Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uważaj, co wrzucasz do YouTube!

Paweł Gzyl
Jeśli mruczenie Twojego kota przypomina znaną kolędę, lepiej nie wrzucaj go do YouTube
Jeśli mruczenie Twojego kota przypomina znaną kolędę, lepiej nie wrzucaj go do YouTube FOT. KRZYSZTOF SZYMCZAK
Kontrowersje. Internauci burzą się, że antypiracki system stosowany w serwisie YouTube może służyć do... naruszania praw autorskich. Firma należąca do koncernu Google broni się, twierdząc, że program jest jednym z najdokładniejszych na świecie i myli się niezwykle rzadko.

Do serwisu YouTube każdy może wrzucić dowolny film. Tak też uczynił internauta ukrywający się pod pseudonimem Digihaven, prezentując godzinne (!) nagranie mruczenia swego kota.

Jakież było jego zdziwienie, kiedy okazało się, że wideo stanowi... naruszenie własności intelektualnej wytwórni płytowej EMI (obecnie działającej w ramach koncernu Warner).

To tylko najbardziej kuriozalny przykład coraz częściej powtarzających się pomyłek antypirackiego wykrywacza YouTube o nazwie ContentID.

– Dzięki systemowi Con­tentID właściciel praw autorskich do konkretnych treści, na przykład określonych materiałów filmowych czy dźwiękowych, ma możliwość wgrać je do systemu i monitorować wszystkie filmy, które są wgrywane do YouTube przez użytkowników na całym świecie, a następnie zdecydować, czy takie filmy naruszają jego prawa autorskie – wyjaśnia Piotr Zalewski z Google Polska.

Do sądu bez YouTube

Ponieważ w skali globalnej z YouTube korzysta ponad miliard (!) osób, pomyłki są oczywiście nieuniknione. Przed minionymi świętami Bożego Narodzenia głośna była sprawa Adama J. Manleya, który wrzucił do serwisu amatorsko wykonaną kolędę „Cicha noc”.

Kilka dni później internauta otrzymał zawiadomienie, że naruszył prawa koncernów BMG, War-ner i Universal. W tej sytuacji wytwórnie mogły wybrać jedno z trzech możliwych rozwiązań – zażądać usunięcia filmu, umieścić na nim swoje reklamy (i zarabiać na nich) lub zignorować go, traktując jako wirus lub materiał promocyjny.

– Do YouTube co minutę trafia 300 godzin materiału wideo, a z systemu ContentID korzysta ponad 7000 partnerów na świecie. System skanuje ponad 400 lat materiałów wideo każdego dnia! ContentID jest jednym z najdokładniejszych tego typu systemów na świecie i myli się niezwykle rzadko. W przypadku błędnej klasyfikacji materiału każdy użytkownik YouTube ma możliwość zgłoszenia tzw. roszczenia wzajemnego – wyjaśnia Piotr Zalewski.

Formuła „roszczenia wzajemnego” umożliwia odwołanie się od zastrzeżenia zgłoszonego przez firmę sugerującą naruszenie jej praw w YouTube. W tym celu internauta musi wysłać zgłoszenie, w którym deklaruje, że prawa do zamieszczonego przezeń filmu należą do niego. Jeśli firma nie uzna tego tłumaczenia – może skierować sprawę do sądu. YouTube już jednak wtedy nie uczestniczy w procesie.

– YouTube nie jest stroną w sporach dotyczących praw autorskich, a jedynie dostarcza wydawcom ContentID jedno z najbardziej zaawansowanych na świecie narzędzi służących do identyfikacji treści, a także narzędzia do rozstrzygania sporów między użytkownikami – podkreśla Piotr Zalewski.

Korporacje kontratakują

Dostęp do ContentID jest bezpłatny – ale mają go wyłącznie duże firmy, które dysponują w YouTube sporym zasobem materiałów wideo. Przykładowo – stacje telewizyjne lub wytwórnie płytowe.

Dzięki ContentID mają one możliwość monitorowania, czy ktoś bezprawnie nie umieszcza w YouTube należących do nich filmów – i nie zarabia na nich. Jeśli jakaś stacja telewizyjna lub wytwórnia płytowa wykryje taki proceder – następuje zablokowanie przelewów.

Kiedy system ContentID się pomyli i dokona błędnego zgłoszenia o naruszeniu praw, internauta straci bezprawnie swoje zyski. Czy to znaczy, że antypiracki system może służyć do... naruszania praw autorskich?

– ContentID to nie jest wyłącznie system wykrywania możliwych naruszeń, jak twierdzi Google. W praktyce jest to system wykrywania naruszeń i egzekwowania należności z tytułu praw autorskich, a wszystko odbywa się w sposób zautomatyzowany. Te automaty działają w taki sposób, że wielkie korporacje są w uprzywilejowanej pozycji – twierdzi Marcin Maj, redaktor serwisu Dziennik Internautów. Biznes i Prawo.

W serwisie opisany został przypadek Łukasza Drobnika, który prowadzi w YouTube kanał z filmami o gotowaniu. Aby je zilustrować, wykupił muzykę łącznie z prawami autorskimi od firmy SmartSound.

Niestety – system ContentID wykazał firmie AdRev, że Drobnik naruszył jej prawa. Natychmiastowo zyski z reklam zamieszczanych w kanale internauty przestały wpływać na jego konto. Po zgłoszeniu wspomnianego „roszczenia wzajemnego” Drobnik otrzymał informację, że jego skarga zostanie rozpatrzona po ponad miesiącu – 20 marca.

– Niestety, na chwilę obecną nic nie wskazuje na to, aby Google przyznała się do błędów w działaniu ContentID. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że firma musi dbać o swoje dobre relacje z wytwórniami muzycznymi. Jeśli te wytwórnie mogą zarabiać na nieswojej muzyce i odbywa się to kosztem twórców niezależnych, to... problem nie istnieje – irytuje się Marcin Maj.

Protesty wobec błędów ContentID nasilają się. W serwisie YouTube jest nawet piosenka Dana Bulla, niezależnego twórcy skonfliktowanego z YouTube, o wielce znamiennym tytule: „Fuck ContentID”.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski