Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urodzaj na poezyę drobną

Andrzej Kozioł
Najsłynniejszy krakowiak Edmunda Wasilewskiego
Najsłynniejszy krakowiak Edmunda Wasilewskiego fot. Archiwum
Wolne miasto Kraków. Małe państewko wyspą dobrobytu na mapie Europy. Na krakowskim bruku kwitną kwiatki poezyi. Wasilewski improwizuje w kawiarni Wielanda

Wtym roku mija dwusetna rocznica powołania przez kongres wiedeński Rzeczpospolitej Krakowskiej, czyli Wolnego, Niepodległego i Ściśle Neutralnego Miasta Krakowa wraz z Okręgiem. W 1815 roku powstało maleńkie państewko, niepodległe tylko z nazwy, bo bacznie obserwowane przez rezydentów „mocarstw opiekuńczych” i nieustannie zagrożone włączeniem do Austrii, co stało się po trzydziestu z górą laty, w roku 1846.

Przez ten czas Kraków cieszył się nie tylko pozorami niepodległości, ale także zamożnością, ba, nawet dobrobytem. Jak pisał Sobiesław Mieroszewski:

Może w całej Europie nie było szczęśliwszego zakątka od ówczesnego – pomiędzy r. 1815 a 1830 – Krakowa. Podatki małe, długów żadnych, budżet regularnie zamykający się superatą, stosunki zewnętrzne ustalone, zapewniona protekcja obywatelom krakowskim osiedlonym poza obrębem Rzeczypospolitej, stawiająca ich na równi z poddanymi trzech mocarstw opiekuńczych, wszystko to razem wzięte stanowiło elementa pomyślności, którą jeszcze wolność handlowa i centralne, nader korzystne położenie jeograficzne zwiększały.

Kraków od pradawnych czasów był miejscem składowania węgierskich win, które szeroką strugą, wręcz rzeką, napływały także w okresie wolnego miasta. A ponieważ maleńkie państewko nie stosowało ceł, węgrzyn był bajecznie tani. Podobnie rzecz się miała z francuskimi winami, które w Krakowie kosztowały mniej niż w Paryżu.

W Rzeczypospolitej Krakowskiej tanio się piło, ale także tanio jadło. Sprzedawane na Rynku zrazy z kapustą i chlebem kosztowały 6 groszy. Za porcje kotletów („i to jakich kotletów” – wzdycha Mieroszewski) w hotelu „Drezdeńskim” trzeba było zapłacić 1 złoty i 6 groszy, a za wystawny obiad w dobrej restauracji – 2 złote.

Jak zarabiano wówczas w Krakowie? Urzędnicy średnio około 90 złotych miesięcznie, pracownicy fizyczni 20-25. Dochody ludzi ze szczytu pracowniczej drabiny były nieporównanie wyższe. Profesorowie uniwersytetu, niektórzy sędziowie, dyrektor policji, senatorowie dostawali 6000 złotych rocznie, mogli więc – jak twierdził Mieroszewski – „żyć dostatnio i od czasu do czasu wieczorki wyprawiać”.

W tym „szczęśliwym zakątku Europy” kwitł nie tylko handel, nie tylko życie towarzyskie, ale także licznymi kwiatkami rozkwitała poezja. Określenie „kwiatki” nie jest przypadkowe; krakowska poezja tamtych czasów nie wspięła się zbyt wysoko. Kazimierz Sosnowski w wydanej na początku XX wieku pracy „Poezya krakowska z czasów wolnego miasta” stwierdził:

Ma Rzeczpospolita Krakowska swoich Krasickich, Niemcewiczów, Mickiewiczów, Berangerów, Byronów i wszelkich prawie odcieni poetów, ale takich małych, miniaturowych w stosunku do tych wielkich poetów, jaką ona sama była w stosunku do wielkich państw Europy. Jest w wolnym Krakowie urodzaj na poezyę drobną.

Miał oczywiście Kraków swoje salony literackie, ale miał też literackie kawiarnie, a największą popularnością wśród piszących cieszyła się przyrynkowa cukiernia Wielanda. Słynęła z wódki „komendantki”, nazwanej tak z powodu generała Wodzickiego, który odkrył jej wyborny smak bawiąc w Krakowie w 1794. Widocznie „komendantka” posmakowała także Edmundowi Wasilewskiemu, najbardziej chyba znanemu poecie wolnego miasta. Pijał ją chętnie – według legendy zbyt chętnie – a później improwizował, tworząc podobno wiersze o wiele lepsze od tych, które zostały opublikowane drukiem.

Nie był Wasilewski krakowianinem z urodzenia, przyszedł na świat w Wielkim Księstwie Warszawskim, w Rogoźnie na Lubelszczyźnie, w listopadzie 1814 roku. Po utworzeniu Rzeczypospolitej Krakowskiej rodzice przyszłego poety przenieśli się do Krakowa, gdzie ojciec Edmunda został kwestorem uniwersytetu.

Można więc powiedzieć, iż Edmund Wasilewski całe życie spędził w dawnej stolicy. Mało tego, nie licząc wycieczki w góry, nigdy nie opuścił miasta. Rynek, wąskie ulice – taki był jego świat i świat jego poezji. Jedyna wycieczka zaowocowała zaledwie trzema wierszami: „Marzenia w Tatrach”, „Kocierz” i „Widok Babiej Góry”:

Tam na wschód w mgły
tumanach Babia góra stoi,

Błyszczący namiot śniegów
jej ramiona stroi;

Przy niej góry uklękły, a ona
nad niemi

Wyniosła – jak bohater
nad synami ziemi.

Niezbyt to dobre, jak na kogoś, kogo niektórzy uważają za najwybitniejszego krakowskiego poetę przed Wyspiańskim... Jednak najbardziej znanymi i lubianymi wierszami Wasilewskiego były „Krakowiaki”.

W latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku, a więc nieomal wczoraj, a przynamniej w czasach przez wielu jeszcze pamiętanych, chyba każde krakowskie dziecko potrafiło zaśpiewać:

Na Wawel, na Wawel,
Krakowiaku żwawy,
Podumaj, potęsknij,
Nad pomnikiem sławy.

Dzieje twojej ziemi
Na grobowcach czytaj,
Twoich wodzów groby
Uściskiem powitaj.

W kanonie domowych piosenek, nuconych przez nasze matki podczas kuchennej krzątaniny – obok „Szarej piechoty”, obok piosenek o ułanach, malowanych dzieciach – była i ta piosnka o przepływającej pod Wawelem Wiśle:
Płynie Wisła płynie
Po polskiej krainie;
Zobaczyła Kraków,
Pewno go nie minie.

Zobaczyła Kraków,
Wnet go pokochała,
A w dowód miłości
Wstęgą opasała.

A i głośniki tak zwanej radiofonii przewodowej vulgo kołchoźniki od rana rozbrzmiewały dziarską piosenką:

Wesół i szczęśliwy
Krakowiaczek ci ja,
A mój konik siwy
Raźno się uwija.
Uwijaj się, raźno bież,
Podkówkami ognia krzesz!

I nikt z nas, ówczesnych smarkaczy, podejrzewam także, że nikt z naszych rodziców nie wiedział, że nasze matki, że radio, że my sami śpiewamy piosenki do słów dawno zmarłego poety uchodzącego kiedyś za pierwsze pióro malutkiego państewka. Pozostał, chociaż anonimowo, poprzez swoje wiersze, podczas gdy inni – na przykład Żygliński, Wężyk, Libera – przepadli, zostali wyparci ze zbiorowej pamięci przez czas. No, może po trosze ocalała Libera, publikująca pod pseudonimem Anna Krakowianka. Jej wiersze, przejęte przez zespoły folklorystyczne, często uchodziły za anonimową ludową twórczość.

Wasilewski umarł wraz z Rzeczpospolitą Krakowską. Najdosłowniej, bo kiedy 16 listopada 1846 roku austriaccy żołnierze wkroczyli do miasta, które miało się stać stolicą Wielkiego Księstwa Krakowskiego, poeta już nie żył. Umarł w nocy dwa dni wcześniej. Skończyło się krótkie, smutne i ciężkie życie – niedostatek, choroby, niedokończona edukacja w gimnazjum św. Anny, rzekoma w stylu romantyzmu przepowiednia, iż umrze młodo, 16 listopada. Jak widać wróżka pomyliła się zaledwie o dwa dni. Do grobu ponieśli go młodzi wielbiciele jego poezji, przede wszystkim skocznych krakowiaków.

Jeszcze przez kilkanaście lat Kraków mocno pielęgnował pamięć o nim, a piosnki do jego tekstów – jak się powyżej rzekło – śpiewano w Krakowie, nawet w całej Polsce, jeszcze kawałek czasu po ostatniej wojnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski