Przede wszystkim widać już, że przeciwnicy ujawnienia tzw. zbioru zastrzeżonego przechowywanego w archiwum IPN histeryzowali zupełnie niepotrzebnie, marnując tylko czas i narażając swą reputację. Waga dokumentów odkrytych w willi generała Kiszczaka dowodzi, że w archiwach IPN tak naprawdę żadnej bomby nie ma i być nie może - bo najciekawsze materiały, sprywatyzowane (albo i wyeksportowane) trafiły do zupełnie innych kolekcji, nieco bardziej zastrzeżonych - tajne zbiory IPN można więc już spokojnie ujawnić.
Ale i zwolennicy lustracji ewidentnie marnowali energię na oskarżanie dawnych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa o pokątne palenie archiwów. To chyba rzeczywiście były „takie tam faktury za odzież i środki czystości”…
Bo „rękopisy nie płoną” - jak nauczał w „Mistrzu i Małgorzacie” Michaiła Buł-hakowa messer Woland. Znany też pod bardziej przemawiającym do wyobraźni imieniem Mefistofelesa…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?