Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Utrapienie z debatą

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. Debatami prezydenckimi rządzi nie od dziś znany paradoks. Najbardziej chcą debatować ci kandydaci, z którymi starcia nikt nie chce. Ci zaś ci, z którymi wszyscy pragnęliby się zetrzeć, żadnych debat sobie nie życzą.

Zgodnie z tą przewrotną regułą, kandydatem najgorliwiej wzywającym do debat jest Janusz Palikot – polityk, który z jednej strony dobrze opanował sofistyczną sztukę uzasadniania nawet największych nonsensów, z drugiej – odgrywa w wyborach prezydenckich jedynie rolę niesfornego statysty.

Tuż za nim sytuuje się w tej stawce peeselowiec Adam Jarubas. On także chciałby debatować, ale bardziej od Palikota obawiając się słownych starć „jeden na jednego”, walczy o zbiorowe debaty, w których na równych prawach wziąłby udział cały tuzin zarejestrowanych kandydatów.

Najbardziej dwuznaczne jest stanowisko pisowca Andrzeja Dudy, który uporczywie domaga się debaty z aktualnym prezydentem, uchyla się jednak od starć z całą pozostałą dziesiątką kandydatów. Kiedy dziennikarka podsuwa mu pomysł zaproszenia do debaty wszystkich i manifestacyjnego pozostawienia pustego krzesła dla Bronisława Komorowskiego, Duda robi taktyczny unik, mówiąc: „Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym”. Nie ma wątpliwości, że takiej debaty Duda sobie nie życzy.

Z kolei Komorowski nie zamierza debatować z nikim i o niczym, gdyż twierdzi, że po pięciu latach prezydentury nie będzie „biegać na wezwanie Andrzeja Dudy” ani tym bardziej „robić z siebie małpy”. Przyznać trzeba, że w tym przypadku doradcy podsunęli głowie państwa wyjątkowo niefortunny sposób argumentacji, która przekroczyła granicę śmieszności.

Co prawda, Komorowski ma rację, sugerując, że ewentualna debata w wersji Jarubasa (to znaczy wszyscy ze wszystkimi, skoro nie może być lepszych i gorszych kandydatów) musiałaby mieć w sobie coś z „robienia z siebie małpy” przez kandydatów najpoważniejszych, ale też najlepiej odpowiadałaby ona formalnym standardom demokracji. Prawdziwa przyczyna postawy prezydenta jest całkiem inna od tej publicznie prezentowanej. Komorowski ma bowiem sytuację dokładnie odwrotną niż Palikot: w dyskusjach bywa nieco intelektualnie ociężały, ale jest za to niemal murowanym pretendentem do wyborczego zwycięstwa.

Widać więc, że kwestia debat prezydenckich jest uwikłana w nieusuwalny konflikt wartości. Z perspektywy pryncypiów liberalnej demokracji w wyborach nie ma rzeczy ważniejszej niźli debata kandydatów, gdyż pozwala ona obywatelom wyrobić sobie pogląd oparty na rozumie, a nie wyłącznie na partyjnych przesądach.

Rozumując w ten sposób, trzeba przyznać rację Dudzie, gdy atakuje Komorowskiego argumentem, iż: „w USA byłoby nie do pomyślenia, żeby urzędujący prezydent nie chciał wziąć udziału w debacie”. Tyle tylko że amerykański prezydent ma ten komfort, iż może debatować z jednym kontrkandydatem przeciwnej partii. Kandydat PiS chciałby, aby to jego właśnie, jako reprezentanta drugiej co do znaczenia partii w Polsce, potraktować jako wyłącznego partnera do debat z urzędującym prezydentem.

Ale takie rozwiązanie koliduje nie tylko z interesami wyborczymi wszystkich „mniejszych” kandydatów, ale przede wszystkim z interesem obecnego prezydenta. Jego kampania wyborcza ma bowiem na celu przedstawienie Dudy (czyli jedynego jako tako poważnego konkurenta) jako pozbawionego szans uczestnika dużego peletonu, tworzonego nie przez mistrzów, lecz przez „czeladników rządzenia” – by użyć metafory samego Komorowskiego. Aby zatem debata była w ogóle możliwa, musieliby się w niej spotkać ci, których interesem jest debatowanie, z tymi, którzy mają interes dokładnie odwrotny. Tymczasem w toku kampanii dla kandydatów i ich sztabów liczy się tylko interes wyborczy. Dlatego przed pierwszą turą wyborów żadnych debat nie będzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski