Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwielbiam plac Nowy

Redakcja
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa. Weili Huang przyjechała z Shenzhen w Chinach. Wraz z mężem prowadzą firmę handlową.

Fot. Anna Kaczmarz

Krakowski Spis Cudzoziemców (40)

Wyszłaś za Polaka.
- Poznałam Tomka, gdy podróżował po Chinach. Przyjechał wraz z kolegą robić interesy i tak się poznaliśmy. Kiedyś przyjeżdżało do nas bardzo niewielu Polaków, jakoś nie handlowali z nami bezpośrednio, tylko przez pośredników. Razem z nim przyjechałam pierwszy raz do waszego kraju. Przyznaję, że nie miałam o Polsce zielonego pojęcia. Z naszego punktu widzenia w Europie jest dużo małych państw i wszystkie są do siebie podobne.
Jak na twój wyjazd na drugi koniec świata zareagowali rodzice?
- Nasz świat wygląda zupełnie inaczej niż wasz. Tu każdy rodzi się, pracuje i umiera w tym samym miejscu. U nas panuje większa mobilność. Ludzie migrują, zwłaszcza ze wsi do miast. Moje miasto jeszcze 30 lat temu było małą wioską, dziś jest wielkości Nowego Jorku. Wszystko się zmienia i ewoluuje tak szybko, że gdy co pół roku wracam do siebie, nie mogę poznać swojego miasta
Jak Ci się żyło w Chinach?
- Tam każdy cały czas coś robi. Ludzie ciągle pracują. Nikt nie ma czasu np. na siedzenie w kawiarni, albo czytanie książki. Chińczycy nie znoszą lenistwa; zawsze, gdy tam jestem czuje się winna, że nie robię tyle co inni. Ja trochę się już przyzwyczaiłam do europejskiego stylu bycia i czasem potrzebuję odrobinki lenistwa.
Jakie było twoje pierwsze wrażenie po przyjeździe?
- Przypłynęłam promem ze Skandynawii i zobaczyłam Gdańsk. Wydawał mi się małym i zaniedbanym miastem. Potem w Krakowie przez pierwsze kilka dni czułam się, jak w jakimś filmie. Wszystko było zupełnie inne i bardzo ciekawe. Do teraz uwielbiam w niedziele usiąść w kawiarni na pl. Nowym i obserwować targ. Potem przeciskam się między ludźmi i słucham ich rozmów. To ma niesamowity klimat.
Miałaś tu jakieś przygody?
- Tak, kiedyś Tomek zabrał mnie do swojego kolegi Michała; i ten kolega przedstawia się - "hej, Michał". A w naszym języku michau znaczy tyle co cześć, jak się masz. Myślałam że on mnie wita w moim języku, a on się przedstawił. U nas w ogóle nie ma zwyczaju, żeby się na wstępie przedstawiać. To przychodzi później, np. w połowie rozmowy.
Ilu Chińczyków jest w Krakowie?
- Kilku i zazwyczaj trzymają się razem, trochę na uboczu. Ja jestem pod tym względem wyjątkowa, bo pozostali znani mi Chińczycy są bardzo zamknięci w swoim gronie, nie lubią się asymilować. Tak jak w Chinatown w Nowym Jorku. Tam mieszkają ludzie, którzy od pokoleń nigdy nie mówili w innym języku. To też widać po chińskich knajpach. Koleżanka kiedyś sprawdzała wszystkie bary w Krakowie i okazało się, że tylko w jednym pracuje i gotuje Chińczyk. Gdzie indziej są Wietnamczycy albo nawet Polacy.
Jak się czujesz w Krakowie?
- Bardzo dobrze mi się tu żyje. Kiedyś było tak, że ludzie obracali się za mną na ulicy i pokazywali palcem. Czego na przykład nie zaznałam na wakacjach w Amsterdamie. Ale z czasem chyba się do tego przyzwyczaiłam, a niech sobie patrzą. Odpowiada mi klimat tego miasta i czuję się dobrze.
Czym się różnią nasze kultury?
- Ciszą i spokojem. Chińczycy są wbrew stereotypom bardzo głośnym i rozgadanym narodem, W restauracjach jest taki gwar, że wszyscy się muszą przekrzykiwać. Tu jest odwrotnie, Polacy jedzą cichutko i nie narzucają się swoim zachowaniem innym. Chińczycy też inaczej wydają pieniądze. Jak Chińczyk zarobi 100 to wyda 20, a 80 oszczędzi. Polak jak zarobi 100 to wyda 200. Inaczej jest też z podatkami. Tu każdy musi zapłacić ileś tam podatków pod różnymi postaciami, a państwo ciągle nie ma pieniędzy. U nas wszyscy kręcą i unikają ich płacenia, a państwo i tak zarabia.
Jak wyglądają Chiny?
- Chiny to niesamowite miejsce. Strasznie dużo rzeczy się buduje. Ludzie zaczęli dobrze zarabiać i kupują europejskie samochody, chociaż fatalnie jeżdżą. Jestem bardzo dumna z Kraju Środka, mimo że można zaobserwować ogromne dysproporcje miedzy bogatymi miastami i biednymi wsiami. To też wpływa na kulturę. To mnie trochę boli, że mimo pięknych tradycji ludzie wolą nowoczesne życie czy budowle. Oceniam, że 80 proc historycznych budynków jest właśnie wymienianych na nowe. Szkoda, bo nasza historia ma ponad 5 tys. lat i nic z niej nie zostaje. Co innego Kraków, który jest zachowany dla przyszłych pokoleń, u nas o to nikt nie dba. Inna rzecz, że chociaż tu też był komunizm, to był on naprawdę lekki w porównaniu z tym co było w Chinach.
Anna Nikiel

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski