Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Brighton

Redakcja
W połowie lat 60. na plażach nadmorskiego kurortu w Brighton dochodziło do regularnych bitew między reprezentantami dwóch młodzieżowych subkultur – modsami i rockersami.

Paweł Gzyl: FILMOMAN

Z jednej strony zjeżdżali się eleganccy chłopcy wystrojeni w długie parki na lśniących skuterach, a z drugiej – ich groźnie wyglądający przeciwnicy w skórzanych kurtkach na ciężkich motocyklach. I dawaj okładać się pięściami czy łańcuchami, demolując przy okazji okoliczne sklepy, puby i kawiarnie.

W tej niezwykłej scenerii osadza akcję swego debiutanckiego filmu pełnometrażowego Rowan Joffe, syn słynnego Rolanda, znany do tej pory głównie jako scenarzysta. To zaskakujące posunięcie – bo „W Brighton” jest ekranizacją cenionej powieści Grahama Greene`a wydanej w 1938 roku. W oryginale to historia młodego gangstera, Pinkie Browna, który mszcząc się za zabójstwo swego szefa, dokonuje brutalnego morderstwa pod nadmorskim molo. Świadkiem tego wydarzenia jest młoda dziewczyna, Rose, pracująca w pobliskiej restauracji. Zbrodniarz rozkochuje ją w sobie, by dziewczyna nie złożyła na niego doniesienia na policję. Szefowa próbuje jednak uświadomić Rose grożące jej niebezpieczeństwo. Wtedy Pinkie postanawia pójść na całość.

Wpisanie przez Joffego gangsterskiej opowieści w nowy kontekst ma głęboki sens. Brutalna wojna między modsami a rockersami wyznacza jakby koniec starego porządku w zachodniej cywilizacji. Oto w przeszłość odchodzi świat, w którym reguły gry ustalają ludzie dorośli. Oczywiście, nie są oni pozbawieni piętna Kaina – ale mają w świadomości głęboko zakorzenioną moralność wypływającą z Dekalogu. Tymczasem nowy świat odrzuca wszelkie zasady – dla młodych rozrabiaków liczy się tylko seks, narkotyki i rock`n`roll.

Na to niemal apokaliptyczne tło Joffe rzuca parę katolików – Pinkiego i Rose. U Greene`a wątek konfliktu między wiarą a zbrodnią był wyjątkowo silnie zarysowany, taki zresztą ton miała cała twórczość wybitnego pisarza. Brytyjski reżyser trochę go, niestety, rozmywa, koncentrując się bardziej na tworzeniu klimatu typowego dla kina noir. Stąd mocnym kontrapunktem do relacji między głównymi bohaterami jest tutaj bogata galeria postaci drugoplanowych, składających się z przedstawicieli lokalnego półświatka przestępczego. To przede wszystkim, jak zwykle, znakomici weterani brytyjskiego kina – John Hurt i Helen Mirren.

Znany z pamiętnej roli Iana Curtisa w filmie „Control” Sam Riley wciela się w postać Pinkiego – ale niestety jego gra jest nazbyt przerysowana. Ten nadmiar ekspresji nie służy postaci – bo w efekcie kreowany przezeń bohater nie jest demoniczny, a raczej groteskowy. Lepiej radzi sobie Andrea Riseborough, która zgrabnie oddaje kruchość i niewinność Rose. To dzięki niej pytanie Greene`a o to, czy miłość i poświęcenie może odkupić zbrodnię, zostaje w filmie Joffego w miarę wyraźnie postawione.

„W Brighton” można oglądać w programie Canal+.


Fot. Canal+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski