Zdarza się jednak, że mogą czytelnikowi zabawę po prostu popsuć. Tak jak w przypadku „W sieci”, najnowszej powieści Thomasa Pynchona, uważanego za jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy amerykańskich, zaliczanego – obok Dona DeLillo, Philipa Rotha oraz Cormaca McCarthy’ego – do grona „wielkiej czwórki”, autora m.in. „V.”, „49 idzie pod młotek”, „Tęczy grawitacji”, „Wady ukrytej”.
Autor mozolnie buduje napięcie, atmosferę tajemnicy, wręcz grozy, zapowiadając w zawoalowany sposób zbliżanie się wielkiej katastrofy. Do internetu trafia filmik przedstawiający facetów wypróbowujących na dachu wieżowca działanie stingerów. Na rynku akcji towarzystw lotniczych trwają zaskakujące ruchy… Czytelnik mógłby gubić się w domysłach, cieszyć własną przenikliwością, czekając na to, co w powieści zdarzyć się może i powinno. Czyli zamach na WTC. Ale wcześniej na okładce mógł przeczytać po prostu, że to dzieło „osnute wokół wydarzeń z 11 września”. I cały wysiłek autora spełza na niczym…
No, może jednak nie cały. Opis życia Nowego Jorku w roku 2001 nie wyczerpuje na szczęście zawartości tej książki. Dla polskiego czytelnika – przyznajmy – dość trudnej, nasyconej nowojorskimi realiami, od topograficznych po kulturowe, nie zawsze dla nas czytelnymi.
Bo w tej powieści nie chodzi o zamach na WTC, o związane z tym podejrzenia i krążące po Ameryce teorie spiskowe, posądzające wręcz prezydenta Busha juniora i służby specjalne o prowokację mającą na celu wprowadzenie praw ograniczających ludzką wolność. Ba, nie chodzi nawet o wątek sensacyjny – główna bohaterka, Maxime, jest audytorką śledzącą różnorakie przekręty na podstawie analiz ogólnie dostępnych dokumentów.
Choć i to jest wątek bardzo interesujący. Na przykład okazuje się, że istnieje prawo Benforda, analizujące tzw. rozkład losowy cyfr. Wydawać by się mogło, że wszystkie cyfry w rozkładzie całkowicie przypadkowym występują z tą samą częstotliwością i do tej zasady stosują się fałszerze zestawień liczbowych. Prawo Benforda udowadnia jednak, że prawdziwie przypadkowy (ergo: naturalny) rozkład jest bardziej skomplikowany – jedynka pojawia się w 30 proc. przypadków, dziewiątka – 4,6 proc. Podrobienie naturalnego rozkładu jest więc bardzo trudne…
Ale i nie przygody Maxime są największą wartością tej historii. „W sieci” to przede wszystkim opowieść o powstającym na naszych oczach (a raczej poza ich zasięgiem) świecie alternatywnym, wirtualnym, ukrytym, acz wywierającym dziś ogromny wpływ na tzw. real.
„Przez cały czas toczy się bezlitosna wojna w cyberprzestrzeni, wszyscy przeciw wszystkim, hakerzy przeciwko hakerom, ataki DOS, trojany, wirusy, robaki… Normalni ludzie nie mają o tym pojęcia, nawet jeśli dzieje się to w komputerze tuż obok, w Starbucksie” – mówi jeden z bohaterów.
W powieści symbolizuje to zjawisko tzw. sieć ukryta, swoisty pod-internet, do którego nie każdy ma dostęp, coś w rodzaju popularnego przed paroma laty Second Life.
To wizja zaiste prawdziwa, a jednocześnie przerażająca. Może więc lepiej Pynchona nie czytać i żyć dalej w błogiej nieświadomości tego, co dzieje się w prawdziwie prawdziwym świecie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?