PRAWO. Opłata audiowizualna i sposób powoływania władz telewizji budzą największe kontrowersje
Według propozycji Komitetu Obywatelskiego media publiczne miałyby utrzymywać się z "opłaty audiowizualnej", wynoszącej 8 zł miesięcznie i wnoszonej teoretycznie przez każdego Polaka pracującego lub otrzymującego emeryturę i płacącego podatki z tego tytułu. Opłata miałaby formę odpisu podatkowego i przyniosłaby, jak szacują autorzy, ok. 2 mld zł rocznie, czyli znacznie więcej niż kiedykolwiek wynosiły przychody z abonamentu. Opłatę pobieraliby pracodawcy (odprowadzając zaliczki podatkowe do fiskusa), ZUS (wobec emerytów i rencistów) oraz KRUS (wobec rolników).
Autorzy stworzyli system skomplikowany, dzieląc podatników na trzy kategorie. "Normalni" obywatele mogliby kwotę opłaty odpisać od podstawy opodatkowania, co oznacza, że zapłaciliby nieco mniej niż 8 zł - zależnie od rzeczywistej stopy opodatkowania. Zwolnieni z opłaty i związanych z nią formalności byliby najubożsi (beneficjenci świadczeń rodzinnych i pomocy społecznej, osoby pobierające najniższe emerytury i renty, bezrobotni, niepełnosprawni).
Trzecia, pośrednia grupa, to osoby w wieku ponad 75 lat, głuche, niewidome, otrzymujące niskie (ale nie najniższe) renty lub emerytury, a także... represjonowane w PRL. Cel stworzenia tej grupy jest trudny do pojęcia. Oto bowiem osoby te podlegałyby wszystkim formalnościom związanym z odprowadzaniem opłaty medialnej przez pracodawcę, ZUS lub KRUS. Tyle że kwotę opłaty mogliby odpisać nie od postawy opodatkowania, lecz od samego podatku. Teoretycznie oznacza to, że nie płaciliby nic, bo wnosiliby opłatę, ale płaciliby podatek pomniejszony o tę samą kwotę. Po co zatem cała ta konstrukcja?
W praktyce byłoby jeszcze gorzej, bo w obecnym systemie podatkowym wielu Polakom brakuje dochodów, od których mogliby odliczyć należne im ulgi podatkowe, zwłaszcza ulgę na dzieci. Co to oznacza? To, że po odpisaniu opłaty audiowizualnej niektórym zabrakłoby miejsca na inne ulgi. Oto niezamierzony paradoks owej trzeciej grupy: mniej zamożny obywatel odczułby dotkliwiej opłatę abonamentową niż zamożniejszy!
Tyle o pieniądzach. Skąd zaś braliby się prezesi TVP i Polskiego Radia? Twórcy tak bardzo chcieli zerwać z "upolitycznieniem" mediów publicznych poprzez decyzje personalne, że wybrali opcję skrajną, którą można nazwać tylko gestem rozpaczy: decydowałoby... losowanie! Spośród 250 kandydatów wskazanych przez przeróżne organizacje pozarządowe, związki dziennikarskie, artystyczne, uczelnie wyższe i samorządy terytorialne losowany byłby 50-osobowy skład Komitetu Mediów Publicznych. Komitet powoływałby 7-osobową radę, a ta z kolei organizowałaby konkursy na stanowiska w TVP i PR i nadzorowała wydawanie pieniędzy.
To radykalne rozwiązanie ośmiesza projekt i z góry pozbawia wylosowany komitet autorytetu niezbędnego, by publiczne media odzyskały szacunek. Czy natomiast "odpolitycznienie" stałoby się faktem? Niezupełnie, bo wyłanianie 250 kandydatów byłoby częściowo decyzją polityczną, a przychylni spiskowym wizjom Polacy chętnie słuchaliby pogłosek, że losowania są "ustawione".
Krzysztof Leski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?