Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Używasz Google lub Facebooka? Uważaj, staniesz się reklamą

Marcin Banasik
Internet. Amerykańskie portale społecznościowe zmieniają regulaminy bez zgody użytkowników. Internetowi giganci zarabiają na tym miliony, z nikim się nie dzieląc.

Większość internautów zakłada konto na Facebooku i Google+, aby kontaktować się ze znajomymi. Mało kto jednak wie, że giganci internetowi wykorzystują zdjęcia i wpisy użytkowników portali społecznościowych jako reklamy.

Google używa nazwisk, zdjęć i rekomendacji użytkowników serwisu Google+ w reklamach od 11 listopada 2013 r. Są wyświetlane m.in. na podstawie tego, jakie artykuły na stronach interne­towych przykuły naszą uwagę na tyle, że kliknęliśmy przycisk „+1”, działający analogicznie jak facebookowe „Lubię to”.

Pod uwagę brane są jednak również oceny i recenzje wystawione restauracjom czy hotelom na Mapach Google bądź komentarze na YouTube.

Oznacza to, że jeśli trzy lata temu oceniliśmy kawiarnię we Wrocławiu, to teraz ktoś, kto wprowadzi w wyszukiwarce wyrażenie „kawiarnia Wrocław”, może zobaczyć reklamę z naszym zdjęciem.

Facebook wprowadził analogiczną opcję we wrześniu 2013 r. Obie firmy starają się przedstawić te zmiany jako błahostki, mało istotną formalność. Okazuje się jednak, że takie reklamy mogą dotrzeć do 1,2 mld użytkowników Facebooka i 390 mln osób zarejestrowanych na Google+, co oznacza możliwość zarobienia milionów dolarów na reklamach.

– Google sugeruje nawet, że jest to zmiana korzystna dla użytkowników, bo przecież dowiemy się automatycznie, jakie produkty poleciliby nam znajomi – mówi Marcin Maj z portalu Dziennik Internautów.

Dla Jędrzeja Niklasa z Fundacji Panoptykon taka forma reklamy jest poważnym naruszeniem prywatności. – To gra na emocjach, która ma manipulacyjny charakter – twierdzi ekspert.

Jędrzej Niklas dodaje, że firmy powinny przede wszystkim w sposób jednoznaczny i transparentny pytać o zgodę użytkownika na wykorzystanie jego danych. W tym przypadku tak się nie dzieje. To użytkownik musi sam wyłączyć opcję, a powinno być odwrotnie.

Z kolei Marcin Bochenek, z instytutu badawczego Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa, przypomina, że każdy użytkownik inter­netu musi liczyć się z tym, że darmowe usługi nigdy nie są całkiem za darmo.

– Otwierając drzwi do świata internetu, automatycznie zezwalamy na ingerencję w naszą prywatność. Zarejestrowanie się w serwisie jest równoznaczne z podpisaniem umowy, która opiera się na regulaminie – mówi Marcin Bochenek.

Dr Rafał Wiewiórowski, generalny inspektor danych osobowych, podkreśla jednak, że firmy internetowe nie mogą zmieniać regulaminów bez poinformowania o tym użytkowników portali.

– W taki sposób próbowała działać „Nasza klasa”. Portal wprowadził możliwość wykorzystywania wizerunków internautów w reklamach. Dopiero po naszej interwencji serwis wysłał do wszystkich użytkowników zapytanie, czy wyrażają zgodę na takie działania – mówi dr Wiewiórowski.

Dzięki temu na udział w reklamach godzili się tylko ci, którzy akceptowali zmiany regulaminu. – Z Facebookiem i Google+ sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. Prawo amerykańskie nie jest tożsame z prawem europejskim. Główni inspektorzy danych osobowych sprzeciwiają się takim praktykom, ale muszą czekać na zmiany w prawie, które pozwolą nałożyć sankcje finansowe za takie działania – wyjaśnia dr Wiewiórowski.

Jędrzej Niklas informuje, że Parlament Europejski pracuje nad reformą prawa o prywatności internetowej, która ma ograniczyć jej naruszanie oraz sprawić, że również firmy amerykańskie będą przestrzegać standardów europejskich.

Napisz do autora
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski