Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W 50 godzin dookoła świata

Krzysztof Kawa
Cafeteria. Wynik w Rio będzie dużo lepszy niż w Londynie”. To słowa Tomasza Wiktorowskiego z 31 grudnia 2015 roku. Rad bym usłyszeć, co trener tenisistki z Krakowa ma do powiedzenia teraz. Ale zaszył się gdzieś i ani myśli się tłumaczyć. Choć wiem, co by odpowiedział: „Rozlicza mnie tylko Agnieszka Radwańska”.

Trener wyłożył się na tym, co teoretycznie było najłatwiej zaplanować, czyli na procesie aklimatyzacji i treningów swojej zawodniczki przed rozpoczęciem turnieju w Rio de Janeiro.

A przecież na walkę Radwańskiej o medal Wiktorowski przygotowywał nas od blisko roku. Już wtedy de facto zapadła decyzja, że tenisistka po kilku latach występów w barwach narodowych zrezygnuje z meczu Fed Cup przeciw USA. Podjęto ją po tym, jak Wiktorowski pożegnał się z funkcją kapitana reprezentacji. Oficjalny powód był jednak inny - w roku olimpijskim zawodniczka nie może się przemęczać, musi unikać kontuzji. Opinia publiczna przyjęła to ze zrozumieniem - przecież Agnieszka wytrwale broniła naszych barw przez wiele lat, a teraz, po paskudnych startach w Pekinie i Londynie, celem nadrzędnym jest olimpijskie trofeum.

Radwańska nie poleciała więc na mecz na Hawajach, który odbywał się... pół roku przed igrzyskami. Wkrótce potem okazało się jednak, że absolutnie ze startem w Rio nie koliduje turniej w Montrealu, który rozpoczynał się niespełna dwa tygodnie przed inauguracją igrzysk. I to mimo że było wiadomo, iż w przypadku awansu do finału Polka będzie mogła wylecieć z Kanady do Brazylii najwcześniej na sześć dni przed pierwszym występem na olimpijskim korcie. Radwańska nie komplikowała sprawy - odpadła już w trzeciej rundzie i mogła ruszyć do Rio wcześniej. Co jednak, jak się okazało, niewiele zmieniło.

Historię jej 50-godzinnego przelotu przez Nowy Jork i Lizbonę wszyscy znają. Do tego doszły na miejscu inne niespodzianki, alarmu bombowego nie wyłączając. Polka wyszła więc na mecz pierwszej rundy z Chinką Saisai Zheng, by z wściekłością roztrzaskać rakietę o kort. Kilka dni później w turnieju miksta z Łukaszem Kubotem Isia była już wyspana i zaaklimatyzowana, ale efekt był podobny.

Odwrotnie niż u singielki Kerber. Niemka polskiego pochodzenia dotarła do finału w Rio na skrzydłach i zdobyła srebrny medal.

I tu uwaga - Angelique tudzież Andżelika przed igrzyskami też grała w Montrealu. Mało tego, w turnieju Rogers Cup awansowała aż do półfinału, a więc musiała występować w Kanadzie dwa dni dłużej niż podopieczna Wiktorowskiego.

Może więc fatalne przygotowanie logistyczne polskiej ekipy to tylko temat zastępczy? Radwańska nie była w formie sportowej i to jest fakt. Wcześniejszy przylot do Rio niczego by nie zmienił.

e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski