18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Victoria znaczy zwycięstwo

Redakcja
Erin Phillips (Wisła Can-Pack) w pierwszym meczu z Nadieżdą Fot. Michał Klag
Erin Phillips (Wisła Can-Pack) w pierwszym meczu z Nadieżdą Fot. Michał Klag
Po zwycięstwie nad Nadieżdą Orenburg i wywalczeniu awansu do ćwierćfinału Euroligi szczęśliwe wiślaczki wróciły z Rosji do Krakowa. Jedną z bohaterek meczu była wiślacka, Australijka Erin Philips.

Erin Phillips (Wisła Can-Pack) w pierwszym meczu z Nadieżdą Fot. Michał Klag

EUROLIGA i LIGA POLSKA. Przed wiślaczkami ciężkie mecze, ale i ambitne cele

- W Orenburgu udowodniłyście, że w koszykówce prawdziwy zespół jest więcej wart niż indywidualne popisy takich zawodniczek jak Tina Charles. Kiedy rywalki wyłączyły z gry wysokie koszykarki, to obwodowe wzięły na siebie odpowiedzialność za zdobywanie punktów... - zwracam się do ERIN PHILLIPS, koszykarki Wisły Can-Pack

- Zdecydowanie tak. Co prawda, początek był nerwowy, z lekkim dreszczykiem. Po około pięciu minutach zaczęłyśmy jednak wreszcie walczyć jak drużyna. Zagrałyśmy naprawdę dobrą drugą połowę. Ważne było też to, że miałyśmy lepszą statystykę zbiórek niż Nadieżda, 44 - 33. I efektem był ten niewiarygodny wynik.

- Pamięta Pani inny mecz, w którym zaprezentowała tak znakomitą skuteczność w rzutach za trzy punkty?

- Tak naprawdę, po zakończeniu spotkania w Orenburgu nawet nie wiedziałam, ile rzutów za trzy trafiłam. Po prostu grałam, najlepiej jak umiałam i nie myślałam o tym. Jak się dowiedziałam, że udało się trafić 6 na 7 prób, byłam w szoku. To był chyba mój rekord życiowy, jeśli chodzi o trafione "trójki" w jednym meczu. Najważniejsze jednak było zwycięstwo, zrobiłam po prostu co mogłam, by pomóc drużynie. Ale to niesamowite, że miałyśmy więcej nietrafionych lay-up'ów, niż rzutów za trzy!

- W drodze powrotnej w samolocie musiało być wyjątkowo wesoło.

- O, tak! (śmiech). Najbardziej świętowałyśmy w piątek po meczu. Na drugi dzień rano już byłyśmy dość zmęczone. W końcu nasza podróż trwała kilkanaście godzin. Ale nastroje w drużynie są świetne.

- Po tym wygranym meczu cena kolacji z Panią, którą licytowano na charytatywnej aukcji na rzecz powodzian w Australii, wzrosła dwa razy.

- Gdybym zagrała źle, pewnie nikt by nie chciał jej ze mną zjeść tej kolacji. Jestem bardzo szczęśliwa, że taki jest oddźwięk przy tej akcji pomocy dla mojego kraju.

- Rodzice byli bardzo przewidujący, dając Pani na drugie imię Victoria. Raz po raz udowadnia Pani, że naprawdę ma mentalność zwycięzcy.

- Imię Victoria dostałam po mamie, ale rzeczywiście, chyba to nie był czysty przypadek! (śmiech)

- Awans Wisły Can-Pack do Final Four drugi rok z rzędu byłby wielkim osiągnięciem.

- Dziewczyny są teraz pełne energii, to zwycięstwo dodało nam pewności siebie. Wierzymy, że możemy awansować teraz do najlepszej czwórki Europy. Na pewno nie będzie jednak łatwo grać przeciwko ekipie Halcon Avenida Salamanka.

- Przed wami teraz morderczy miesiąc.

- Nadchodzi, niestety, taki okres, gdy czeka nas wiele ważnych meczów w krótkim czasie. Trudne wyjazdy do Gdyni i Gorzowa, a zaraz potem mecze z Salamanką. Cóż, niewiele można z tym zrobić. Musimy po prostu walczyć. Terminarz rzeczywiście jest bardzo trudny, może być niemożliwym pogodzenie niektórych rzeczy, ale zobaczymy, jak to będzie.

Rozmawiała: Justyna Krupa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski