W ciemię bity. Wolność kocham i rozumiem?

Zdaniem opozycji Polska to kraj już niemal autorytarny, na dodatek prostą drogą dążący do totalitaryzmu. I trudno się z tą opinią nie zgodzić. Zwłaszcza obserwując poczynania PiS-owskiego rządu.

Oto wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin ogłosił projekt ustawy mającej… gwarantować wolność wyrażania poglądów na uczelniach i w instytucjach naukowych. – Tam gdzie krępuje się usta, tam kończy się prawda – powiedział przy tej okazji.

Asumpt do tych działań dała sprawa wykładającej socjologię na Uniwersytecie Śląskim prof. Ewy Budzyńskiej, której poglądami głoszonymi podczas wykładów zajął się rzecznik dyscyplinarny uczelni. Panią profesor postawiła przed rzecznikiem grupka studentów oskarżających ją o głoszenie poglądów nienaukowych. Na przykład nazywanie tzw. płodu dzieckiem…

Wyczuwacie Państwo cały absurd opisanej tu sytuacji? Oto rząd, bezradny, choć oskarżany o dążenie do autorytaryzmu, musi specjalną ustawą bronić wolności słowa ograniczanej przez związanych z opozycją ludzi uważających się za naukowców. I – podejrzewam – nawet wejście ustawy w życie owej wolności słowa, zwłaszcza zwolennikom obecnej władzy, nie zagwarantuje. Bo przecież, jakby coś, zajmą się nimi tzw. niezawisłe sądy.

Tak oto staliśmy się pierwszym w historii świata państwem, w którym władzę niemal już totalitarną sprawuje polityczna opozycja…