej, kończyło się ich czasową konfiskatą, wyjazd na tzw. patriotyczną imprezę pt. Walterowski Zlot Gwiaździsty, jeśli tylko bazę zakładało się w tejże miejscowości, sławnej z deszczu, groził uwiecznieniem w rejestrach gości posterunku. Spacer doliną rzeki Wetliny, od Kalnicy po Terkę, też niósł niebezpieczeństwo: że przejeżdżający uaz zatrzyma się, a wędrowiec poddany zostanie przesłuchaniu. Zwrócenie z kolei uwagi cywilowi, kontrolującemu bilety w zatłoczonym tradycyjnie autobusie PKS, że żądanie okazania tegoż kwitu powinien poprzedzić wylegitymowaniem się, przerywało podróż niechcianym postojem w Lesku, połączonym z propozycją wizyty w miejscowej komendzie...
     To wspomnienia o posmaku mundurowym - a są i lżejszego kalibru. Wyposażony w turystyczną mapę (wytargowaną od kolegów, bo w sklepach brakowało) górołaz, pierwszy raz w życiu bawiąc w jakichś okolicach, nigdy nie był pewien, czy to, co wskazuje owoc wysiłków kartografów znajdzie odbicie w terenie czy... niekoniecznie. Najczęściej w grę wchodziła ta druga możliwość, co samo w sobie nie byłoby rzeczą złą - w końcu, niespodzianki stanowią sól krajoznawstwa - gdyby nie fakt, że rozbieżności takich bywało trochę za dużo. Zamienianie się natomiast w wywiadowcę prowadziło do skądinąd swawolnych rezultatów.
     Z mapy diabła można odczytać, a tu zarwana noc w kościach, cały dzień łażenia po Babiej Górze w nogach - i wieczór. Zawoja jest na pewno ładna, o tej porze jednak nie zanadto. Pytanie: daleko do restauracji? A z dziesięć minut... Po godzinie marszu następny język, z lekka tylko walczący z czasem i przestrzenią, za to roztaczający wonie spirytualiów produkcji krajowej: bar? Niedaleko, będzie z pół godziny. Po trzydziestu minutach następny dobrodziej: to już niedaleczko, godzinkę.
     Człowiek miał dość. I nawet, gdy wspomina zdarzenia sprzed lat dwudziestu, to paskudne uczucie znienacka ożywa. Jednak lepiej być turystą dzisiaj...(WH)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski