W ciemię bity. Umrzeć z nudów

Co pozostanie nam w pamięci po igrzyskach olimpijskich? Nie sam zaskakujący sukces Dawida Kubackiego, ale afera jaka wybuchła wokół żartów red. Przemysława Babiarza i prezesa Jacka Kurskiego, stwierdzających, że gdy tylko transmisje skoków powróciły chwilowo z TVN do TVP, nasi zawodnicy zaraz poprawili wyniki. Żart jak żart, miliony Polaków (i Polek też) dawno zauważyły zbieżność przeniesienia transmisji z TVP do TVN z katastrofalnym spadkiem formy naszych orłów, ale opozycja oburzyła się dopiero teraz.

To zdarzenie mało istotne, acz wymowne: TVN dołączyła do grona zjawisk, z których nie wolno się śmiać. Wkrótce w ogóle nie będzie można z niczego żartować. Coraz bardziej formalizujące się zakazy obejmują szmoncesy, żarty z tzw. Murzynów (Afroamerykanów, Afroeuropejczyków i Afroafrykanów), blondynek, homoseksualistów (np. Michał Pałubski, ongiś kabaret Formacja Chatelet, porzucił swą sztandarową sceniczną postać, czyli geja Bubę). Wkrótce znikną dowcipy z cyklu: Polak, Ruski i Niemiec, a po – ewentualnej - zmianie władzy nie będzie już można pokazywać w TV peerelowskich filmów, w których, zgodnie z prawdą historyczną, lejemy niejakich fryców i szkopów.

Tak lewica dąży do zabrania nam całej radości życia. Niedługo nie będzie też czego czytać. Prof. Maciej Gdula już dawno chciał zakazać lektury „W pustyni i w puszczy”. Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy w końcu

przeczyta „Krzyżaków” i zorientuje się, że są tam niepochlebne opinie o Niemcach. A np. wystawienie „Otella” będzie możliwe tylko po daleko idącej adaptacji: czarnoskórą Desdemonę, odkrywającą swą lesbijską tożsamość, zamorduje biały suprematysta, histeryczny heteryk i heteryczny histeryk.

I co nam pozostanie? Na szczęście Donald Tusk osobiście zalegalizował, wręcz ją zalecając, lekturę wierszy Miłosza, co pozwala nam na korzystanie z rady Wieszcza, spopularyzowanej przez byłego Króla Europy: „tylko świt zimowy, i sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta”…