W ciemię bity. A echoń pyskatek rośnie

WIDEO: Krótki wywiad

Trwa wymiana ciosów między szefową kampanii Andrzeja Dudy Jolantą Turczynowicz-Kieryłło a Małgorzatą Kidawą-Błońską.

Pani mecenas tłumaczy, że jej słowa o granicach wolności słowa skierowane były li tylko przeciw hejtowi, kandydatka PO krzyczy o cenzurze, nie zauważając coraz większej liczby osób (sprzyjających raczej rządowi niż opozycji – i kto tu wprowadza cenzurę?) skazanych za korzystanie z wolności słowa (dziś przywołam znaną sprawę Jana Śpiewaka i mniej znaną Michała Roli z serwisu wRealu24.pl skazanego przez niezawisły sąd za użycie słowa „feminazistki”).

Raz jeszcze powtórzę – wolność słowa, wolność wypowiadania opinii jest wartością bezwzględną i niepodlegającą negocjacjom, nawet za cenę tego, że ktoś może się poczuć obrażony.

Mnie hejt nie przeszkadza – i posłużę się cytatem z genialnego opowiadania Stanisława Lema „Ratujmy kosmos”: „Echoń pyskatek rozmnożył się na Aedonoksji ponad wszelką miarę i winę za to ponoszą ludzie. Echoń czerpie bowiem energię życiową z dźwięków - dawniej służyły mu do tego celu grzmoty […] ale obecnie przestawił się na turystów, z których każdy poczytuje sobie za obowiązek uraczyć go wiązanką najplugawszych przekleństw. Bawi ich, powiadają, widok owego stworzenia, które na oczach wręcz rozkwita pod stekiem wyzwisk. Istotnie rośnie, ale dzięki przyswajanej energii wibracji dźwiękowych, a nie obmierzłej treści słów, jakie wywrzaskują podnieceni turyści”.

Hejtujta se ile chceta.