Polityka potrafi skłócić nawet najbardziej nowoczesne stadła. Niedawno Krzysztof Śmiszek zasugerował (wspierany przez paru kolegów), że to on będzie kandydatem Lewicy w wyborach prezydenckich. Szybko dostał szklanką po łapkach, wszystko odwołał i okazało się, że kandydować ma Robert Biedroń, czyli ukochany Śmiszka (przepraszam, ale politpoprawnego słowa „partner” używam tylko w kontekście brydża, tenisa itp.).
Do tego włączył się mecenas Roman Giertych (a wiadomo, jak adwokaci potrafią w sprawach rodzinnych narozrabiać). - Wciąż nie wiemy, czy p. Śmiszek będzie kandydatem na prezydenta, a p. Biedroń na pierwszą damę, czy na odwrót – napisał na Twitterze, po czym i on dostał szklanką po łapkach. Do tego istnie pudelkowego sporu dołożył swoje Robert Biedroń, ni z gruchy, ni z pietruchy obrażając Donalda Trumpa…
No cóż, doradzałbym Lewicy jednak wystawienie Adriana Zandberga. I on nie wygra, ale przynajmniej będzie jaki taki spokój.
WIDEO: Krótki wywiad
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?