Tak naprawdę nikt nie wie, ile w Krakowie mamy pieców węglowych Fot. Anna Kaczmarz
Kraków od lat zmaga się z problemem dużego zanieczyszczenia powietrza. Zwłaszcza zimą, w sezonie grzewczym zapylenie wzrasta tak bardzo, że dochodzi do przekroczeń nie tylko dopuszczalnych norm, ale nawet poziomów alarmowych. Jako głównego "winowajcę" specjaliści wskazują tu tzw. niską emisję, czyli domowe piece (zwłaszcza starego typu), w których mieszkańcy palą nie tylko węglem, ale również śmieciami.
CZYTAJ WIĘCEJO AKCJI LIKWIDACJI NISKIEJ EMISJI >>
Aby poprawić jakość powietrza, trzeba więc przede wszystkim pozbyć się przestarzałych pieców. Służyć temu ma m.in. program likwidacji niskiej emisji (dotacje dla mieszkańców zastępujących swe piece bardziej ekologicznymi systemami grzewczymi), który gmina realizuje od 1995 r. Dotąd dzięki programowi udało się w Krakowie zlikwidować 20 tys. pieców i 350 kotłowni. Ale to wciąż za mało.
Główny problem w tym, że tak naprawdę nikt nie wie, ile mamy pieców w Krakowie. Urzędnicy dysponują jedynie danymi szacunkowymi (w dodatku już mocno przestarzałymi), które mówią że pieców może być od 35 do 65 tysięcy. Jak widać, rozpiętość jest bardzo duża, więc magistrat postanowił wreszcie przeprowadzić inwentaryzację pieców.
Na razie była to akcja pilotażowa (kosztowała 20 tys. zł). Został nią objęty niewielki obszar: ok. 40 budynków w wybranym kwartale w śródmieściu - między ulicami Piłsudskiego, Straszewskiego, Zwierzyniecką i al. Krasińskiego. Wyniki inwentaryzacji pozytywnie zaskoczyły urzędników.
- Z informacji uzyskanych od zarządców budynków wynikało, że palenisk węglowych powinno być tam 400. Tymczasem inwentaryzacja wykazała, że jest ich 164. Okazało się, że np. w części pieców są wkłady elektryczne - mówi Ewa Olszowska-Dej, dyrektorka Wydziału Kształtowania Środowiska. - Bardzo nas też ucieszył pozytywny odzew ze strony mieszkańców i zarządców. Nie spodziewaliśmy się, że akcja wypadnie aż tak dobrze.
W przyszłym roku urzędnicy planują kontynuować liczenie pieców, ale inwentaryzacja objąć ma już znacznie większy obszar Krakowa. Jak duży? Tego na razie nie wiadomo. - Trudno powiedzieć, bo to się przekłada na koszty. W jednych rejonach inwentaryzacja będzie tańsza (bo np. będzie łatwo pozyskać informacje od zarządców), a w innych droższa (szczególnie w rejonach zabudowy jednorodzinnej, gdzie trzeba chodzić od domu do domu) - tłumaczy Ewa Olszowska-Dej. - W sumie na ten cel jest zerezerwowane 200 tysięcy zł. Mamy nadzieję, że to wystarczy na zinwentaryzowanie więcej niż połowy obszaru Krakowa. Na pewno zaczniemy od śródmieścia.
Gruntowna inwentaryzacja jest o tyle istotna, że - dając odpowiedź na pytanie, ile faktycznie jest pieców w Krakowie - pozwoli lepiej zaplanować wydatki na realizację programu likwidacji niskiej emisji oraz działania zmierzające do poprawy jakości powietrza w mieście. - Dzięki inwentaryzacji dowiemy się też m.in., w jakich kierunkach rozbudowywać miejską sieć ciepłowniczą, a gdzie bardziej się opłaca inwestować w inne systemy grzewcze - podsumowuje Ewa Olszowska-Dej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?